Weekend zaskoczył nas cudowną zimową
pogodą, była to kwintesencja zimy: lekki mróz, ostre słońce,
brak wiatru i migocący na słońcu zmrożony śnieg. Idealne warunki
na wszelką aktywność na świeżym powietrzu. O ile w piątek i
sobotę spacerowałyśmy z sąsiadką z domku pod lasem i jej
dziećmi, o tyle niedzielę postanowiłam uczcić w sposób
wyjątkowy.
Spacer po zmrożonym śniegu
Spakowałam się wyjątkowo starannie-
termos z gorącą herbatą, koc, ręcznik, aparat fotograficzny i
kamerka gopro. Tak, tak... nawet z kamerą się przeprosiłam!
Celem mojego spaceru był niewielki
wodospad i zatoczka na Przecznickim Potoku. Taki wybór spowodowany
był chęcią wykorzystania słońca i wędrówką osłonecznionymi i
ośnieżonymi łąkami.
Gdy wyszłam z lasu, najpierw
usłyszałam radosny śmiech, to na przeciwległym stoku szczęśliwa
gromadka zjeżdżała z górki na sankach. Szłam po migotliwym
śniegu, rozkoszując się rozległymi widokami na góry i pogórze. Tylko dalekie Kaczawy widać było jak przez mgłę- nie była to
jednak zwykła mgła- ciśnienie sprawiło, że wszystkie pyły
osadzały się nisko nad ziemią otulając wioski i miasteczka
smogiem i zaciemniając pejzaż podgórski.
Zima w Górach Izerskich
Obserwowałam zwierzęce
tropy. W świeżym śniegu idealnie można było rozpoznać ślady
jeleni, saren, dużych i małych psów. W zaroślach dochodziły do
tego ślady zajęcy, lisów i malutkie ślady mieszkańców koron
drzew, prawdopodobnie wiewiórek.
Najciekawsze jednak okazały się znaki
pozostawione przez moje ulubione ptaszydła. Samych kruków dziś nie
widziałam, ale pozostawione przez nie wiadomości były arcyciekawe.
Na śniegu odbiły się nie tylko trójkątne znaczki ich łapek, ale
także długie potrójne krechy pozostawione przez ocierające o
śnieg wystające pióra skrzydeł. Szybko zorientowałam się, że
oglądam zapis polowania. W miejscu, gdzie dopadły ofiarę wykopany
był sporej wielkości dołek, nie myślałam, że goniąc zdobycz
potrafią wryć się tak głęboko w zmarzniętą przecież ziemię.
Pamiętając taniec kruków, jaki obserwowałam kilka tygodni
wcześniej w tym samym miejscu próbowałam w wyobraźni odtworzyć
ich ruchy i całą akcję.
Kruki to naprawdę niezwykłe ptaki.
Przygotowanie do pierwszego morsowania
Dotarłam do mojej zatoczki. Jesienią bardzo dokładnie sprawdziłam jej dno i posprzątałam mini plażę, by teraz móc swobodnie przygotować się do wejścia do wody. Rozłożyłam koc, ubrania powiesiłam na najbliższym drzewku i w sportowej bieliźnie weszłam do lodowatej wody. Choć... nie. Nie była lodowata, bo przecież powietrze, mimo słonecznych promieni prześwitujących przez nagie gałęzie miało temperaturę ujemną, a woda płynęła, więc była od powietrza cieplejsza.
Weszłam do strumienia i zaczęłam się
zanurzać. Spodziewałam się, ze będzie zimniej, bo gdy brodziłam
początkowo czułam miliony igiełek. Tym razem poczułam przyjemne
łaskotanie. Na pierwsze zanurzenie to wystarczyło.
Ostrożnie
balansując po mulisto-kamienistym dnie wyszłam z wody. Ze
zdziwieniem stwierdziłam, że nie trzęsę się z zimna ( a tego
obawiałam się najbardziej). Wręcz przeciwnie. Jest mi ciepło i
mogę bez problemu dokładnie wytrzeć się ręcznikiem i założyć
suche ubrania. Po nałożeniu wszystkich warstw sięgnęłam po
termos, który przyjemnie grzał mnie w dłonie i zgodnie z
zaleceniami wypiłam gorącą herbatę z miodem.
Potem dokończyłam pakowanie i nie
spiesząc się wróciłam do domu na obiad.
