Wieża mieszkalna i targ |
Targ rolny w Siedlęcinie
Elektrownia wodna |
Kosze pełne jabłek, ogromne dynie, jajka od kur zielononóżek, swojskie wędliny, chleby i sery, wreszcie worki kasz. To i mnóstwo innych produktów zaściela uginające się pod ich naporem blaty stołów. Od rana zjeżdżają się tu mieszkańcy Jeleniej Góry i okolic, by zaopatrzyć się w ekologiczne i zdrowe smakołyki.
Siedlęcin to jednak nie tylko targ, ale przede wszystkim średniowieczna wieża mieszkalna z unikatowymi freskami. Będąc w okolicy Jeleniej Góry koniecznie trzeba to miejsce odwiedzić. My jednak nie przyjechaliśmy tu ani na zakupy, ani na zwiedzanie.
Spacer doliną Bobru
Ślubny od razu wybył ze znajomym w celu załatwienia ważnych męskich spraw, a ja zabrałam Gringo na spacer doliną Bobru. Towarzyszyło mi "ukradzione" koleżance dziecko. Tak, tak... czasem chyba w ramach terapii zgłaszam się na ochotnika do opieki nad cudzym dzieckiem. Mój towarzysz bez oporów zgodził się na małą wędrówkę, widząc w niej szansę na ruch i wyrwanie się spod czujnego oka mamy, która na targu rolnym sprzedaje przepyszne kiełbasy, pasztety i rozpływające się w ustach ciasta własnego wyrobu (powiedzmy sobie szczerze, moja chęć opieki na Mikołajem wcale nie była taka bezinteresowna- za eklerka ze stosika Uli dałabym się pociąć!)Sporym zaskoczeniem była dla nas reakcja psa na widok chłopca- Gringo podszedł i od razu zaczął się łasić. Bez wstępnego jeżenia się i chowania za panią. Chętnie też dał się dziecku prowadzić na smyczy. W efekcie spacer wzdłuż Bobru był dla wszystkich ogromną frajdą. Mój towarzysz biegał z psem, co jakiś czas zatrzymując się z okrzykiem:
-zobacz, jaki widok, zrób zdjęcie!
Asfaltową drogą przez wioskę dotarliśmy do zapory i tą samą drogą wracaliśmy. Nim wróciliśmy na dziedziniec wieży, obeszliśmy ją dookoła.
Nim Ślubny wrócił z nowym nabytkiem, zdążyłam jeszcze porozmawiać ze znajomymi, skosztować babeczkę i zjeść mojego eklerka.
Dożynki gminne w Grudzy
Do domu wróciliśmy na obiad, po którym zostałam zatrudniona jako kierowca rolników, czyli naszych sąsiadów, którzy dostali zaproszenie do udziału w dożynkach gminnych Grudzy.
dożynki w Mirsku |
Przyjechaliśmy już po oficjalnej części uroczystości. Na scenie występował zespół folklorystyczny z Mirska, a ze stołów znikały kolejne frykasy serwowane przez gospodarzy dożynek.
wieńce dożynowe |
Dla mnie jednak dożynki to przede wszystkich wieńce. Uwielbiam przyglądać się kunsztownym konstrukcjom, nad którymi ich twórcy spędzili pewnie wiele godzin. Wspólnie z sąsiadką ubolewałyśmy, że nasze sołectwo nie wystawiło wieńca. Oj, jakoś tak ten nasz Gierczyn ubogo się prezentuje na tle innych izerskich wsi, ani wieńca dożynkowego, ani witacza na wjeździe do wsi (nowe właśnie stanęły w sąsiednim Mlądzu), ani tablic informacyjnych (w Przcznicy przy każdym ciekawym domu jest informacja, kto w nim mieszkał przed wojną), no jakoś tak... (wiem wiem, najłatwiej krytykować, w moim wypadku na działanie przyjdzie czas, gdy ureguluję wszystkie swoje osobiste sprawy).
Nasze rozważania przerwał sympatyczny koncert rodzinnego trio akordeonowego "Ojciec i synowie". Zespół zaprezentował się w biesiadnych szlagierach, które idealnie pasowały do dożynkowych rozmów.
Z koncertu grupy "Sexy boys" zrezygnowaliśmy, bo jakoś covery disco polo nam nie odpowiadały.
Było już ciemno, gdy odwodziłam sąsiadów pod las.
występ zespołu folklorystycznego z Mirska |
Przy okazji zakupu okazało się, że świat jest bardzo mały. Sprzedający, mieszkaniec Karpacza, przeprowadził się tam niedawno z ... Płotów. Dla niezorientowanych w geografii Polski: Trzebiatów od Płotów dzieli 30 km. Tyle samo mniej więcej jest z Gierczyna do Karpacza.
