Jest tyle dróg... |
Kiedy kwitną krokusy w Górzyńcu?
To pytanie nurtowało nie tylko mnie. W połowie lutego dostałam pytanie z googli (jestem zarejestrowana jako lokalny przewodnik google maps) o to, czy warto już pojechać do Rezerwatu Krokusów w Górzyncu.Wtedy roześmiałam się w głos, gdyż wokół zalegała jeszcze metrowa warstwa śniegu. Kwiecień to już zupełnie inna historia. Należało po prostu wsiąść na rower i jechać, bo właśnie w kwietniu jest szansa, by krokusy w Górzyńcu zobaczyć. A ja wciąż się ociągałam. A to potwornie wiało, a o miałam inne plany, a to było bardzo zimno.
Rowerem po Górach Izerskich
świąteczny akcent |
Po śniadaniu wielkanocnym spakowałam w kieszeń telefon, kilka czekoladowych jajek (jak święta to święta) i pojechaliśmy.
Selfiaczek musi być |
Potem było już lżej.
Rowerzyści na Rozdrożu Izerskim
Jest i krokus |
Na podjeździe pod rezerwat w rowerze Leszka coś chrobotnęło, brzdęknęło i... z zębatki smętnie zwisał pęknięty łańcuch. Dla mnie byłby to koniec wycieczki. Mój towarzysz jednak miał skuwkę i nim ja ogarnęłam selfiaczki, relację na Instagram i inne socialmedia, Leszek zakomunikował, że możemy jechać dalej.
Chwilę później staliśmy już na pomoście wypatrując maleńkich krokusików.
Krokusy w Górzyńcu
Samotny krokus, kto go znajdzie? |
Nie było ich dużo. Chyba największy rozkwit miały już za sobą, a polanka została dodatkowo mocno zryta przez dziki. Nie mniej kilka kwiatków wypatrzyliśmy. Teraz żałowałam, że mam tylko telefon. Aparatu nie zabrałam, bo nie chciało mi się targać plecaka. To był błąd! Znów mam tylko ogólne zdjęcia polany , a krokusów można się na niej tylko domyślać.
Podobnie z motylami, które wdzięcznie fruwały nad polanką.
Z Górzyńca wracaliśmy podobnie jak rok temu główną drogą do Rozdroża. Potem szlakiem nad Płokę, gdzie znów trafiliśmy na przeszkodę w postaci wiatrołomu.
Spotkanie izerskich wędrowców
Krokusowa polana |
Było odpowiedni czas na zjedzenie czegoś ze świątecznych przysmaków. A pod wieczór po zamknięciu kóz poszłam obejrzeć zachód słońca i... no właśnie! Spotkałam pod Kuflem Pawła-Izerskiego Włóczykija, który właśnie zszedł z Kamienicy, ale o tym czy udała mu się wycieczka sam wam na blogu opowie.
Edit: Jest i post Izerskiego Włóczykija: Tytoniowa Ścieżka
Gringo o zachodzie słońca |
Kto by pomyślał, że teraz w Jizerce jest prawdziwy wysyp krokusów, ale tam zawsze wszystko później. Szkoda, że się nie udało do końca w Górzyńcu, ale chociaż słoneczna rowerowa wyprawa za Wami ;) Super wyszło to zdjęcie z Gringo o zachodzie! Opowiem, opowiem, może dziś wieczorem ;) Ten podjazd z górnego asfaltu w stronę Czterech Dróg to dopiero męczarnia i to monotonna.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, ze rower był A do Izerki też warto byłoby się wybrać! Podjazd jest super! Idealny na treningi.
UsuńA zdjecie Gringo mnie też się podoba, urodzony model z niego. Jak się uporasz z wpisem, to go podlinkuję.
Ostrzę zęby na rumuńskie krokusy na przełęczy Prislop, naooglądałam się zdjęć i muszę sama przekonać się, jak jest w rzeczywistości:-) choć krokusów w Górzyńcu mało, zawsze warto było ruszyć się z domu:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńAj, tyle miejsc chciałoby się zobaczyć!
UsuńKrokus, nie krokus ważne, że rowerek sobie pojeździł 😉😄
OdpowiedzUsuńZgadzam się!
UsuńWycieczka pewnie była super, bo widoki ech...piękne. Szkoda, że tych krokusików już tak nie wiele.
OdpowiedzUsuńKażda wycieczka w góry jest udana, anwet gdy jest mglisto lub śnieżnie. A krokusy to przecież tylko pretekst.
UsuńGóry Izerskie są bardzo malownicze.
Nie znam zupełnie tych rejonów.
OdpowiedzUsuńWarto poznać. Izery sa idealnym miejscem na wypoczynek z dziećmi.
Usuńsuper wyprawa dobrze mieć takie zaradne towarzystwo podczas wycieczki.
OdpowiedzUsuńTo samo wtedy pomyślałam!
UsuńWiem, że takie góry istnieją, ale nigdy nie miałam okazji bliżej się z nimi zaznajomić. Tą polanką mnie zaintrygowałaś więc może w przyszłym roku zamiast do Chochołowskiej wybiorę się w Góry Izerskie:)?
OdpowiedzUsuńSkoro nie było tam jeszcze Lemura, to myślę, ze warto go zabrać w Góry Izerskie!
UsuńW tym rezerwacie z roku na rok coraz mniej krokusów. Największy jaki widziałam był "wieki" temu jak jeszcze nie było pomostów. Jednak najważniejsza była wycieczka, a tą jak czytam miałaś udaną. A zdjęcie Ginga o zachodzie super. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńStrasznei żałuję, że nie trafiłam tam wcześniej. Gringo jest rewelacyjnym modelem. Mam mnóstwo jego cudnych zdjęć!
Usuńświetna wycieczka :) ja w przyszłym roku koniecznie planuję wybrać się do Zakopanego na te piękne kwiaty :)
OdpowiedzUsuńW Zakopanem jest za dużo ludzi.
UsuńPo tytule spodziewałam się większej ilości krokusów :/
OdpowiedzUsuńByły, ale kilka dni wcześniej. My trafiliśmy na końcówkę.
UsuńŁąki pełne krokusów wyglądają niesamowicie - więc chętnie zrobiłabym sobie taką wycieczkę, zwłaszcza na rowerze! (tylko że od nas sporo dalej ;) )
OdpowiedzUsuńRowerowe wycieczki są zawsze pasjonujaće. Nie tylko w stronę krokusów.
UsuńRower jest świetnym wynalazkiem!
OdpowiedzUsuńMoże krokusów nie pokazało się zbyt wiele, to jednak najważniejsze jest to, że był to aktywnie i pozytywnie spędzony czas ;)
OdpowiedzUsuń