Z PSEM DO KAWIARNI?
Gdy Gui zaproponowała wspólną wypad do Jeleniej Góry, by odwieźć ją na dworzec kolejowy, przystaliśmy od razu. Wahaliśmy się tylko, czy zabrać ze sobą Gringo. Jednak po jego ostatnich wyczynach i zjedzeniu kawałka drzwi, postanowiliśmy ruszyć z psem. Zapięty pasem i szczęśliwy, że może leżeć u nóg swojej pańci, zachowywał się przez całą drogę. Problem pojawił się, gdy chcieliśmy napić się kawy. Zaparkowaliśmy na dachu galerii Nowy Rynek i okazało się, że z tego dachu z psem się nie wydostaniemy!. Trzeba było zjechać. Wysiadłyśmy z psem, a mąż wrócił na dach galerii. Spotkaliśmy się przy kawiarni Sowa, gdzie podają pyszne słodkości i dobra kawę. Na szczęście było ciepło, więc rozsiedliśmy się w kawiarnianym ogródku. Gringo zachowywał się tak grzecznie, ze sami byliśmy zdziwieni.
W POSZUKIWANIU ZIELENI
Nie chcieliśmy naszego psa stresować, więc na spacer wybraliśmy ścieżkę wzdłuż kanału Młynówka. Wygodny trakt pieszo rowerowy był o tej porze prawie pusty i gdyby nie sporo śmieci na brzegach i brak woreczków na psie kupy w pierwszym napotkanym dystrybutorze, to byłoby świetnie. Zrewitalizowany niedawno kanał i dukt spacerowy aż proszą się, by iść przed siebie. Słońce przeświecało przez gałęzie a my spacerowaliśmy w stronę Bobru. Trzeba przyznać, że miasto od tej strony wygląda zupełnie inaczej. Nowoczesne bloki powstają w sąsiedztwie secesyjnych kamienic, schludne podwórka graniczą z zaniedbanymi gruzowiskami. Ścieżka zaprowadziła nas do zwodzonego mostku prowadzącego do niewielkiej elektrowni wodnej. Dalej płynął już Bóbr.
BOCZNYMI ULICZKAMI DO CENTRUM
Powoli robiliśmy się głodni, więc postanowiliśmy skierować się do centrum. Wybrałam ulice Drzymały, gdyż pamiętałam, że całkiem niedawno ją odnawiano. Teraz, w blasku słońca pokazała nam się w całej swojej urodzie. Za mostem kolejowym nie skręciliśmy jednak w stronę kościoła, choć ta droga wyglądała na zadbaną i często uczęszczaną (zwłaszcza po mszy w niedzielę), wybraliśmy jakąś boczna uliczkę, która przyciągała dziwnym urokiem. Szliśmy wzdłuż zrujnowanego zakładu, obok krzywego drewnianego płotka, jakiś ruin i nagle... znaleźliśmy się w reprezentacyjnej części miasta na deptaku.
GDZIE ZJEŚĆ
Planowaliśmy zjeść pierogi w "Ppierogarni z gitarą i piórem", jednak ku naszemu rozczarowaniu była zamknięta. "Kwestia smaku", którą też bardzo lubimy, była dla nas za daleko, a panujący zazwyczaj pod arkadami tłok nie odpowiadałby naszemu psu. Zdecydowaliśmy się więc na ogródek restauracyjny w Pizza Hut. I tu mile zostałam zaskoczona, gdyż kelnerka najpierw obsłużyła... psa, przynosząc mu miskę z wodą! O tym, jak smakowała pizza nie będę mówić, bo przecież to każdy wie (my lubimy)
W OCZEKIWANIU NA POCIĄG
Do odjazdu pociągu zostało jeszcze trochę czasu, więc w poszukiwaniu zieleni udaliśmy się do parku Paulinum. Po szumnej nazwie spodziewaliśmy się zadbanych alejek z ciekawymi gatunkami drzew i krzewów oraz ławeczkami. Znaleźliśmy się zaś w miejscu zupełnie zapuszczonym z zaśmieconym jeziorkiem na środku i kilkoma równie zaśmieconymi kamieniami. Jedynym jasnym akcentem tego miejsca były mini plakaty przygotowane przez dzieci w ramach jakieś akcji i nawołujące to porządku. Nikt się chyba jednak do nich nie stosował. O ile park wyglądał nędznie, o tyle osiedle domków jednorodzinnych na Górze Bohaterów wyglądało czysto i ciekawie. Architektom niektórych budynków trzeba przyznać, ze mieli bardzo bujną wyobraźnię projektując dachy, daszki, tarasy wkomponowane w strome zbocze.
