Nasze stadko |
Nasze nowe kurczęta
Zacząć należy od początku a zatem,
przedstawiam Wam bohaterów naszej dzisiejszej tragifarsy: oto...
KURY! Sztuk 15 i kogut. Dobrze czytacie, piętnaście. Dwa tygodnie
temu pojechałam na targowisko w Mirsku i gdy już prawie zwątpiłam,
ze dostanę młode nioski, zauważyłam półciężarówkę, w której
dwóch rezolutnych młodzieńców pilnowało klatek z kurkami. Ależ
mieli wybór! Kurki w wielu kolorach, gatunkach i do tego perliczki.
Niestety, z perliczek zrezygnowałam, choć ręce mi się do nich
rwały, ale Ślubny nie byłby zachwycony, gdybym mu zakomunikowała,
że ma szykować nowy wybieg dla perliczek.
Skupiłam się na wyborze
młodych kur, kurcząt prawie. Po dłuższej chwili wybrałam pięć
– szarą, czarną z piórkami opalizującymi na zielono, czarną z
białymi plamkami, beżową i beżową z czarnymi piórkami. Kurczęta
zapakowane zostały do dwóch kartonów i młodzieniec uprzejmie
zaniósł je do mojego auta.
Początkowo młode niechętnie
wychodziły, ale powolutku zaczynają się oswajać z otoczeniem.
Moją ulubienicą jest Duch- szara kurka, która zlewa się z szarym
tłem kurnika. Jest najodważniejsza i pierwsza zaczęła wychodzić
do woliery.
Wielki podkop
I tak dotarliśmy do miejsca akcji,
którym jest wspomniana wcześniej woliera. Kiedyś już wspominałam,
że jesienią trzeb było wzmocnić ogrodzenie, bo podkopywał nam
się kot sąsiadów. Tym razem sprawa była zupełnie innego
rodzaju... Otóż mieszkanki kurnika samodzielnie, przy użyciu
dostępnych narzędzi, czyli dziobów i pazurków, wykopały
półmetrowej głębokości dół i zaczęły podkopywać się pod
20 cm belką! Podejrzewam, że gdybym nie zauważyła podkopu, to za
kilka dni nasze kury biegałyby na wolności!
Na szczęście w porę zareagowaliśmy
i Ślubny udaremnił wielką ucieczkę wkładając w dziurę ogromny
głaz.
Kastracja kota
A jak już zaczęliśmy zwierzęcy
temat, to trzeba zanotować, że mój ulubieniec rudy Mimi został
wykastrowany. Zabieg polega na usunięciu jąder i wykonywany jest pod znieczuleniem. Dzięki kastracji mamy pewność, że Mimi nie nie będzie się rozmnażał, więc może żaden kolejny bezdomniak do nas nie trafi. Kastracja zmniejsza też ryzyko wielu chorób, a co za tym idzie wydłuża czas życia naszych małych przyjaciół. Mamy też nadzieję, że kocisko przestanie się
tak włóczyć po nocach i spędzać poza domem po dwie doby (czym
ostatnio o mało nie przyprawił Ślubnego o zawał) Zabieg rozpoczął się o 12, a już popołudniu Mimi dokazywał, jakby nic się nie stało. I jak widać na zdjęciu, nadal uwielbia moje towarzystwo.(Ciekawie o kastracji można przeczytać tu)
Z życia koźląt
Koźlęta rosną jak na drożdżach.
Zaopatrzyłam je w obróżki, bo są już zbyt ciężkie, by je
nosić, gdy gdzieś się zakręcą i nie mogą trafić do koziarni.
Teraz mogę je złapać za obróżkę i doprowadzić do domu.
Gringo i przyjaciele
Gringo (bo przecież nie sposób nie
wspomnieć o najwierniejszym zwierzaku) odwiedził ostatnio
weterynarza, nadszedł czas powtórzenia szczepienia przeciw
wściekliźnie. Przy okazji został zaszczepiony przeciw parwowirozie
oraz zważony. W ciągu roku przybyło mu aż 10 kg! Waży teraz 18
kg. Przyznaję, że gdy się do mnie przytuli albo chce leżeć na
kolanach, to czuję ten ciężar. Nasz słodziak zapałał wielką
miłością do kurczaków. Przez pierwsze dwa dni praktycznie nie
wychodził z kurnika stojąc przy drzwiach i nasłuchując. Gdy
kurczęta zaczęły wychodzić, siedzi przy drzwiach woliery i
pilnuje. Bardzo chciałby się z kurkami pobawić, ale ponieważ nie
może wejść do środka, biega wokół, poszczekując.
I ostatnia wiadomość ze świata zwierząt: Ślubny chyba dojrzał do wybudowania klatek dla królików!
A już myślałam, że to jakiś lisek chciał zameldować się wśród Twoich kurek, Ale żeby to kurki były żądne wolności tego nie przypuszczałam. Fajną masz ferajnę. Pozdrowienia już gorące.
