Do niedawna obejście Domku pod
Orzechem zamieszkiwały trzy koty, pies, 10 kur, dwie kozy,
ropucha,klika padalców i jaszczurek pod murem oraz niezliczona
ilość sikorek w otworach wentylacyjnych. Z nadejściem wiosny
zwłaszcza te ostatnie budzą nas ptasim rejwachem. Nie o sikorkach
jednak dzisiaj a o kozach i małych koźlętach.
W październiku nasze kozy odwiedził
bieluśki amant z sąsiedniej wsi. Piękny,młody i jurny kozioł o
ślicznej bródce i meczeniu w trakcie mutacji.
O tym, że wspólne zabawy na pastwisku
przyniosły spodziewany efekt zaczęliśmy się przekonywać zimą,
gdy obie kozy zrobiły się równie okrągłe, jak Gui pod koniec
ciąży. Z tym, że o ile na narodziny małej M. czekaliśmy 9
miesięcy, o tyle kozy chodzą w ciąży tylko przez pięć. Gdy więc
nadszedł marzec, zaczęliśmy się przygotowywać na powiększenie
koziej rodziny. I choć przeczytałam dwie mądre książki i mnóstwo
innych informacji, to przyznam, że miałam ogromną tremę, prawie
tak, jakbym sama te koźlęta miała urodzić.
Okazało się jednak, że natura przez
wieki sama sobie radziła, więc i tym razem oba kozie porody były
niezwykle szybkie.
Pierwsza poradziła sobie Jenka,
obdarowując nas ślicznymi maluchami w połowie marca. Dwie kózki
zostały nazwane Jaskier i Jolanda. Na Pawettę czekaliśmy kolejne 4
dni, wiedząc już mniej więcej czego oczekiwać. A ona i tak nas
zaskoczyła. Dzień było pogodny, więc wyprowadziłam ją na
spacer. Potem, gdy zaczął dąć zimny wiatr, zamknęłam w
zagródce. Było popołudnie. Przyszły moje sąsiadki obejrzeć małe
koźlęta Jenki. Przez chwilę postałyśmy w koziarni, Zośka
pogłaskała maluszki. Zastanowiło mnie zachowanie Pavki, która nie
skoczyła na ścianki boksu, swoim zwyczajem, tylko stała spokojnie.
-Chodźcie, bo chyba Pawetta będzie
rodzić.-powiedziałam do sąsiadek. Zdążyłyśmy wypić herbatę,
gdy usłyszałam ciche i cienkie meczenie.
-Oj, chyba się mi kozy
rodzą.-krzyknęłam do dziewczyn, biegnąc do koziarni.
Miałam rację. Na sianie leżały dwa
maleństwa poowijane jeszcze w swoje błony. Pawetta świetnie
sprawdziła się jako matka, szybko wylizując swoje dzieci, które
kilkanaście minut później już próbowały wstawać i szukać
nabrzmiałych od mleka strzyków. Maluchy, jako że spodziewaliśmy
się ich na św. Patryka, zostały nazwane Patryk i Patrycja. Patryś
jako jedyny ma czarne łatki.
Posprzątałam, dorzuciłam świeżego
siana, by wszystkim było miękko i wygodnie.
A potem z sąsiadką, która przecież
w urodziła w listopadzie swojego Jasia wzdychałyśmy, że tak to
można rodzić. Szybko i sprawnie.
Dziś koźlęta mają już ponad trzy
tygodnie. Są rozbrykaną ferajną, która sprawia, że pokładamy
się ze śmiechu, obserwując ich wyczyny. No i mamy mnóstwo gości,
dla których kozia terapia jest doskonałym lekiem na stres, a dla
dzieci cudowną lekcja przyrody.
Muszę przyznać, że największym kozim tatą okazał się Ślubny, który wprost przepada spędzać z nimi czas, Przygotował nawet dla nich plac zabaw!
W weekend gościliśmy moich bliskich. Marysia, moja bratanica, praktycznie zamieszkała wśród kóz na łące. Przy czym wyglądało to tak, że wystarczyło, by przysiadła na ciepłej trawie, a już Jolanda pakowała się jej na kolana i... usypiała pod wpływem łagodnego głaskania. Pozostałe kózki, skakały wokół, sprawdzając jadalność kołnierzyka, nogawki i włosów Maryśki.
Maluchy jeszcze przez kilka tygodni będa hasały swobodnie, potem trzeba im poszukać nowych domków. No i czekają mnie zakupy, bo koźlęta potrzebują obróżek.