Niestety tego, że mijamy Cmentarz Żydowski nie doczytaliśmy i tego miejsca, które mieliśmy o krok, nie odwiedziliśmy, nad czym ubolewam.
CZAS DO DOMU
Ostatnim punktem wycieczki był oczywiście dworzec kolejowy, na którym pożegnaliśmy Gui i wróciliśmy Domku pod Orzechem. Obawialiśmy się tej wycieczki, nie wiedząc, jak zachowa się nasz wiejski pies w środku miasta. Okazało się, że Gringo był nad wyraz spokojny. Owszem zatrzymywał się często obwąchując każdy krzaczek, jednak nie obsikiwał wszystkiego wokół, nie szczekał na psy i ludzi (no może z jednym wyjątkiem) a w kawiarni i w restauracji leżał posłusznie obok stołu nikomu nie przeszkadzając.
Na zakończenie zapraszam do lektury innych jeleniogórskich postów:
Poprzedni spacer ulicą Drzymały
Wzgórze Bolesława Krzywoustego
Lapidarium przy kościele Podwyższenia Krzyża Św.
Poprzedni spacer ulicą Drzymały
Wzgórze Bolesława Krzywoustego
Lapidarium przy kościele Podwyższenia Krzyża Św.
Gdy zobaczyłem wpis na temat Jeleniej Góry, od razu włączył mi się sentyment - 3 lata w liceum (popularnym Żeromie - wysiadając na PKP wchodzi się po schodkach na wzgórze obok dworca, potem prosto pod górę i zaraz szkoła), pobudki przed świtem żeby zdążyć na pociąg z Gryfowa i wschody słońca widziane zza szyb szynobusa Kolei Dolnośląskich. Wracałem z reguły deptakiem na PKS i po drodze częste wizyty w czekoladziarni firmy Wawel. Aż się rozmarzyłem, miło to wspominam. Pewnie byliście w weekend w Jeleniej? Sporo fajnych knajpek jest wtedy zamknięta - być może po południu niektóre otwierają, ale tylko niektóre. Paulinum jest zapuszczone, zdecydowanie bardziej zadbany jest park na wzgórzu Kościuszki, kawałeczek dalej. Chyba jednak deptak na 1 Maja i rynek z okolicami to taka wizytówka Jeleniej...no i anektowane wioski podgórskie! :)
OdpowiedzUsuńWiesz, Pawle, nie chcieliśmy łazić deptakiem i szukać kawy, a potem jedzienia, bo nie byliśy pewni, jak zachowa się nasz "wsiowy" pies. Pakr na Wzgórzu Kościuszki widziałam w czasie swojej poprzedniej wizyty, ale wtedy masakrycznie padało a ja przyjechałam rowerem. Nie miałam ochoty na spacer. Widać, że Jeleniej Górze potrzebne jest szersze spojrzenie, bo póki co zakamarki wyglądają tragicznie! Podobne do Twoich wspomnień mam ze swoich dojazdów na studia w Szczecinie, bo do liceum dojeżdżałam zatłoczonym autobusem MPK, w którym albo w ogóle nie widziałam okna, a jeśli nawet to było ono strasznie brudne, a zza szyby wyłaniał się pejzaż czysto industrialny górniczego miasta.
UsuńJelenią Górę znam, ponieważ często jeździmy w Karkonosze. Nie przypadła mi do gustu :)
OdpowiedzUsuńMnie podoba się Rynek, jest łądny i zadbany.
UsuńHo, ho! zjadł pół drzwi:-) te psy są nieobliczalne; mój Amik przeciął nam zębami pasy bezpieczeństwa, jak nożyczkami, kiedy zostawiliśmy go w aucie i zniknęliśmy z zasięgu wzroku, aby zrobić zdjęcia ruinie pałacu:-) psy zachowują się przyzwoicie, idąc ze swoim właścicielem, mają poczucie bezpieczeństwa; zazdroszczę Wam tych skał, kamieni, wyłaniających się na każdym kroku spod ziemi, Jeleniej nie znam, tylko przejeżdżaliśmy gdzieś bokiem w kierunku na Szklarską; pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńAno są! Faktycznie, skał ci u nas dosttek i są w zupełnie zaskakujących miejscach. Proponuję keidyś zatrzymać się na chwilę w Jeleniej, gdy następnym razem odweidzicie nasze strony.
UsuńKiedyś, daaaaaaaaaaaaaawno temu byłam w Jeleniej - fajne miasteczko:)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Maszrację, centrum jest bardzo fajne!
UsuńNie byłam jeszcze w Zielonej Górze, ale wszystko przede mną. :)
OdpowiedzUsuńPatrycjo, ta notka jest o zupełnei innym mieście! Zielona Góra leży w Lubuskiem, a Jelenia w Sudetach.
