Większość śladów było już
przyprószonych stale padającym śniegiem. Jeśli trafiało się na
trop świeży z widocznymi jeszcze kuleczkami zbitego śniegu , jaki
tworzy się w trakcie biegu po mokrym puchu, to należało
przypuszczać, że zwierzę przebiegło chwilę przed nami.
Najczęściej te świeże ślady należały do moich psów. W pewnej
chwili jednak psy zniknęły między drzewami. Szłam zwierzęcą
ścieżką zastanawiając się, kiedy szedł właściciel nóg
zakończonych racicami, głęboko zapadającymi się w mokrym świeżym
śniegu. Przyglądałam się ledwo co utoczonym maleńkim śnieżkom
otaczającym ślady oraz wydłużonej pociągłej rysie, która
wskazywała na kierunek marszu. Nagle podniosłam głowę i …
Ale zacznijmy od początku...
Nadzieja na białe święta znikała
wraz z podmuchami halnego wiatru i topniejącymi burymi łachami
szreni.
Niespodziewanie w noc poprzedzającą
Wigilię Bożego Narodzenia zaczęły sypać drobne śniegowe
płateczki, powoli zabielając łąki. Nie był to jeszcze wielki opad,
ale zrobiło się nastrojowo. W ciągu dnia napadało jeszcze trochę
i do Wigilii siadaliśmy, mając za oknem wszechobecną biel.
Temperatury oscylowały w granicach
zera, więc śniegu na przemian ubywało i przybywało. Potem zaczęło
wiać i tu i ówdzie potworzyły się zaspy.
Mimo uciążliwego wiatru zdecydowałam
się wejść na Blizbor, mając nadzieję na urokliwe widoki.
Domyślałam się też, że wśród drzew wiatr będzie słabszy.
Nie pomyliłam się, gdy tylko dotarłam
do pierwszych drzew wiatr zelżał a wędrówka stała się
przyjemną. Zachwycałam się ośnieżonymi gałązkami brzóz i
czapami puchu na świerkach. Fotografowałam „polukrowane” listki
i porosty, wdychałam czyste, chłodne powietrze i rozkoszowałam się
nieprawdopodobną ciszą.
Szłam po dziewiczym śniegu, gdyż
młody puch przykrył wszystkie ślady. Czasem szłam po powierzchni
lodoszreni, czasem zapadałam się głęboko, gdyż w lesie
utrzymywał się jeszcze poprzedni śnieg.
Spotkanie
Ślady świeże pojawiały
się rzadko. Przyglądałam się ledwo co utoczonym maleńkim
śnieżkom otaczającym ślady oraz wydłużonej pociągłej rysie,
która wskazywała na kierunek marszu. Nagle podniosłam głowę i …
stanęłam oko w oko z … szaro-burym właścicielem tropów. Miałam
przed sobą dzika. Staliśmy naprzeciwko siebie, oboje zdumieni i
zaskoczeni obecnością tego drugiego. Potem dzik ruszył dalej w
jedną a ja w drugą stronę.
Dopiero po chwili wróciły zziajane i
szczęśliwe psy. Na gruzowisku szczytowym Blizbora nie było żadnych
śladów. My byliśmy tego dnia pierwsi. Stałam chwilę,
przypatrując się chwiejącym się na wietrze i uginającym pod
podmuchami brzozom, zaskoczona bezruchem niższych choinek. Stojąc
na szczycie, byłam całkowicie osłonięta od wiatru. Magia Góry.
Schodziliśmy przecinką. Najpierw psy,
potem ja. Przecięłam drogę gruntową na górny asfalt i poszłam
na łąki poniżej. Tam czekało mnie jeszcze jedno niespodziewane
spotkanie...
I podobnie jak poprzednio najpierw
zgubiłam gdzieś psy, które pewnie pobiegły do Przecznickiego
Potoku, którego szemranie dochodziło do moich uszu ze sporą
intensywnością.
Kruki
Głośniejsze jednak od szumu wody było
intensywne krakanie. Zaczęłam rozglądać się po niebie w
poszukiwaniu źródła dźwięku, gdy nagle między gałązkami
brzozy, ostatniej jaka dzieliła mnie od otwartej przestrzeni łąk
pod Stożkiem zobaczyłam żerujące stado kruków. Majestatyczne,
piękne ptaki były zaledwie kilka kroków ode mnie. Jeszcze nie
zostałam przez nie spostrzeżona i mogłam podziwiać czarne
sylwetki na śniegu. Jak na złość, aparat zbuntował się pod
wpływem zimna i wilgoci. Udało mi się zrobić tylko kilka ujęć,
a tych ostrych wyszło naprawdę mało.