Ania za kierownicą subaru |
Relacja z zeszłorocznych dożynek gminnych w Gajówce: http://www.rozmowki-kobiece.pl/2017/09/gminne-dozynki-w-gajowce.html
Gratuluję zakupu autka, oby służyło długo bez napraw:-)
OdpowiedzUsuńLubię targi rolne, bardziej niż bazary; wieńce dożynkowe przypominają mi moje dzieciństwo w domu rodzinnym; widać, że akcja wyborcza rusza, kandydaci łapią potencjalnych wyborców, obiecują wszystko, bo liczą na głos, a służą temu nawet lokalne imprezy, pikniki rodzinne, a potem to różnie bywa:-) wierzę, że w przyszłym roku będzie i witacz, i wieniec, choćby w Domku pod Orzechem:-) pozdrawiam.
Dziękuję, Mario! Dla mnie wieńce są nadal atrakcją, choć z wsią związana jestem już od prawie 30 lat. Jednak dzieciństwo w góniczym mieście wyryło piętno na wspomnieniach. Przecież w dzieciństwie oglądałam je jedynie jako egzotyczną ciekawostkę w Kronice (ależ ja lubiłam ten program! Teraz wiem, że to sama propaganda była, ale autorom trzeba oddać sprawiedliwość- starali się robić dobrą robotę!) O witaczu przed Domkiem pod Orzechem nieraz myślałam. Myślę, że po remoncie będzie on koniecznym elementem reklamy :)
UsuńDożynki z każdym rokiem stają się coraz mniej atrakcyjne.Może nie było komu wieńca zrobić?Piękne zdjecia.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, nie było komu! Czas to zmienić :)
UsuńKocham duże miasta ale często organizm ciągnie na wydarzenia, takie jak dożynki, gdzie czas płynie nieco wolniej :) Aktualnie jestem w fazie zazdrość! :)
OdpowiedzUsuńU mnie odwrotnie. Kocham wieś i tylko czasem zazdroszczę mieszczuchom dostępności kina czy teatru.
UsuńNa dożynki zabierała mnie moja babcia, jak byłam mała. Chętnie bym się wybrała powspominać :)
OdpowiedzUsuńU mnie tak samo😂. Cale lato spedzalismy u dziadkow w gorach a dozynki byly takim super wydarzeniem. Zawsze wrocilam z jakims kogucikiem na patyku itd😊. Super jest powspominac.
UsuńBardzo aktywna sobota i gratuluję zakupu! Ja się zawsze dziwię, że świat jest mały, szczególnie, jak spotykam "krajanów", gdzieś w jakiejś małej miejscowości "na końcu świata":)
OdpowiedzUsuńP.S. W Trzebiatowie jest super knajpka ukraińska:)
Zgadza się, świat jest mały, a tę ukraińską knajpę prowadzi mój znajomy ;) Często tam przesiadywałyśmy z przyjaciółkami!
UsuńWieża z unikalną i niesamowitą konstrukcją nośną poszycia dachu. Pamiętasz, Aniu? :-)
OdpowiedzUsuńChciałbym kiedyś być na takim dożynkowym targowisku. Na pewno nie wracałbym z pustym brzuchem i takąż torbą. Niech Wam subaru służy dłuuugo! A Ty jeździłaś już nim?
Pewnie, że pamiętam! Na pewno, nie wyszedłbys głodny! Ulka robi bardzo pyszne wędliny, ciasta i pierożki.
UsuńTak! Jeżdziłam już naszym subaru! Była niehandowa niedziela, więc cały parking przed DINO był mój ;)
UsuńWspaniały wpis, który z nostalgią przywołał u mnie wspomnienia z gminnych dożynek nna które też chodziłam będąc młodą osobą. Obecnie mieszkam w mieście, rodzinne strony traktuję z sentymentem oraz wszystkie wiejskie imprezy. Obecnie moje zainteresowania trochę się zmieniły i raczej nie poszłabym na takie dożynki, ale lubię je wspominać :)
OdpowiedzUsuńZachęcam do obejrzenia i skomentowania również mojego blogu i wpisów na nim: https://piorkofeniksa.blogspot.com/2018/09/wszystkie-dzieci-nasze-sa-nawet-te-w-nas.html
Czyli zupełnie na odwrót- dla mnie dożynki mają urok własnie teraz!
UsuńJa jakoś na dożynkach i wszelkiej maści festynach nie mogę się odnaleźć.
OdpowiedzUsuńA ja lubię popatrzeć na stragany, obejrzeć wystawy...
Usuń