Biała i różowa naparstnica. |
Gdy byłam nastolatką marzyłam, że
kiedyś zdobędę Koronę Gór Polskich albo przynajmniej przejdę w
ciągu jednej wyprawy całe Beskidy, albo całe Sudety. Tak, wiem, od zawsze miałam ekstremalne marzenia. W efekcie weszłam na wszystkie
latarnie morskie polskiego Wybrzeża, a z Korony Gór Polskich
widziałam dokładnie połowę, zarówno w Sudetach, jak i w Beskidach. Dlaczego o tym wspominam? Bo moja śliczna wnuczka, Mała M. , właśnie rozpoczęła swoją przygodę z Koroną. Ale od początku.
Pomysł na wycieczkę w góry z niemowlakiem
- Mamo, czy daleko jest ta kopalnia kwarcu?- zapytała Gui któregoś dnia- bo mieliśmy ją na wykładzie.
- Nie, byliście tam jako dzieci.
- A z wózkiem da się wejść?
- Pewnie! Będzie długo, czasem monotonnie, ale da się.
I tak urodził się plan piątkowej
wycieczki z Małą M.
Na żółtym szlaku
Gui z Małą M. na szlaku |
Dzień zapowiadał się niezbyt ciepły, a
prognozy wskazywały na możliwość opadów deszczu po południu. Z
tego powodu z Domku pod Orzechem wyjechałyśmy przed dziewiątą, by
zdążyć przed zapowiadaną ulewą lub burzą.
Gdy parkowałam na Rozdrożu Izerskim
zaczęło siąpić. Chwile posiedziałyśmy w aucie, a potem
zdecydowałyśmy, że po pierwsze nie jesteśmy z cukru, a po drugie
Gui zauważyła, że przecież na naszych wyprawach nigdy nie pada! I
rzeczywiście, ledwo minęłyśmy rozwidlenie z zielonym szlakiem,
gdy deszcz ustał. Było pochmurno, chwilami trochę mglisto, ale
raźnie pchałyśmy wózek żółtym szlakiem.
Widok na Sępią Górę z żółtego szlaku |
Te ok. 5 km szutrowej
ścieżki pnącej się powoli na Rozdroże pod Kopą to jeden z
najnudniejszych szlaków w Górach Izerskich. Widoków prawie nie ma,
a monotonia usypia. Nie wyobrażam sobie iść tędy samotnie. Na
szczęście byłyśmy we trzy. Zaraz na początku Gui zauważyła, że
ten aktualny jej pobyt w Gierczynie to taka namiastka naszych wypraw.
Faktycznie, te wspólne trzy dni to niezwykle intensywny, kobiecy
czas. Rano tulimy się do siebie i małej, potem pijemy kawę,
dogadujemy trasę, pakujemy się i spędzamy ze sobą długie
godziny, mając się tylko dla siebie. Potem opowiadam o jakieś
odległej wycieczce rowerowej, gdy ta trasą podjeżdżałam i
niedawnej, gdy zjeżdżałam.
Mijają nas dwa samochody (!) z
jagodziarzami, turystów nie ma. W połowie trasy robimy przerwę na
karmienie Małej M. ja zbieram jagody.
Na Głównym Szlaku Sudeckim
Drogowskaz w górach |
Panorama Gór Izerskich z Sinych Skałek |
Tam trzeba wejść! |
Oczywiście nasz optymizm jest trochę
przedwczesny, bo do kamieniołomu Stanisław zostało nam jeszcze
kilka kilometrów w tym podejście pod Wysoką Kopę. Idziemy,
rozmawiamy próbujemy przypomnieć sobie, kiedy i w jakich
okolicznościach wędrowaliśmy tu poprzednio. Obserwujemy schnące
torfowiska wysokie, próbując wypatrzeć gdzieś na brzegach
charakterystycznych roślin: wełnianki i przede wszystkim rosiczki.
Śladem Wiedźmina
Ze Stanisławem w tle |
My nie będziemy łazić z wózkiem po chaszczach.
