Trzy pokolenia kobiet |
Tym razem zdobywanie było pierwszą
górską wyprawą Małej M., bo kto powiedział, że z niemowlakiem
nie można iść w góry?
Przyczepka Thule jako wózek |
W czasie lipcowego pobytu Gui założyła sobie aktywny wypoczynek, a jak wiecie, jeśli Gui coś zaplanuje, to tak musi być. Jakoś wydawało nam się oczywistym, ze pierwszym zdobytym przez Małą M. szczytem będzie Sępia Góra, która ma dla nas wszystkich szczególne znaczenie.
Pogoda sprzyjała wędrowaniu, Było
niezbyt ciepło, ale słonecznie i bezwietrznie.
Spakowałyśmy prowiant, Małą M. usadowiłyśmy w przyczepce rowerowej i ruszyłyśmy stała trasą na górny asfalt.
Spakowałyśmy prowiant, Małą M. usadowiłyśmy w przyczepce rowerowej i ruszyłyśmy stała trasą na górny asfalt.
Przewijanie w plenerze |
Sępia Góra zdobyta |
Tak jak przypuszczałam,
na szczycie było kilkoro turystów, a jeśli chciało się zrobić
pamiątkowe zdjęcie na Białym Kamieniu, to trzeba było poczekać
na swoją kolej. Chyba wyglądałyśmy wiarygodnie, gdyż kilka osób
zapytało nas o szczegóły zejścia do Świeradowa trasą
alternatywną do stromego podejścia niebieskim szlakiem.
Wyjaśniłam,
jak można iść, a po chwili same szłyśmy tym duktem, gdyż powrót
zaplanowałam okrężną drogą ze względu na zjazd łącznikiem,
który mógł być o wiele trudniejszy niż podjazd. Żółtym
łącznikiem dotarłyśmy do zielonego szlaku wiodącego z Świeradowa
przez Gierczyn do Mirska. I to ten szlak towarzyszył nam przez
kolejne kilometry. Przy zbiorniku przeciwpożarowym, który był dla
dzieci nie lada atrakcją, zwłaszcza w czasach, gdy obok stała
wiata turystyczna, podjęłyśmy oleją ważną decyzję dotyczącą
drogi.
Nie chciałam iść górnym asfaltem i choć wiedziałam, ze na koniec czeka mnie wciąganie wózka pod Kufel, to wybrałam ten wariant. Cały czas rozmawiając doszłyśmy do Kotliny, po drodze mijając mocno zarośnięte wyrobisko dawnej kopalni. Potem, podziwiając panoramę Pogórza Izerskiego zeszłyśmy do wsi i pozostał najtrudniejszy etap. Tak to już jest, że jak chce się mieszkać w najpiękniejszym miejscu na świecie to trzeba się liczyć z tym , że droga do domu będzie stroma. Zarówno my, jak i oba psy z widoczną radością przywitałyśmy Domek pod Orzechem, gdzie już czekał na nas Ślubny z obiadem.
Podziwiamy widoki |
Nie chciałam iść górnym asfaltem i choć wiedziałam, ze na koniec czeka mnie wciąganie wózka pod Kufel, to wybrałam ten wariant. Cały czas rozmawiając doszłyśmy do Kotliny, po drodze mijając mocno zarośnięte wyrobisko dawnej kopalni. Potem, podziwiając panoramę Pogórza Izerskiego zeszłyśmy do wsi i pozostał najtrudniejszy etap. Tak to już jest, że jak chce się mieszkać w najpiękniejszym miejscu na świecie to trzeba się liczyć z tym , że droga do domu będzie stroma. Zarówno my, jak i oba psy z widoczną radością przywitałyśmy Domek pod Orzechem, gdzie już czekał na nas Ślubny z obiadem.
Izerska dal |
Zrobiłyśmy prawie 14 km, na zmianę, prowadząc i ciągnąc wózek z Małą M. Pokonanie jej z zwykłym
wózkiem byłoby dużo trudniejsze, ale przyczepka rowerowa Thule sprawdza
się na takich wertepach wyśmienicie.
A zebrane na trasie jagody posłużyły mi do upieczenia pysznej drożdżówki.
A zebrane na trasie jagody posłużyły mi do upieczenia pysznej drożdżówki.
Dziadek karmi malinami |
tak jak u nas:)
OdpowiedzUsuńHania jeździ z rodzicami od czwartego miesiąca życia, zwiedziła już i góry, i Mazury, i Suwalszczyznę, i Bieszczady, nie skończyła jeszcze 2 r.ż
wszystko to kwestia organizacji, był i wózek, i nosidełko, a teraz głównie siodełko na rowerze za tatą no i własne nóżki:)
Tak jak piszesz, Klarko, wszystko jest kwestią organizacji i odpowiedniego nastawienia.