W końcu kruki dostrzegły mnie i
wzbiły się w powietrze. Usiadły na pobliskich drzewach i czekały,
aż intruz się oddali. Poczekałam na psy, gdyż malutki Riko
wyglądał na skonfundowanego obecnością wielkich ptaszydeł.
Ptaki odprowadziły nas aż do asfaltu, a potem wróciły na łąki.
My zaś skierowaliśmy się do Leśnego Kurortu, by odstawić
zmęczonego spacerem psa i życzyć sąsiadom wesołych świąt.
A u mnie jak w kalejdoskopie. W weekend napadało śniegu tylko po to... by w Wigilię zupełnie zniknąć... i na pierwszy dzień świąt znów pokryć świat na biało... a dziś śnieg w zdecydowanej opozycji... ech... zimowa depresja się pogłębia. Muszę chyba przyjąć zwiększoną dawkę antydepresantów (czyt. pączków😂). A dzika udało mi się w ubiegłym tygodniu spotkać. Tuptał sobie w pewnej odległości i nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Pozdrawiam cieplutko 🙂
OdpowiedzUsuńMNie śnieg nie przeszkadza, bo rower na strychu wisi, ale chlapy pośniegowej nie lubię. Antydepresanty wskazane- ja ratuję się gorącą czekoladą. Byle do wiosny.
UsuńAle ekstra, zimowe spotkania ze zwierzętami mają swój urok! :) oko w oko - ile metrów mniej więcej od Ciebie stał dzik?
OdpowiedzUsuńTo było nie więcej niż 3 metry. Przez chwilę nawet się bałam. Na szczęście to było jedno zwierzę, więc pewnie było nie mniej wystraszone ode mnie.
UsuńJeśli jest zima to musi być śnieg. Wogóle mi on nie przeszkadza, wręcz przeciwnie nadaje podczas Świąt i nie tylko niezwykły nastrój:)
OdpowiedzUsuńSpotkanie z dzikiem, no mogło być nie ciekawie. Dobrze, że psy też tam były...
Psy prawdopodobnie doprowadziły do całej sytuacji, płosząc zwierzę, które poszło wprost na mnie. CO się tyczy śniegu, to akceptuję jego obecność, jako nieodzownego atrybutu zimy. Jeśłi jest go dużo, to potam latem nie grozi nam susza.
Usuńu mnie co chwile inaczej raz zima raz wiosna :D :D
OdpowiedzUsuńNo tak! Ja już dziś też mam wiosnę.
Usuńu mnie śniegu brak, pogoda jesienna i ciepło.piękne opowiadanie
OdpowiedzUsuńDziękuję, lubię, gdy tekst ma nie tylko treśc, ale i formę i nad tym pracuję.
UsuńU mnie przez chwilę sypał śnieg, ale po godzinie już go nie było... Achhh... Marzą mi się prawdziwe białe święta :) Może w przyszłym roku się uda ;)
OdpowiedzUsuńMy rok temu mieliśy wiosnę w grudniu, w tym roku otrzymaliśy taki świąteczny prezent.
UsuńAle piękna zima u Ciebie. U mnie też padał śnieg, więc troszeczkę poczuliśmy ten klimat świąteczny ;)
OdpowiedzUsuńW IZerach zawsze jest pięknie.
UsuńPadający śnieg niesamowicie oczyszcza powietrze. Z lubością wtedy wciągam woń powietrza, która przypomina mi zapach powieszonego na wietrze prania.
OdpowiedzUsuńJa lubię jeszcze takie ozonowe po burzy.
UsuńMacie rację, zapach czystego powietrza jest niesamowity. Czasem, zwłaszcza zimą w trakcie odwilży można wyczuć zaskakującą woń lilii. Nie potrafię wytłumaczyć tego zjwiaska, ale tak już jest. Początkowo, jeszcze w Trzebiatowie, myślałam, że to perfumy sąsiadki, która właśnie opuściła klatkę schodową, ale tu w górach nie mam sąsiadki. Zatem zaskakujący zapach pochodzi z powietrza.
