Gui zafascynowana zaporą w Pilchowicach |
O ile plan na środę był prosty i
zrealizowany z nawiązka, o tyle czwartkowe pomysły zaczęły nam
się rozjeżdżać zaraz na początku. Pierwotnie zakładałyśmy
wycieczkę rowerową, jednak Gui po pierwsze bała się, że będzie
zbyt zmęczona przed kulminacyjną wyprawą, jaką wymyśliłyśmy na
piątek, a po drugie okazało się, że części przyczepki sąsiadów
nie pasują do naszej i musiałybyśmy pożyczyć cały ekwipunek.
Należało więc znaleźć szybko plan B., zwłaszcza, że jak
pamietacie zapewne Gui lubi mieć wszystko zaplanowane wcześniej, a
wybita z rytmu potrafi być marudna.
Przy tablicy informacyjnej |
Planowanie trasy
Usiadłam przed mapą i zaczęłam
quiz:
- ile kilometrów chcesz zrobić pieszo?
- No nie za dużo, ale nie chcę siedzieć w domu.
- Czy chcesz pochodzić po naszych łąkach?
- Nie.
- Ile czasu możesz spędzić w samochodzie nie odczuwając dyskomfortu?
- Nie więcej niż pół godziny.
- Czy chcesz pojechać do Leśnej?
- Nie, tam już byłyśmy i pamiętam.
Coraz bardziej zniechęcona patrzyłam
na mapę. I... nagle mnie olśniło! Leśna... zapora... zapora...
Gui... budowle hydrologiczne...
- Czy chcesz zobaczyć zaporę na Bobrze?
- Tak!
- No to jedziemy do Pilchowic.
Zapora wodna w Pilchowicach
Rodzinne zdjęcie na zaporze |
I tak w czwartek rano spakowałyśmy
się do samochodu i ruszyłyśmy przed siebie. Jechałam powoli przez
Kłopotnicę, Grudzę, Janice, gdyż jest to najkrótsza droga.
Owszem kręta, ale malownicza. Między Maciejowcem a Pilchowicami
zwolniłam jeszcze bardziej, by Gui mogła spojrzeć na starą śluzę.
Potem minęłyśmy Pilchowice i droga zaczęła się wznosić coraz
wyżej. A im byłyśmy wyżej, tym szerzej otwierała się buzia pani
inżynier a oczy robiły się coraz większe i okrąglejsze. Wreszcie
znalazłyśmy się poziomie drugiej co do wielkości zapory w Polsce.
Przy elektrowni wodnej |
Historia miejsca
Decyzję o budowie zapory na Bobrze Niemcy podjęli po wielkiej powodzi 1897 roku. Budowę. rozpoczęło w 1904 a zakończono w 1912. To oznacza, że starsze od niej jest tylko zapora na Kwisie w Leśnej (jeśli nie liczyć niewielkiej zapory Mylof na Brdzie).
Jej wielkość najlepiej widać, gdy
stoi się nie na liczącej 270 m długości koronie, a przy
usytuowanej poniżej elektrowni wodnej. To tam, zadzierając głowę
w górę widzimy owe 62 metry wysokości. Ciekawostką jest, że
zapora została zbudowana z kamienia i jest to najwyższa taka
budowla w Polsce.
Widok na zaporę |
Spacerując po koronie rozmawiałyśmy
o niesamowitej sprawności niemieckich budowniczych, którzy
posługując się sprzętem o wiele prymitywniejszym od współczesnego
potrzebowali zaledwie 8 lat, by ukończyć tak gigantyczne
przedsięwzięcie. Gdy dotarłyśmy na drugi brzeg patrzyłyśmy na
niski poziom wód i trudno było sobie wyobrazić, że kiedykolwiek
rzeka przelewa się po ogromnych stopniach bocznego kanału. Ostatnio
taka sytuacja miała miejsce w czasie wielkie powodzi w lipcu 1997
roku. Zdjęcia z tamtego okresu można obejrzeć na polska-org.pl
W Siedlęcinie
Elektrownia wodna i Jezioro Modre |
Trochę trwało nim Gui ochłonęła i
po nakarmieniu Małej M. mogłyśmy ruszyć dalej wzdłuż Bobru, w
stronę Siedlęcina. Po prawdzie, ledwo ruszyłam z parkingu, a Gui
znów gapiła się zachwycona w okno, bo naszym oczom ukazał się
kolejowy most kratownicowy wybudowany w tym samy czasie co zapora i
mierzący 151 m długości.
Rozmawiając o zaporach, mostach i
elektrowniach wodnych dojechałyśmy do Siedlęcina, gdzie na
parkingu przy wieży zostawiłyśmy samochód, by pieszo dojść do
Perły Zachodu i elektrowni wodnej na Bobrze.