UsuńNigdy nie byłam w Jeleniej Górze :) Ale psiak spisał się na medal :D
OdpowiedzUsuńZgadza się, Gringo zachowywał się lepiej niż niejeden miejski pies.
Usuńjeszcze tam nie było, a widzę, że to bardzo klimatyczne miasto, śliczne, jesienne zdjęcia porobiłaś :-)
OdpowiedzUsuńJest klimatyczne, ale wciąz wiele jest jeszcze do poprawienia. Dziękuję :)
UsuńNie byłam jeszcze w tym mieście :) być może kiedyś odwiedzę :)
OdpowiedzUsuńPark bardzo ładny :) Nie byłam jeszcze w Jeleniej Górze, ale kto wie, może kiedyś odwiedzę :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w tym miejscu. Miło, że w pizzeri pies otrzymał wodę, rzadko się to zdarza
OdpowiedzUsuńW Pizza Hut to ponoć norma.
UsuńNigdy nie byłam w Jeleniej Górze, ale z chęcią kiedyś odwiedzę to miasto oraz miejsca, o których piszesz :)
OdpowiedzUsuńWarto zajrzeć do Jeleniej przy okazji wyjazdu w Karkonosze.
Usuńchyba nigdy tam nie byłam :) takie nieoczekiwane wypady są najlepsze
OdpowiedzUsuńMy lubimy zwiedzać, więc jeśłi jest okazja, korzystamy!
UsuńŁadne miejsce ja nigdy nie byłam w Jeleniej Górze, trochę daleko ode mnie
OdpowiedzUsuńZgadza się, sporo łądnych miejsc w Jeleniej można znaleźć.
UsuńNigdy nie byłam w Jeleniej Górze. Szczerze mówiąc nawet nie wiedziałam co jest tam ciekawego ;d
OdpowiedzUsuńPewnie jeszcze z innej strony Jelenią pokażę, bo jeździmy tam przy różnych okazjach, zwłaszcza zakupowych.
UsuńNigdy nie byłam w Jeleniej Górze, ale na pewno wybrałabym się do Sowy. Mam bzika na ich punkcie :)
OdpowiedzUsuńMy już też nie wyobrażamy sobie Jeleniej Góry bez odwiedzić w Sowie :)
UsuńJeszcze nie miałam okazji odwiedzić jeleniej Góry, ale chętnie bym się tam wybrała. : )
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam w tamtych rejonach. Może kiedyś to się zmieni.
OdpowiedzUsuńByliśmy latem!Śliczne miasto. A na starówce zjedlismy pyszny obiad w restauracji Shanghaj. W doborowym towarzystwie - przy stoliku obok zasiadał Zbigniew Zamachowski z rodziną:)
OdpowiedzUsuńNo to mieliście szczęście! Jelenia Góra przyciąga wielu ciekawych ludzi.
UsuńByłam ostatnio w Jeleniej Górze! My jedliśmy na rynku w jakieś włoskiej knajpce, której nazwy niestety nie pamiętam;/ nie słyszałam o "Pierogarni z gitarą i piórem", ale nadrobię przy najbliższej możliwej okazji:) Osobiście najbardziej zauroczyły mnie Cieplice:)
OdpowiedzUsuńZajdź przy okazji pobytu w Jelonce do Pierogarni, ma ciekawy klimat , a pogawędka z właścicielem to dodatkowa atrakcja!
UsuńNie znam Jeleniej wiec tym bardziej milo mi poczytac o tym miescie :D
OdpowiedzUsuńNo włąśnie, mnie często zdarza się czytać o miejscach, których nie znam i dzięki blogom wiem, co warto zobaczyć!
UsuńPiękne widoki są w tym mieście. Ono ma po prostu swój urok.
OdpowiedzUsuńJest urokliwe, ale trzeba w nie jeszcze włożyć masę pieniędzy!
UsuńW Jeleniej Górze jeszcze na nie było, jednak mimo to lubimy takie spacerki
OdpowiedzUsuńDla mnie to drugi koniec Polski i cieszę się, że mogłam poczytać choć troszkę i tym miejscu :)
OdpowiedzUsuńW czytaniublogów to lubie najbardziej, widzę miejsca gdzie jeszcze mnie nie było :)
UsuńBardzo ładnie tam jest. Mam nadzieję, że się kiedyś wybiorę :)
OdpowiedzUsuńByłam raz w Jeleniej Górze - jeszcze jako dziecko i niewiele pamiętam. Z chęcią się wybiorę jeszcze raz :)
OdpowiedzUsuń