Usuńuwielbiam kiedy pada śnieg, spacery po lesie mają wtedy niezapomniany klimat :) teraz raczej bardziej mamy wiosnę/jesień niż zimę a szkoda :) zazdraszczam tych pięknych widoczków.
OdpowiedzUsuńW górach zawsze można liczyć na trochę zimowych, śnieżnych dni.
UsuńAle piekna zimowa aura, bardzo zazadroszcze bo u mnie w ogole nie jest bialo w te Swieta ;)
OdpowiedzUsuńJak tam jest tak przepięknie! Aż samej mam ochoty na taki zimowy spacer :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
FotoHart Blog ♥
Zgadza się, aura odpowiednia na spacery.
UsuńAle piekne zdjecia! I przepiekne widoki
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńPiękne zdjęcia.Ja miałam tylko trochę śniegu ,przez jeden dzień.
OdpowiedzUsuńUwilbiam kiedy tego śniegu napada i jest ten zimowy klimat. U mnie od 2 dni odwilż... :/
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej na Twoich zdjęciach mogę sobie pooglądać śnieg:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
Łap go pełnymi garściami!
UsuńPrzepiękna zima ja też chcę taki piękny czas..
OdpowiedzUsuńU mnie śnieg był tylko na wsi. Jak wróciłam do miasta, znów wdepnęłam w kałuże, które powstały na wskutek roztopionego śniegu :/
OdpowiedzUsuńWiesz, u nas wyglądało to podobnie. Śnieg kończył się u podnórza gór.
UsuńPiękna zimowa aura. Niestety u mnie zero śniegu.
OdpowiedzUsuńU mnie już dzisiaj też znowu jesień.
UsuńBiałe święta w ostatnich latach przypadają bardziej na Wielkanoc niż Boże Narodzenie. A mi brakuje tego dźwięku chrupania śniegu pod butami. Najpiękniej jednak zima wygląda w górach, lasach...
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest u nas i Wielkanoc i Boze Narodzenie na biało.
UsuńFantastyczna wycieczka , nastrojowe widoki.
OdpowiedzUsuńŻałuję, że mnie tam nie ma.
Serdeczne pozdroweinia znad sztalug malarskich przesyła Krystyna
Zgadza się, śnieg potrafi namalować nastrój :)
UsuńU mnie troszkę było śniegu, tak to był deszcz, plucha i wszędzie błoto. Śnieg zawsze dodaje uroku ma święta ale nie tym razem
OdpowiedzUsuńMy uwielbiamy szukac tropów w lesie dzikich zwierząt to świetna zabawa i sporo mozna się nauczyć
OdpowiedzUsuńWidzę, że u Ciebie biało. U mnie nadal śniegu brak :/
OdpowiedzUsuńAniu, miałaś emocjonujące spotkanie. Sądzę po sobie: kiedyś w lesie wyszło na mnie stado dzików, a ja kątem oka szukałem już odpowiedniego konaru dla ratowania się ucieczką. Dziki odeszły, a znajomy myśliwy powiedział mi, że każda zwierzyna w lesie wie, kto jest największym drapieżcą i unika go.
OdpowiedzUsuńUnika człowieka.
A rozlazła ciapa pośniegowa faktycznie ładną nie jest.
Ale piękna zima! :) Uwielbiam takie ośnieżone krajobrazy! U mnie w tym roku śnieg stopniał przed Wigilią. Na szczęście przed Pierwszą Gwiazdką nieco poprószył ;) A teraz znowu jest szaro-buro i ponuro :/
OdpowiedzUsuńO matko ja gdybym zobaczyła dzika, pewnie uciekłabym gdzie pieprz rośnie :P Piekna zima, ja miałam okazję oglądać taką w Zakopanem kilka dni temu :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam czytać Twoje wpisy :) Takie wciągające opowiadania, że czuję się jakbym czytała najlepszą książkę :)
OdpowiedzUsuńU nas był śnieg bardzo krótko, obecnie jesiennie, choć wolę myśleć, że już wiosennie. ;)
OdpowiedzUsuńUwielbiam takie zimowe spacery, podziwiając otaczającą faunę i florę.
OdpowiedzUsuń