Przyznam szczerze, że o ile
elektrownię widziałam już wcześniej, idąc drogą po drugiej
stronie rzeki, o tyle w Perle Zachodu byłam pierwszy raz. Gościniec
zrobił na nas miłe wrażenie, choć tłumy ludzi trochę nas
początkowo zaskoczyły. Należy jednak pamiętać, że do Perły
Zachodu można dostać się albo droga asfaltową z Siedlęcina
(można nawet dojechać samochodem) lub spacerowym deptakiem z
Jeleniej Góry.
Perła Zachodu |
Możliwość zamówienia kawy i ciasta bez
wchodzenia do lokalu oraz płatność kartą była tu kluczowa (żadna
z nas nie zabrała gotówki!) Z podanych na ciepło słodkości
byłyśmy bardzo zadowolone, zarówno ciasto czekoladowe z płynną
czekoladą w środku jak i piernik podany z ciepłym miodem bardzo
nam smakowały. Trochę żałowałyśmy, że dopiero po posiłku
zauważyłyśmy zlokalizowane na galeryjce stoliki z widokiem na
rzekę.
W drodze powrotnej Mała M. zasnęła,
więc nie wchodziłyśmy na wierzę w Siedlęcinie tylko wsiadłyśmy
do auta i już prosta drogą dojechałyśmy do Domku pod Orzechem.
To była ciekawa wycieczka z której
Gui wróciła zadowolona.
Piękna wycieczka i ciekawa okolica ! Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńOkolica jest fascynujăca a doliny Bobru i Kwisy kryją w sobie wiele tajemnic.
UsuńPiękne widoki. Świetne są takie wycieczki, od razu człowiekowi robi się przyjemnie :)
OdpowiedzUsuńO tak! Odpowiednie miejsce, odpowiednie towarzystwo!
UsuńSuper wycieczka, widoczki cudne! Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńWidoki są niesamowite.
UsuńElektrownie bobrzańskie znam, podziwiałem je parokrotnie. Wygląda na to, że mógłbym liczyć na ciekawą rozmowę z Gui.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, największe wrażenie zapora czyni gdy stoi się na dole, oraz gdy spróbuje wyobrazić sobie ogrom wykonanych prac tam wykonanych ponad sto lat temu.
Zapewne znaleźlibyście fascynujący temat do rozmowy o sposobach ujarzmienia Bobru.
UsuńNabrałam chęci na taką wycieczkę, ileż człowiek z niej skorzysta. :)
OdpowiedzUsuńO tak! Powietrze czyste, widoki rozległe, towarzystwo wyśmienite, ciastko pyszne i jeszcze ogrom nowej wiedzy!
UsuńTeraz mi ciężko wybrać się na taką wycieczkę, ale mam nadzieję, że niedługo zdrowie pozwoli mi się nią nacieszyć. Zawsze uwielbiałam takie wypady w Polskę. :)
Usuńżałuję, że bałam się pojechać w góry z niemowlakiem, teraz będe nadrabiać :-)
OdpowiedzUsuńJa też niektórych swoich wyborów z czasów, gdy dzieci były małe, żałuję.
UsuńPodziwiam, bo z niemowlakiem , to jest chyba niełatwo, na wiele spraw trzeba uważać :-)
OdpowiedzUsuńOsobiście wolę jednak wycieczki na rowerze :-)
krystynabizenna
Gui jest bardzo zorganizowana, więc pamięta o wszystkim. Mnie pozostaje planowanie trasy dla wózka.
UsuńJuż myślałem, że podążycie na północ zamiast do Siedlęcina, ale tam gdzie się nie pojedzie, to jest malowniczo i ciekawie :) Maciejowiec, Bystrzyca, Radomice, Klecza, Łupki, wszystkie wioski między Pilchowicami a Wleniem mają to coś w sobie. Wydaje mi się, że o ile nasze Pogórze za parę lat będzie bardziej znane w Polsce, tak Dolina Bobru może jeszcze chwilkę pobyć "sama" :)
OdpowiedzUsuńJak pewnie zauważyłeś, Gui nie lubi jeździć samochodem, więc trzeba było znaleźć miejsca niedaleko. Ale masz rację, wszystkie są urokliwe.
UsuńUwielbiam takie wycieczki.
OdpowiedzUsuńMy też.
UsuńI widać, że wycieczka udana! :)
OdpowiedzUsuńO tak! Bardzo!
Usuńostatnio ciągnie mnie do gór strasznie!! :)
OdpowiedzUsuńPrześliczne zdjęcia i bardzo fajny post :D
OdpowiedzUsuńZAPRASZAM NA MÓJ BLOG