|
Kobaltowe wzory |
Na wizytę w Bolesławcu umówiłyśmy
się z kuzynką w czasie jej poprzedniej wizyty w Domku pod Orzechem.
I choć trwa u nas niekończący się remont, postanowiłyśmy nie
zmieniać planów i do Bolesławca pojechać. Na wizytę wybrałyśmy
pierwszy dzień święta, czyli czwartek, zakładając, że ludzi
będzie mniej, bo najważniejsze obchody przewidziano na piątek i i
sobotę. Nam nie zależało na koncertach i imprezach towarzyszących
a na niczym nieskrępowanym łażeniu między stoiskami wystawców.
|
Jeszcze nie ma tłumów! |
Z Gierczyna wyjechałyśmy na tyle
wcześnie, że nie miałyśmy najmniejszych problemów ze
znalezieniem miejsca do zaparkowania samochodu i bez początkowego
stresu mogłyśmy zatopić się w morzu ludzi i stoisk.
Zaczęłyśmy od giełdy staroci, gdzie
ujęły nas miniaturowe naczynia (których w końcowym rozrachunku
jednak nie kupiłam), efektowna srebrna biżuteria oraz wszelkiego
rodzaju sprzęty domowe pochodzące z czasów minionych. Potem
wybrałyśmy się na kawę i dopiero wypiwszy małą czarną
ruszyłyśmy na stoiska z ceramiką. Kuzynka zamierzała kupić
komplet miseczek oraz drobiazgi prezentowe, a ja chciałam wzbogacić
kolekcję filiżanek.
|
Stoisko United Colours of Cycling |
Nim jednak dokonałyśmy zaplanowanych
zakupów, wielokrotnie musiałyśmy się pilnować, by zaplanowanej
na zakupy kwoty pieniędzy nie wydać w zupełnie innym miejscu,
kupując, np. kapelusz albo kolię. Po dokładnym obejrzeniu
wszystkich stoisk, znalazłyśmy to, czego szukałyśmy.
Kuzynka
stała się właścicielką 12 miseczek z kobaltowym, tradycyjnym
wzorem ceramiki bolesławieckiej, a ja odszukałam stoisko United
Colours of Cycling, bo to ich filiżankę z rowerem chciałam mieć.
Przy okazji trochę pogadałyśmy z wystawcami o składzie farby
kobaltowej i zainteresowaniach.
|
Niebo w gębie |
Osiągnąwszy zaplanowany cel,
usadowiłyśmy się na leżakach przy „Season Bistro” i
zamówiłyśmy ciekawie zapowiadające się sałatki. Trochę się na
jedzenie naczekałyśmy, ale warto było, gdyż połączenie
karmelizowanej gruszki z kozim serem, malinami i miksem sałat w
jednym daniu, a szynki dojrzewającej z brzoskwiniami, migdałami i
miksem sałat w drugim okazało się zarówno smaczne jak i sycące.
W tym roku skupiłyśmy się na
zakupach, ale należy pamiętać, że na odwiedzających to święto
gości czeka mnóstwo różnych atrakcji, o których pisałam po
poprzedniej wizycie:
Ruda w świecie filiżanek
|
Ekspozycja ceramiczna |
|
Stoisko rękodzielnicze |
|
Figurki do ogrodu |
|
Za chwilę kuzynka spełni swoje zakupowe marzenie |
|
Kobaltowe wzory |
|
Mój zakup
|
Na pewno kupiłabym sobie jakąś piękną filiżanką do kawy.
OdpowiedzUsuńA jaki miałabyś wybór!
Usuńuwielbiam rękodzieło, ceramika z Bolesławca od zawsze mnie zachwyca
OdpowiedzUsuńMnie też, choć przyznam, że kolekcję zaczynałam od Włocławka.
UsuńNigdy nie byłam na tym święcie, a mieszkam na Dolnym Śląsku.
OdpowiedzUsuńDodatkowo bardzo lubię kobaltowy kolor.
Ceramika z Bolesławca jest zachwycająca.
Pozdrawiam!
Irena
Aż nie chce się wierzyć, że tyle podróżując, nie zawitaliście do Bolesławca!
UsuńNie miałam okazji być w Bolesławcu, tym bardziej na tak wspaniałej wystawie. Z pewnością nie wróciłabym z pustymi rękami
OdpowiedzUsuńBardzo trudno tam nic nie kupić!
UsuńZ pewnością. Ja bym wyszła obładowana !!!
UsuńRo tak jak moja kuzynka!
UsuńPiękna ceramika! Sama nie jestem wielką wielbicielką, ale uwielbiam pooglądać :)
OdpowiedzUsuńPewnie! Było czym nacieszyć oczy!
UsuńJak ceramika, to tylko z Bolesławca! :)
OdpowiedzUsuńZgadza się!
UsuńUwielbiam ceramikę. Pewnie przepadłabym na takiej imprezie i ogołociła konto.
OdpowiedzUsuńNie tylko Ty!
UsuńCeramika to sztuka, widać to na tych produktach, każdy z nich ma swojego " ducha"
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam!
UsuńPiękne są takie wydarzenia, ale mnie najbardziej zachwyciły te sałatki, jak one pięknie wyglądają, a smakować musiały no wybornie! Pozdrawiam! ;)
OdpowiedzUsuńMasz rację, to było szaleństwo kubków smakowych!
UsuńJak mnie się marzy pojechać do Bolesławca w trakcie tego festynu.... Tak po cichutku planuję w przyszłym roku dojechać wreszcie w moje ulubione strony Polski. Oj tylko będę musiała naszykować pełną sakiewkę pieniążków, bo z pustymi rękoma na pewno nie wyjadę!
OdpowiedzUsuńBez worka pieniędzy się nie obejdzie ;) ALe warto choćby dla samego obcowania z pięnymi rzeczami przyjechać i podziwiać.
UsuńTo bardzo budujące, że w naszym regionie można poszukać sobie takich trochę ludowych-trochę luksusowych drobiazgów. Tym bardziej w czasach, kiedy byle pierwszych lepszych kubków i filiżanek są miliony.
OdpowiedzUsuńMasz rację Pawle, ale jest i drugi aspekt naszych festynów- każdy z nich ma duszę. Pomyśl: minerały w Lubaniu i Lwówku, folklor muzyczny w Mirsku, komedia w Lubomierzu, ceramika w Bolesławcu. A przecież są jeszcze wszelkie eko i wege cuda w Wolimierzu, glina w Nowogrodcu (musze za rok pojechać), o festynach rycersko-historycznych w pobliskich zamkach nie wspomnę. A jeszcze w tym roku mieliśmy ten barwny festiwal pixelmania.
UsuńOdwiedziliśmy to miejsce, wspaniałe rzeczy tam znajdziemy
OdpowiedzUsuńO tak! Wspaniałości co niemiara!
UsuńKocham rękodzieła! Niedaleko mnie co roku jest jarmark ginących zawodów i też można kupić różne cuda z gliny, drewna albo od kowala :)
OdpowiedzUsuń