Jak zostać morsem
Gdyby kilka lat temu ktoś zaproponował
mi zimową kąpiel w Bałtyku, pewnie bym go wyśmiała. Potrzebowałam
czasu, by oswoić się z myślą, że w lodowatej wodzie wcale nie
jest nieprzyjemnie. A kąpiel w Bałtyku może przynosić radość
o każdej porze roku.
Pamiętam wielkanocny spacer nad morzem
w towarzystwie Chudej, Syna i Synowej (zapraszam na ich blog: http://www.przyra.pl/). To wtedy za przykładem Agaty zdjęłam
buty i w płaszczu, ale boso szłam brzegiem morza. Fakt, dzień był
słoneczny i dosyć ciepły (jak na wczesną wiosnę) . Potem
dowiedziałam się, że Agata morsuje i to chyba stało się
impulsem, który sprawił że moje pojedyncze próby biegania boso po
balkonie zamieniłam na bardziej regularne spacery. Dopiero jednak
zamieszkanie w Izerach i fakt, że śnieg ma się zaraz za progiem
pozwoliły mi na regularne bose spacery. Ale do kąpieli
przygotowywałam się mentalnie cały rok i wpisałam ją do
postanowień noworocznych.
Zatem to pierwsze postanowienie
noworoczne mogę już odhaczyć. Jestem MORSEM.
Jeśli dotarliście aż tutaj i nie jest Wam zimno, zapraszam na wirtualny spcer zapisany kamerką gopro.
Wow... Jestem pod wrażeniem. Nie wiem czy kiedykolwiek odważę się na taką kąpiel. Przyznaję jednak z całym szacunkiem, że cudownie to wyglądało. A sam spacer , wśród tego śniegu... Extra.
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Wiesz, najważniejsze dzieje się w głowie. Jeśli tylko uda się przestawić swoje myślenie z "to nie dla mnie" na "ja też mogę", to potrafimy zrealizować najśmielsze marzenia.
UsuńUwielbiam taka zimę z lekkim mrozem i błękitnym niebem. Gratuluje morsowania,ja póki co, to tylko patrzę i podziwiam, jakoś nie mam odwagi.
OdpowiedzUsuńJa też, dlatego sfilmowałam fragmenty spaceru, bo dzień był wyjątkowo piękny. Wiesz, często spotykam się ze sformułowaniem, ze jestem odważna, bo to, czy tamto. A ja pamietam czasy, gdy bałam się swojego cienia. Chcieć to móc.
UsuńWariatka 😉😂
OdpowiedzUsuńA dziękuję. Mój Ślubny mówi to samo.
UsuńPodziwiam! Oglądałam relacje na Instagramie. Szacun! Ja zamarzam przy -1 ubrana w najcieplejszą kurtkę, czapkę i rekawiczki
OdpowiedzUsuńKIedyś marzłam przy dodatnich temperaturach, a woda w Bałtyku zawsze była za zimna.
UsuńA Gringo nie miał tyle odwagi:-)
OdpowiedzUsuńMam poniżej potok z zatoczką ... Aniu, nie kuś, bo ja dopiero dwa razy dreptałam boso po śniegu:-)
Gringo generalnie nie jest fanem kąpieli. Nie tylko zimowych. Mario, będę kusić ;) Pierwszy krok już zrobiłaś!
UsuńGratuluję odwagi tak naprawdę ja tego bym nie zrobiła.. Brrr zimno.. Ale jeszcze raz gratuluję..
OdpowiedzUsuńDziękuję. NIe wiem czy to odwaga, czy ciekawość ;)
UsuńPowtarzam sie ale mega Cie podziwiam, ja naleze do cieplolubow ;)
OdpowiedzUsuńJa też lubię ciepełko :)
Usuńpodziwiam!!! Kurcze jak tak patrze to też bym chciała
OdpowiedzUsuńpamiętam jak 2 lata temu po wyjściu z sauny tarzałam się w śniegu - to było świetne!
MArzy mi się sauna, mam nawet pomysł, gdzie ją umieścić.
UsuńBrawo Ty. Muszę kiedyś też spróbować zanurzyć się w takiej zimowej kąpieli ;)
OdpowiedzUsuńTo naprawdę mega uczucie!