Usuńuwielbiam wycieczki po górach, ale póki co nie mam dzieci. Myślę jednak, że kiedy już do tego dojdzie, razem będziemy odkrywać takie piękne miejsca :)
OdpowiedzUsuńWędrówki z dzieckiem, choć nieco trudniejsze od samotnych, dają mnóstwo satysfakcji i radości.
UsuńKtóry z psów z doliny to Riko? Bo ostatnio biegał za mną taki mały czarny piesek z dzwoneczkiem chyba z Domu na górce albo sąsiedniego domu. Jednak monotonia tych tras przydaje się pod wędrówki z dziećmi :) I ekstra jest to zdjęcie z karmiącym dziadkiem! A co do widoku z przedostatniego zdjęcia, to pewnie szybciej odpowiesz na Instagramie, ale to chyba Kotlina z widokiem na drogę w dół do Gierczyna?
OdpowiedzUsuńRiko to właśnie ten z dzwoneczkiem. Dziadek był wniebowzięty, że może nakarmić wnuczkę. A co do zdjęcia drogi, tak masz rację.
UsuńMając taką sprawną Babcię maluszek będzie równie wytrawną turystką. Chwała takim pięknym miejscom jakie są wkoło nas. Pozdrawiam Dziewczynki z Domku pod orzechem.
OdpowiedzUsuńOlu, mam taką nadzieję. Macham Ci spod orzecha.
UsuńUdana wyprawa, a mina dziadka mówi sama za wszystko.
OdpowiedzUsuńJasiu, to chyba zrozumiałe, że dziadek jest dumny!
UsuńSuper wycieczka, wspaniałe są tam widoczki! ;) Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńWidoki w Górach Izerskich zapieraja dech w piersiach. Gdzieś w postach z zeszłego roku jest taka notka o punktach widokowych.
UsuńDa się tam wjechać wózkiem? Czy raczej w chuście czy nosidle?
OdpowiedzUsuńNa sam szczyt można wprowadzić wózek. Chusty użyłyśmy tylko do obejścia sterty skałek ;)
UsuńWow. Podziwiam za odwagę:) fajnie, że zabieracie ze sobą dziecko.
OdpowiedzUsuńTo było nasze marzenie. Pokazać kolejnej kobiecie w rodzinie, że chcieć to móc.
UsuńI z takim maleństwem można podróżować. Brawo Wy!
OdpowiedzUsuńOczywiście że się da. Gui ma w planach specjalny post o podróżowaniu z dzieckiem.
Usuńczyli dla chcącego możliwe, mimo że nie łatwe:)
OdpowiedzUsuńNo, ba! Nie wyobrażamy sobie inaczej.
UsuńWidzę, że Dziadek też się załapał na opowieści :-)
OdpowiedzUsuńPiękna wycieczka, a dzieci uczą się od małego jak wędrować :-)
Wędrowanie to nasza rodzinna tradycja.
UsuńMy tak zwoedzaliśmy Włochy z półrocznym synkiem, ale jak moja niunia będzie większa to też się wybierzemy na taką wędrówkę
OdpowiedzUsuńI tak powinno być!
UsuńPodróżowanie z dzieckiem nie jest łatwe, ale przy odrobinie determinacji...:D
OdpowiedzUsuńCoś mi się wydaje, że z Małej M wyrośnie prawdziwa turystka!
pozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Liczę na to! Marzy mi się jeszcze niejedna kobieca wyprawa.
UsuńFantastycznie, kiedy cała rodzina może uczestniczyć w takiej wycieczce, moi rodzice też ze mną wyjeżdżali od najmłodszych miesięcy. :)
OdpowiedzUsuńI to jest piękne!
UsuńMam dopisane kolejne miejsce do poznania w Twoich górach, Anno.
OdpowiedzUsuńPomyślałem o ciągu pokoleń ludzi związanych z Górami Izerskimi. Dzieci i wnuki Małej M będą mówić o pradziadkach wędrujących tymi górami, o wielopokoleniowej tradycji i przywiązaniu do tej ziemi.
Jeśli tak się wyobrazi przyszłość, inaczej można zobaczyć wyprawę trzech pań dziadka Kruczkowskiego :-)
O tak! A duchy przodków będą im towarzyszyć, jak nam duch Janusza na Wysokiej Kopie.
Usuń