wtorek, 23 lipca 2019

Szlakiem budowli hydrologicznych na Bobrze czyli góry z niemowlakiem.

Gui zafascynowana zaporą w Pilchowicach

O ile plan na środę był prosty i zrealizowany z nawiązka, o tyle czwartkowe pomysły zaczęły nam się rozjeżdżać zaraz na początku. Pierwotnie zakładałyśmy wycieczkę rowerową, jednak Gui po pierwsze bała się, że będzie zbyt zmęczona przed kulminacyjną wyprawą, jaką wymyśliłyśmy na piątek, a po drugie okazało się, że części przyczepki sąsiadów nie pasują do naszej i musiałybyśmy pożyczyć cały ekwipunek. Należało więc znaleźć szybko plan B., zwłaszcza, że jak pamietacie zapewne Gui lubi mieć wszystko zaplanowane wcześniej, a wybita z rytmu potrafi być marudna.

Przy tablicy informacyjnej

Planowanie trasy

Usiadłam przed mapą i zaczęłam quiz:
  • ile kilometrów chcesz zrobić pieszo?
  • No nie za dużo, ale nie chcę siedzieć w domu.
  • Czy chcesz pochodzić po naszych łąkach?
  • Nie.
  • Ile czasu możesz spędzić w samochodzie nie odczuwając dyskomfortu?
  • Nie więcej niż pół godziny.
  • Czy chcesz pojechać do Leśnej?
  • Nie, tam już byłyśmy i pamiętam.
Coraz bardziej zniechęcona patrzyłam na mapę. I... nagle mnie olśniło! Leśna... zapora... zapora... Gui... budowle hydrologiczne...
  • Czy chcesz zobaczyć zaporę na Bobrze?
  • Tak!
  • No to jedziemy do Pilchowic.

Zapora wodna w Pilchowicach

Rodzinne zdjęcie na zaporze
I tak w czwartek rano spakowałyśmy się do samochodu i ruszyłyśmy przed siebie. Jechałam powoli przez Kłopotnicę, Grudzę, Janice, gdyż jest to najkrótsza droga. Owszem kręta, ale malownicza. Między Maciejowcem a Pilchowicami zwolniłam jeszcze bardziej, by Gui mogła spojrzeć na starą śluzę. Potem minęłyśmy Pilchowice i droga zaczęła się wznosić coraz wyżej. A im byłyśmy wyżej, tym szerzej otwierała się buzia pani inżynier a oczy robiły się coraz większe i okrąglejsze. Wreszcie znalazłyśmy się poziomie drugiej co do wielkości zapory w Polsce.
Przy elektrowni wodnej

Historia miejsca

Decyzję o budowie zapory na Bobrze Niemcy podjęli po wielkiej powodzi 1897 roku. Budowę. rozpoczęło w 1904 a zakończono w 1912. To oznacza, że starsze od niej jest tylko zapora na Kwisie w Leśnej (jeśli nie liczyć niewielkiej zapory Mylof na Brdzie).
Jej wielkość najlepiej widać, gdy stoi się nie na liczącej 270 m długości koronie, a przy usytuowanej poniżej elektrowni wodnej. To tam, zadzierając głowę w górę widzimy owe 62 metry wysokości. Ciekawostką jest, że zapora została zbudowana z kamienia i jest to najwyższa taka budowla w Polsce.

Widok na zaporę
Spacerując po koronie rozmawiałyśmy o niesamowitej sprawności niemieckich budowniczych, którzy posługując się sprzętem o wiele prymitywniejszym od współczesnego potrzebowali zaledwie 8 lat, by ukończyć tak gigantyczne przedsięwzięcie. Gdy dotarłyśmy na drugi brzeg patrzyłyśmy na niski poziom wód i trudno było sobie wyobrazić, że kiedykolwiek rzeka przelewa się po ogromnych stopniach bocznego kanału. Ostatnio taka sytuacja miała miejsce w czasie wielkie powodzi w lipcu 1997 roku. Zdjęcia z tamtego okresu można obejrzeć na polska-org.pl