UsuńO rany....dotarłam do końca wpisu i mocniej otuliłam się szalem... szacunek!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy:)
I to pisze fanka kawy na balkonie w mroźny dzień ;)
UsuńNo ale UBRANA w czapkę, szalik i kurtkę...taka subtelna różnica;)))))
Usuńjejku, brawo, wiem , że morsowanie hartuje nie tylko ciało i ale i ducha, lubię skrajne temperatury, nie jest dla mnie problemem prosto z jacuzzy wejść do groty lodowej ale temu bym chyba nie podołała.
OdpowiedzUsuńTo chyba podobne uczucie, więc dałabyś radę ;)
UsuńTylko coraz bardziej utwierdzasz, Aniu, w przekonaniu, że w Lasku faktycznie żyją same pozytywne "świry i wariaty" :D
OdpowiedzUsuńFersztel wyzwala w ludziach różne talenty ;)
UsuńOd pewnego czasu zastanawiam się nad zostaniem morsem u mnie w mieście ich jest bardzo dużo.
OdpowiedzUsuńWarto spróbować! Zwładzcza, gdy jest z kim!
UsuńGratuluje odwagi. Ja jestem ciepłolubna i chyba nigdy bym się nie zdecydował wskoczyć do zimnej wody i to zimą
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńWidziałam na insta. Podziwiam Cię, ja bym nie dała rady.
OdpowiedzUsuńDziękuję! Z tej relacji w instastory jestem dumna
UsuńWow! Gratuluję takiej odwagi. Nie wiem czy ja zdecydowałabym się na taką lodowatą kąpiel :) To musiało być naprawdę ciekawe doświadczenie :)
OdpowiedzUsuńDziękuję. Bardzo ciekawe, warto spróbować.
UsuńWszystko się zmienia a Ty nie. Wciąż jak dawniej nierozważna i szalona a przy tym...
OdpowiedzUsuńA przy tym tak samo chuda chicałeś dodać 😂
UsuńZaraz tam chuda. Zresztą Chudą już masz w rodzinie. Co miałem dodać ? Po co cokolwiek dodawać skoro wie się to od dawna. Moczysz się z wdziękiem.
Usuńwow ależ się hartujesz, to niesamowicie zdrowe i jak widzę sprawia wiele radości :-)
OdpowiedzUsuńOj,radocha niesamowita! I satysfakcja.
Usuńod zeszłego roku zastanawiam się nad morsowaniem, kto wie może się skuszę :)
OdpowiedzUsuńMyślenie to połowa drogi. POWODZENIA!
UsuńGratuluję, mnie by chyba nie było na coś takiego stać ;)
OdpowiedzUsuńTo tylko zmiana myślenia.
Usuńfajna sprawa !!! sama się kąpałam zimą i ogólnie żeby ciało przyzwyczaić do zimnego to niezależnie od pory roku wychodząc spod prysznica płuczę się pod zimną wodą :D
OdpowiedzUsuńRobię podobnie.
UsuńPodziwiam, morsowanie to nie dla mnie. Za zimą i zimnem nie przepada. ;)
OdpowiedzUsuńTo właśnie jest pomysł na polubienie zimy!
UsuńPodziwiam i chylę czoła! :) Mam kilku znajomych, którzy są Morsami, ale ja bym się chyba nie odważyła :D
OdpowiedzUsuńZnajome Morsy to chyba dobra motywacja do działania!
UsuńJakoś dziwnie zimno mi się zrobiło, chyba założę drugi sweter.
OdpowiedzUsuńAniu, skoro codziennie zanurzam się w lodową czeluść warsztatu, czy mogę się nazywać morsem?
Całymi godzinami pracujesz w zimnie, a zadrżałeś na widok kąpieli w zimowym strumyku? Oj Krzysiu ;)
UsuńA bo ja przy próbach hartowania dostaję kataru i już. Po pracy wyłazi ze mnie zimno, więc muszę mieć ciepełko. 23 stopni to akurat.
UsuńNo 23 to już trochę za dużo ;)
UsuńJestem pod wrażeniem. Ja raczej bym się nie zdecydowała .:)
OdpowiedzUsuńNie lubię zimna i mrozu, dlatego ogromnie cię podziwiam. Mnie nie chce się nawet z domu wychodzić, a co dopiero poddawać się takim lodowatym kąpielom.
OdpowiedzUsuńPrzez lata też mi się nie chciało, ot tak mnie naszło przy pięćdziesiatce.
Usuń