OdpowiedzUsuńMy tez byliśmy w niezłym szoku, gdy to odkryliśmy! A ferajna wesoła, no i jest co robić!
UsuńTeż stawiałam na nocnego gościa, liska:-)
OdpowiedzUsuńMoje futrzaste towarzystwo też wysterylizowane, kilka lat temu mąż przestrzegał synów: uważajcie, bo matka w amoku, żeby za was się nie zabrała; słodziak Gringo, a Mimi chyba nieświadomy utraty męskich atrybutów; to prawda, kot nie włóczy się, nie obsikuje, no i nie sieje potomstwa po świecie; pozdrawiam serdecznie.
Nam zosta jeszcze jeden do wykastrowania, ale to za tydzień. Mimi rzeczywiście nic sobie nie robi z braku męskości i póki co nadal się włóczy ;)
UsuńBardzo fajny blog i post bardzo mi się podooba :D
OdpowiedzUsuńMÓJ BLOG
Ale fajny zwierzyniec u Ciebie. 🙂
OdpowiedzUsuńMy mamy w domu kotkę, która również wysterylizowalismy. Teraz nie męczy się ona ani my. Mieszkamy w bloku i jej zawodzenia były słychać w całej klatce a my nie mogliśmy spać. Poza tym uważam że tak jest lepiej. Myślę, że więcej właścicieli czworonogów powinni pomyśleć o sterylizacji pupili. Zapobiegłoby to na pewno porzuceniu kociąt czy szczeniąt lub jeszcze gorszych rzeczy.😔
Sterylizacja psów i kotów hodowanych w domu to moim zdaniem obowiązek opiekuna. Zwierzęta lepiej znoszą życie w niewoli i są zdrowsze.
UsuńZwierzyniec fantastyczny, ileż radości może dać obserwacja codziennych przygód zwierząt. :)
OdpowiedzUsuńO tak, z Ślubnym powtarzamy, że nam telewizja niepotrzebna. Wystarczy pogapić się na zwierzaki.
UsuńA to taki podkop w odwrotnym kierunku niż spodziewany. To nie włam, tylko ucieczka! To się kurkom zachciało biegania na wolności... Zwierzyniec super! A Gringo widać ma się super, skoro tak masy nabrał.
OdpowiedzUsuńNo zachciało się zielonej trawki na łące. Nawet im się nie dziwię. Skąd mają wiedzieć, że na wolności czeka je niechybna śmierć w pazurach drapieżnika? A Gringo cały dzień biega, dobrze się odżywia, to i zmężniał :)
UsuńŚwietny zwierzyniec. I tyle się tam dzieje :) Ja mam tylko psa, ale marzę o swojej małej, własnej farmie :)
OdpowiedzUsuńGosiu, marzenia są po to, żeby je spełniać. My przez wiele lat mieliśmy tylko wiernego przyjaciela w postaci Kokiego (mimo, że od roku nie ma go z nami, nadal o nim myślimy), czasem pojawiały się na krótko myszoskoczki, królik i szczurki (gościnnie), dopiero wyprowadzka na wieś pozwoliła nam spełnic marzenie o małym zwierzyńcu.
UsuńBrrr… aż mnie zmroziło, gdy zobaczyłem nożyczki przed kotem...
OdpowiedzUsuńHa! A on tylko pomagał w szyciu namiotu! Kastracji dokonał weterynarz ;)
UsuńJaki sympatyczny zwierzyniec ! :) U nas na wsi już malo kto trzyma kury, o kozach mozna w ogole zapomniec - zeby nasz synek zobaczyl te i inne zwierzeta wybieramy sie czesto do gospodarstw agroturystycznych.
OdpowiedzUsuńU nas jest podobnie. Kury jeszcze uświadczysz, ale innych zwierzat niekoniecznie. Tylko dwóch gospodarzy ma krowy, kilku króliki i kaczki. A kozy mam we wsi chyba tylko ja.
UsuńBrawo Gringo, że tak pięknie rośniesz! :) Cudowne zwierzaki, chciałabym, aby moja córka mogła się wychowywać wśród takich :)
OdpowiedzUsuńMy robimy tak troche spełniajac swoje marzenia, trochę z myślą o wnukach.
UsuńTo Ci akcja ucieczka haha. Dobrze, że im się nie udało :) Mojego kocurka też wykastrowałam, bo pryskał w domu :P ale spokojniejszy sie od tego nie zrobił, dalej poszaleć lubi ^^
OdpowiedzUsuńNasz Mimi tez póki co łazi gdzie chce i kiedy chce. Zobaczymy c będzie dalej.
UsuńNo...kury mają moc. Na Waszym miejscu bym na nie uważała;)))
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Oj mają! Uwielbiam je obserwować.
Usuń