W Siedlęcinie

Elektrownia wodna i Jezioro Modre
Trochę trwało nim Gui ochłonęła i po nakarmieniu Małej M. mogłyśmy ruszyć dalej wzdłuż Bobru, w stronę Siedlęcina. Po prawdzie, ledwo ruszyłam z parkingu, a Gui znów gapiła się zachwycona w okno, bo naszym oczom ukazał się kolejowy most kratownicowy wybudowany w tym samy czasie co zapora i mierzący 151 m długości.
Rozmawiając o zaporach, mostach i elektrowniach wodnych dojechałyśmy do Siedlęcina, gdzie na parkingu przy wieży zostawiłyśmy samochód, by pieszo dojść do Perły Zachodu i elektrowni wodnej na Bobrze.
Przyznam szczerze, że o ile elektrownię widziałam już wcześniej, idąc drogą po drugiej stronie rzeki, o tyle w Perle Zachodu byłam pierwszy raz. Gościniec zrobił na nas miłe wrażenie, choć tłumy ludzi trochę nas początkowo zaskoczyły. Należy jednak pamiętać, że do Perły Zachodu można dostać się albo droga asfaltową z Siedlęcina (można nawet dojechać samochodem) lub spacerowym deptakiem z Jeleniej Góry. 

Perła Zachodu
Możliwość zamówienia kawy i ciasta bez wchodzenia do lokalu oraz płatność kartą była tu kluczowa (żadna z nas nie zabrała gotówki!) Z podanych na ciepło słodkości byłyśmy bardzo zadowolone, zarówno ciasto czekoladowe z płynną czekoladą w środku jak i piernik podany z ciepłym miodem bardzo nam smakowały. Trochę żałowałyśmy, że dopiero po posiłku zauważyłyśmy zlokalizowane na galeryjce stoliki z widokiem na rzekę.
W drodze powrotnej Mała M. zasnęła, więc nie wchodziłyśmy na wierzę w Siedlęcinie tylko wsiadłyśmy do auta i już prosta drogą dojechałyśmy do Domku pod Orzechem.
To była ciekawa wycieczka z której Gui wróciła zadowolona.



23 komentarze:

  1. Piękna wycieczka i ciekawa okolica ! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Okolica jest fascynujăca a doliny Bobru i Kwisy kryją w sobie wiele tajemnic.

      Usuń
  2. Piękne widoki. Świetne są takie wycieczki, od razu człowiekowi robi się przyjemnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Odpowiednie miejsce, odpowiednie towarzystwo!

      Usuń
  3. Super wycieczka, widoczki cudne! Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Elektrownie bobrzańskie znam, podziwiałem je parokrotnie. Wygląda na to, że mógłbym liczyć na ciekawą rozmowę z Gui.
    Faktycznie, największe wrażenie zapora czyni gdy stoi się na dole, oraz gdy spróbuje wyobrazić sobie ogrom wykonanych prac tam wykonanych ponad sto lat temu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne znaleźlibyście fascynujący temat do rozmowy o sposobach ujarzmienia Bobru.

      Usuń
  5. Nabrałam chęci na taką wycieczkę, ileż człowiek z niej skorzysta. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! Powietrze czyste, widoki rozległe, towarzystwo wyśmienite, ciastko pyszne i jeszcze ogrom nowej wiedzy!

      Usuń
    2. Teraz mi ciężko wybrać się na taką wycieczkę, ale mam nadzieję, że niedługo zdrowie pozwoli mi się nią nacieszyć. Zawsze uwielbiałam takie wypady w Polskę. :)

      Usuń
  6. żałuję, że bałam się pojechać w góry z niemowlakiem, teraz będe nadrabiać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też niektórych swoich wyborów z czasów, gdy dzieci były małe, żałuję.

      Usuń
  7. Podziwiam, bo z niemowlakiem , to jest chyba niełatwo, na wiele spraw trzeba uważać :-)
    Osobiście wolę jednak wycieczki na rowerze :-)
    krystynabizenna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gui jest bardzo zorganizowana, więc pamięta o wszystkim. Mnie pozostaje planowanie trasy dla wózka.

      Usuń
  8. Już myślałem, że podążycie na północ zamiast do Siedlęcina, ale tam gdzie się nie pojedzie, to jest malowniczo i ciekawie :) Maciejowiec, Bystrzyca, Radomice, Klecza, Łupki, wszystkie wioski między Pilchowicami a Wleniem mają to coś w sobie. Wydaje mi się, że o ile nasze Pogórze za parę lat będzie bardziej znane w Polsce, tak Dolina Bobru może jeszcze chwilkę pobyć "sama" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak pewnie zauważyłeś, Gui nie lubi jeździć samochodem, więc trzeba było znaleźć miejsca niedaleko. Ale masz rację, wszystkie są urokliwe.

      Usuń
  9. I widać, że wycieczka udana! :)

    OdpowiedzUsuń
  10. ostatnio ciągnie mnie do gór strasznie!! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Prześliczne zdjęcia i bardzo fajny post :D

    ZAPRASZAM NA MÓJ BLOG

    OdpowiedzUsuń