Nie tym razem. Pogoda znów się zmienia. Gdzieś znad Karkonoszy
nadciągają ciężkie, ciemne chmury i gdy naszym oczom ukazuje się
wielka jama w ziemi, właśnie zaczyna kropić.
Kopalnia Kwarcu Stanisław
Mimo to schodzimy
niżej, rozkładamy się z „biwakiem”. Mała M. chce zjeść i
musi trochę odpocząć. Ileż można oglądać świat, półleżąc
na plecach? Zbieram jagody, robimy pamiątkowe zdjęcia. Mała M.
leży sobie na brzuszku i łapie gałązki i trawę. To ostatnio jej
ulubione zajęcie. Śmiejemy się, że rośnie kolejny miłośnik
przyrody.
Chyba nie muszę pisać, że Gui patrzy
zafascynowana na to niesamowite wyrobisko skalne.
Biwakujemy |
Powrót na Sine Skałki
Niestety pada coraz bardziej, wzmaga
się wiatr. Czas wracać.
Idzie nam całkiem nieźle, po drodze
znów spotykamy turystów. Takich prawdziwych w pelerynach, z plecakami. A deszcz ustaje już
pod Wysoką Kopą. Zatem na Sinych Skałkach znów możemy odpocząć.
Tym razem skupiamy się na Polanie Izerskiej i Hali Izerskiej.
Opowiadam Gui o wyciecze Szlakiem Cietrzewia, a potem o historii
Wielkiej Izery i Parku Ciemnego Nieba. Przypominam też sobie inną z
izerskich ciekawostek. Wszak tu, stojąc na Wysokim Grzbiecie,
jesteśmy także na dziale wodnym. Kwisa wpływa do Bałtyku, ale
Izera, której źródła znajdują się pod Smrekiem wpada do Łaby,
należy zatem do zlewiska Morza Północnego. Tak. Nasze niewielkie
góry pełne są ciekawostek i tajemnic. Tu nie można się nudzić,
a geografia i przyroda przestają być nudnymi przedmiotami
szkolnymi, stając się dziedzinami nauki żywymi i przydatnymi.
Mapa Gór Izerskich |
Jak prawie pokłóciłyśmy się z duchem Janusza
Ostatnie kilometry żółtego szlaku
pokonujemy dosyć szybko, bo Mała M. nie chce zasnąć i chwilami
głośno daje nam do zrozumienia, że się nudzi. Śmiejemy
się, że to wina Dziadka Janusza. Mój tato nie lubił chodzić tymi
samymi drogami. Uważał, że każda wycieczka lub spacer musi być
kółkiem albo pętlą. Chodzenie tam i z powrotem nie wchodziło w
rachubę! A my tym razem nie miałyśmy wyboru. Musiałyśmy wejść
i zejść tą samą trasą. Próbujemy się dogadać z duchem
Janusza, by przestał podszczypywać Małą M. Zawieramy z nim układ, że naprawdę będziemy się starały inaczej planować trasy, ale tym razem nie mogłyśmy inaczej, a w sumie dzięki nam miał okazję znów wybrać się na Młaki, które za jego czasów były błotniste i bardzo trudne do przejścia (wiem, jak to brzmi, jednak czasem mamy wrażenie, że duchy bliskich nam towarzyszą, a już duch Janusza z jego specyficznym poczuciem humoru często daje nam o sobie znać) W połowie drogi
robimy kolejną przerwę. Wystarczyło położyć marudną M. na
brzuszku, by uspokoiła się. Dajemy jej chwilę na oglądanie
krzaczków jagód, kawałków kory, kamyczków.
Z niemowlakiem w nosidełku |
Jedna z
dziewczynek prowadziła męczący dla rodziców monolog:
-Ojej, ja nie wejdę pod tę górę.
Jest za stromo. Muszę znaleźć badyl. Bo po górach trzeba chodzić
z badylem. Mamo a ty wiesz, co to jest badyl. Badyl to jest...
Nasza kobieca siła |
Do Domku pod Orzechem dojeżdżamy
zmęczone, ale bardzo zadowolone! Spędziłyśmy kolejny cudowny
dzień, celebrując swoją kobiecą i rodzinną więź.