W weekend gościliśmy moich bliskich. Marysia, moja bratanica, praktycznie zamieszkała wśród kóz na łące. Przy czym wyglądało to tak, że wystarczyło, by przysiadła na ciepłej trawie, a już Jolanda pakowała się jej na kolana i... usypiała pod wpływem łagodnego głaskania. Pozostałe kózki, skakały wokół, sprawdzając jadalność kołnierzyka, nogawki i włosów Maryśki.
Maluchy jeszcze przez kilka tygodni będa hasały swobodnie, potem trzeba im poszukać nowych domków. No i czekają mnie zakupy, bo koźlęta potrzebują obróżek.
Przepiękne są! 😍😍😍 Gratulacje!
OdpowiedzUsuńNIesamowite Słodziaki :)
UsuńJakie słodkie są te maleństwa :)
OdpowiedzUsuńPrawda?
UsuńAle ślicznotki :):):) Urocze maleństwa.
OdpowiedzUsuńMasz rację :)
UsuńU mojej sąsiadki całkiem spore stadko wyszło na pastwisko; szkoda koziołków, wiadomo, jaki los ich czeka, no chyba, że będą geny przekazywać:-) pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńTen łaciaty- Patryk ma cień szansy na domek, bo przyznasz, że jest śliczny!
UsuńŚliczne :) Pamiętam jak kiedyś prosiłam tatę, żeby mi kupił małą, słodką kózkę
OdpowiedzUsuńJakoś się nie dziwię, hodowla kóz była jednym z moich rozlicznych dziecięcych marzeń i planem B na życie. Jak widać, plan B został wcielony :)
UsuńPrzepiękne są! Takie ślicznośći!
OdpowiedzUsuńOj, tak!
UsuńPrześliczne są te kózki! 😍
OdpowiedzUsuńAle słodziaki, z chęcią porobiłbym kozie portrety maluchom :D
OdpowiedzUsuńNo to zapraszamy póki sąjeszcze takie śmieszne!
UsuńZ chęcią, jak tylko będę w domu, może uda się do Was wpaść :)
UsuńKochane mordki, takie do przytulania. :)
OdpowiedzUsuńOj tak!
UsuńŚliczne małe kózki :) Wyglądają jak przytulanki :)
OdpowiedzUsuńMasz rację!
UsuńAniu, ale one już duże!
OdpowiedzUsuńFaktycznie, milutkie. Sam chciałbym sprawdzić, jak się da z nimi bawić.
Myślałem, że zostawisz je… Wszystkie oddasz? Szkoda trochę.
To wkrótce czeka Cię dojenie, prawda?
A szybkości i łatwości zazdrościć kozom! Po kilkunastu minutach małe wstało, jak napisałaś, a nie po kilku miesiącach. No i sam poród. Chociaż… przypomniała mi się siostra mojej mamy, którą zdążono dowieźć do szpitala raz jeden, a rodziła bodajże pięć razy. Ciotka była zbyt szybka.
Ładne zdjęcie z Tobą i koźlątkiem.
Maluchy szybko rosną! Same już skubią trawę i jedzą paszę. W założeniach były dwie kozy i tego się trzymamy. Za rok będą następne śmieszne maleństwa.
UsuńA porodów można im zazdrościć (Twojej ciotce też), choć nie zawsze jest tak łatwo. Inkwi opowiadała o dramatycznym przebiegu porodu u jednej ze swoich owiec.
ojej! jakie śliczne! :)
OdpowiedzUsuńale słodziaki, jak pluszaki, sama słodycz :)
OdpowiedzUsuń🤔 jeszcze kangur, ośmiornica i dwie żyrafy 😂 Fajne to Twoje zoo 🤗
OdpowiedzUsuńBędą jeszcze króliki, bo alpaki Ślubny nie chce ;)
UsuńA trzecie zdjęcie jest meeeega.
OdpowiedzUsuńKoza szuka kozy...
Oj! Kozy są przekomiczne.
UsuńAlpaki są fajne. Przekonaj Ślubnego. Ładne zdjęcia Babciu :)
OdpowiedzUsuńDzięuję :) A o alpakach mogę zapomnieć, nawet baranka nie chce :(
UsuńPewne wybory są obarczone konsekwencjami. Oboje to wiemy. To tylko Alpaki. Wesołych Świąt Anno.
Usuń