Roma Fiszer "Kilka godzin do szczęścia"
Powieść zapowiadała się na wciągającą opowieść o pogmatwanych losach wojennego dziecka. Główna bohaterka, będąc już babcią dowiaduje się, ze została adoptowana w dramatycznych okolicznościach i próbuje odnaleźć swoje korzenie. W tym celu zabiera córkę i dorosłą wnuczkę na Kaszuby. Wątek podróży w przeszłość, poszukiwania rodziny i nawiązywania relacji wydawał mi się ciekawy, więc z ciekawością zasiadłam do lektury. Niestety po godzinie wątek został rozwiązany, rodzina odnaleziona, apotem były już tylko nudy. Książki nie ratowały nawet opisy zabytków, które zostały wplecione sztucznie. I o ile kunsztowne opisy architektury i dywagacje historyczne Hermana są zupełnie na miejscu i wciągają czytelnika w przeszłość, o tyle u Fiszer zupełnie się nie kleją z resztą fabuły. Szkoda, że autorka zmarnowała całkiem ciekawie zapowiadający się wątek, wikłając bohaterki na siłę w absurdalne związki emocjonalne zamiast przedstawić fascynujące poszukiwania swojej tożsamości.Agnieszka Lis "Samotność we dwoje"
W sumie sama zastanawiam się, dlaczego dałam autorce drugą szansę. Chyba dlatego, że zbiera dosyć dobre recenzje na forach kobiecych. Po "Pozytywce", która moim zdaniem już byłą niewykorzystanym potencjałem, pomyślałam, że może inne powieści są lepsze. W ręce trafiła mi "Samotność we dwoje". Książka jest pamiętnikiem faceta, który sam ie wie czego chce. Ma żonę, kochankę i nie potrafi się zdecydować, co jest w jego życiu ważne. Do tego pojawiają się te same schematy jak w "Pozytywce"- silna kobieta robiąca karierę, bo w życiu prywatnym się nie układa, prostytutka podchodząca do swej profesji biznesowo i koniecznie utrata dziecka. Nawet epilog, w którym jest żyli długo i szczęśliwie, wygląda podobnie. Nie podejrzewam, bym sięgnęła jeszcze po jakąś powieść pisarki.Justyna Chrobak "Zapach miłości"
W wypadku tej powieści trudno mówić o niewykorzystanym potencjale, bo tego potencjału nie było. Pisarka próbowała chyba wykorzystać motyw z "Masz wiadomość", czyli facet, w który zakochuje się bohaterka okazuje się być menażerem konkurencyjnej firmy. Niestety książka napisana jest źle. Język powieści przypomina trzecie parzenie herbaty marki "Minutka", podobnej jakości jest też fabuła. Rzadko zdarza mi się nie kończyć książki, którą zaczęłam czytać. Tej nie skończyłam, bo kaleki język po prostu mnie zmęczył.
Chyba muszę zrobić sobie wakacje od prozy kobiecej i poszukać czegoś ambitniejszego, ale póki co przyniosłam z biblioteki kolejne trzy powieści polskich autorek. Zobaczymy, czy to była słuszna decyzja.
polecam Jakuba Małeckiego !
OdpowiedzUsuńProblem w tym, że ja lubię obyczajówki.
UsuńDobrze wiedziec. Napisze jednak, ze czesto sugeruje sie okladka I te powiesci typu Harlequiny z pieknymi paniami na okladkach mnie odstraszaja! Moja pierwsza powiesc Tez miala taka okladke ha, ha...
OdpowiedzUsuńMasz rację, te piękne panie powinny mnie zaalarmować ;)
UsuńJak nadarzy się okazja podrzucę Ci Murakamiego. Ja mam mało czasu na książki więc czytam tylko pewniaki.
OdpowiedzUsuńTeż już o nim myślałam.
UsuńObraziłam się na M.Obuch, kiedy czytałam "Łopatą do serca" i znalazłam takie zdanie ... wyglądała jak stara baba z Podkarpacia ...; książka nie najwyższych lotów, i straciła we mnie czytelniczkę:-)
OdpowiedzUsuńJakoś się nie dziwię. Tez bym się obraziła :)
UsuńMario z P. uwielbiam takie chwile na blogach - czytam i nagle wybucham śmiechem!
UsuńAkurat te książki nie trafiły w moje ręce. Ale już nie raz miałam tak, że nie dałam rady przeczytać książki. Czasem jest to wina stylu pisania, czasem po prostu treści. Daję szansę książkom które np. słuchałam w formie audio i nie dałam rady. W takich wypadkach czasem winny jest lektor a nie pisarz i sama książka jest wartościowa. I szczerze się przyznaję, że często sięgam po polskich pisarzy.
OdpowiedzUsuńJakoś cięzko mi przekonać się do audiobooków i ciągle czytam papierowe książki, ale praktycznie przestałam kupować (no chyba, że to Tokarczuk, wtedy muszę) i lubie polską literaturę, gdzie wiem, że za formę odpowiada autor a nie tłumacz (kiedys pisałam o tłumaczeniach Pinokia)
Usuńpisać każdy może ale nie każdy musi publikować, o czym nie wszyscy wiedzą ;)
OdpowiedzUsuńwrogów mam pod dostatkiem, dlatego wystrzegam się pisania o "blogerkowych" powieściach
Świetnie ujęte.
UsuńOch, nie ma nic gorszego niż niewykorzystany potencjał- nie ważne jaki gatunek literacki - zawsze pozostaje jakiś żal. Rzadko sięgam po obyczajówkę więc szansa że trafię na te książki jest minimalna... ale będę się wystrzegać:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Masz rację. Czytasz tekst na skrzydełku, wydaje się super, a potem klapa.
UsuńNie ma naprawdę nic gorszego niż niewykorzystany potencjał książek i stracony czas na ich przeczytanie.Smutne ale jakże prawdziwe :(
OdpowiedzUsuńWidzę, że się zgadzamy.
UsuńNie znam żadnej z tych książek, natomiast Justyna Chrobak wydała kolejne książki i uważam, że "Trzy razy M" naprawdę jest warta przeczytania :)
OdpowiedzUsuńOd tego debiutu, który Cię nie zachwycił minęło 8 lat, może więc warto dać autorce szansę...
UsuńObawiam się, że po J. Chrobak już nie sięgnę, a pani Lis miała dwie szanse:przeczytałam "Pozytywkę" i odczucia miałam podobne.
UsuńWidzę, że nic nie straciłam nie chwytając za te książki. ;)
OdpowiedzUsuńPolecam w takim razie obyczajówki Beaty Majewskiej lub powieści obyczajowo erotyczne które wydaje pod pseudonimem Augusta Docher.
OdpowiedzUsuńCałe szczęście żadnej z tych książek nie czytałam. Najbardziej mnie rozśmieszyło porównanie do parzenia herbaty, przy trzeciej książce. Jak lubisz kobieca literaturw to "Czereśnie muszą być dwie" albo całą twórczość Gargaś będzie idealna ;)
OdpowiedzUsuńNa szczęście nie czytałam tych powieści😊 dziękuję za ostrzeżenie😂
OdpowiedzUsuńLubię sięgać po obyczajówki, dobre obyczajówki. Twoje porównanie do "Minutki"mówi samo za siebie 😁😁😁 po tę powieści na pewno nie sięgnę. Lubię gdy akcja porywa, a nie po kilkudziesięciu stronach finał jest znany.
OdpowiedzUsuńNie czytałam żadnej z tych książek i w sumie to dobrze. Nie mam ochoty marnować swojego czasu, a czytać i tak mam co.
OdpowiedzUsuń