A jeśłi chcecie przypomniec sobie nasze poprzednie wyprawy, to koniecznie ich poszukajcie. O Rugii piszemy tu: Blondynki na Rugii i w kolejnych częsciach tego cyklu.
A jeśłi chcecie przypomniec sobie nasze poprzednie wyprawy, to koniecznie ich poszukajcie. O Rugii piszemy tu: Blondynki na Rugii i w kolejnych częsciach tego cyklu.
I trzeba mieć kobiecą siłę pchać wózek pod te górki :) Brawo Wy!
OdpowiedzUsuńO tak! To ten rodzaj siły i kobiecego uporu, który każe góry przenosić.
UsuńDobrze, że zawsze czytam do końca, bo już miałem pytać jakim cudem z wózkiem zeszłyście do Rozdroża stromym zielonym szlakiem przez las. Czy Mała M. to nawiązanie do Muminków? :) Ciekaw jestem, czy przy wędrówce we mgle z Gierczyna w górę byłaby szansa na kolejne rozmowy z duchami.
OdpowiedzUsuńZ Małą M. to wyszło tak jakoś samo, bo wszyscy w jej rodzinie mają inicjały M.M. Ale Mumiminki są tu na miejscu. Mamusia Muminka jest moją idolką, choć ja także nie wiem, jak nazywała się nim została Mamusią. A duchy? Wystarczy tylko chcieć z nimi pogadać, to zawsze Cię znajdą. Zwłaszcza te mgłowe. Ale uważaj, bo Januszek jest złośliwy.
UsuńNie ma to jak wspólne wyprawy i pasja.
OdpowiedzUsuńO tak! Pasja zbliża. Jesteśmy na to doskonałym przykładem.
UsuńGratuluję tak wielkiej wytrwałości :) Ja parę lat temu również z wózkiem przez góry chodziłam :) WIem ile trzeba wytrwałości :D Wspólne wycieczki to najlepsze co można zrobić :D
OdpowiedzUsuńhttps://raibowlifepoprostu.blogspot.com/
Wózek Małej M. jest świetnym pojazdem, Gui i jej rodzeństwo pokonywali swoje pierwsze fórskie kilometry w o wiele gorszych wózkach. Chcieć to móc.
UsuńWspaniała wyprawa. Sami zastanawialiśmy się nad wyjazdem z dziećmi w góry, choć trochę obawiałam się jak na szlaku zachowają się nasze pociechy. Łatwo raczej nie będzie bo najmłodszy synek ma niecały roczek. Zastanawiam się nad kupnem odpowiedniego nosidła.
OdpowiedzUsuńRoczne dziecko może podróżować w nosidle na plecy, ale taka prYczepka jak nasza to też super pomysł.
UsuńBardzo dobre nosidła szyje polska firma Kavka. Szyją z wysokiej jakości tkanin chustowych i lnu. My mamy lniane, świetnie sprawdza się w upały. Nosidła są mocno regulowane, ponoszą Malucha od 6kg do 20kg.
UsuńGratuluję! Siły, wytrwałości, samozaparcia. Nie ma rzeczy niemożliwych, bardzo Was podziwiam i trzymam kciuki za kolejne wyprawy. Powodzenia :)
OdpowiedzUsuńDziękujemy! Też jestem zdania, że wystarczy chcieć.
UsuńBrawo wy! My pierwszy raz wybieramy się z dziećmi w Sudety. Jest plan żeby spróbować zabrać malichy na,wycieczkę
OdpowiedzUsuńBardzo dobry plan! Sudety sa idealne do wędrówek z dziećmi. Malownicze i atrakcyjne. A któe pasmo wybieracie?
UsuńJak miło czytać takie historie. Prawdziwe turystki z Was. A maluszek uroczy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńSerdeczności, Olu!
UsuńPrzepiękne zdjęcia :D Uwielbiam góry :D
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MÓJ BLOG
Dziękuję. My też je lubimy.
UsuńWspaniałe ujęcia, ale jednak trzeba mieć ogromną wytrwałość, żeby wózek pchać w górę, coś o tym wiem ;) Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńOj tak. Ale marzyłam o tym!
UsuńJa bym się nie odważyła iść w góry z małym dzieckiem, nie mam sił na noszenie czy pchanie wózka
OdpowiedzUsuńGóry wymagają aiły i przygotowania kondycji. My mamy jedno i drugie.
UsuńPamiętam, że jeszcze w tamtym roku szukałam przed wyjazdem informacji, czy da się gdzieś pójść z wózkiem. Fajnie, że o tym napisałaś, mało jest takich informacji. sama w naszych wspomnieniach z podróży też zawsze staram się to zaznaczyć. Choć w góry raczej wolę nosidło turystyczne.
OdpowiedzUsuńZgadza się, ciągle brakuje takuxh informacji. Czesi swoje szlaki oznakowali tak, że wiadomo, gdzie da się wózkiem wjechać!
UsuńCudowna wyprawa :) Najlepiej się podróżuje i podejmuje wyzwania z najbliższymi.
OdpowiedzUsuńZgadza się 😍
UsuńGóry owszem lubię, ale specery to nie ja...kocham rower i jazdę na rowerze, pływanie,
OdpowiedzUsuńgóry dla mnie za tridne są, są piękne i podziwiam, ale nie na pieszo :-)
Rowerami też jeździmy i to sporo.
UsuńTen uśmiech mówi wszystko, amsz wiele siły w sobie i samozaparcia.
OdpowiedzUsuńMiłego weekendu
Bo uśmiech jest moją wizytówką!
UsuńBardzo chciałabym pojechać tam z moim synkiem :)
OdpowiedzUsuńTakie wycieczki z dziećmi pozostają na długo w pamięci.
UsuńW Górach Izerskich jeszcze nie byłam. Ale kto wie, może kiedyś znudzą mi się kochane Tatry i poszukam wrażeń gdzieś indziej :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
http://tamczytam.blogspot.com/2019/07/nim-staysmy-sie-wasze.html
W porównaniu z tatrami to ju jest płasko i pusto ;) Ale kilka arcyciekawych miejsc też się znajdzie.
UsuńI z patyczka może być zabawka- takie są najlepsze ;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że najlepsze!
UsuńElegancko. My też od małego ciagnelismy dzieciaki po górach.
OdpowiedzUsuńFajna wędrówka i podziwiam za wytrwałość z wózkiem. Jak widać - można, tylko trzeba chęci
OdpowiedzUsuńPewnie, że można!
UsuńZgadza się. Ciekawe i nie zatłoczone.
OdpowiedzUsuńLubię Góry Izerskie, ogólnie lubię Sudety, bo urodziłam się na Dolnym Śląsku.
OdpowiedzUsuńJestem pełna podziwu dla tej wyprawy z wózkiem i dzieckiem.
To trzeba miec samozaparcie i krzepę!
Dla kontaktu z pięknem natury,dla zdrowia,dla widoków, dla tych gór warto.
No i wyprawy z dzieckiem zostają w naszej pamięci.
Fajnie i zgrabnie to opisałaś, przyjemnie się czyta.
Pozdrawiam!!!
Irena
Też lubię Sudety, ale ciągle je znam za mało. Myślę, że wycieczki z wnuczką to zmienią.
UsuńPodziwiam Was, Anno i Gui, bom przecież ojciec i pamiętam uciążliwości wędrówki z wózkiem i małym dzieckiem. A Małej M nie dziwię się. Każdy znudziłby się pozycją pozwalającą na oglądanie tylko nieba.
OdpowiedzUsuńKrzysiu, jeśli dobrze przyjrzysz się tej przyczepce, zauważysz, że Mała M. ma w niwj pozycję półsiedzącą i widzi świat dookoła.
UsuńOt, ślepota. To zapewne znudziło się małej siedzieć samej. Mój syn był ze swoją rodziną w Tatrach, młodszy jego syn ma kilkanaście miesięcy. Trochę marudził, ale tylko tak pro forma. Wrócili zadowoleni.
Usuń