Tegoroczne starty w Supermaratonach traktowałam treningowo i towarzysko. Większy nacisk położyłam na długie dystanse Ultra oraz krótkie szybkie ściganie w cyklu Via Dolny Śląsk. Obie tegoroczne Ultry ukończyłam z wynikami, o jakich nawet nie marzyłam, a o wynikach na Via Dolny Śląsk więcej za jakiś miesiąc - gdy ostatnim wyścigiem tego cyklu zamknę sezon. Do Supermaratonu w Rewalu mam sentyment. To moje rodzinne strony, które opuściłam jakiś czas temu. To też impreza, na której poznałam Krzysia. Tegoroczna edycja organizowana była ponadto przez młody klub RSC Bałtyk Rewal, w którym działa wielu moich znajomych - w tym Ania, z którą wiele kilometrów już przejechałam w czasie dotychczasowych maratonów.
Tym razem, ze względu na tegoroczne odejście od maratonów, nasz start stał się głównie pretekstem do spotkania ze znajomymi i moich odwiedzin u bliskich, za którymi niezmiennie tęsknię. Niemniej sam start okazał się bardzo dobrą decyzją.
Tegoroczna trasa rewalskiego maratonu została zmieniona i przebiegała po bardzo szybkiej pętli o dobrych nawierzchniach - z Rewala, przez Lędzin, do Cerkwicy, później na Kamień Pomorski, Dziwnów, Pobierowo i Rewal. A później jeszcze raz, bo wybraliśmy oboje dystans mega. Start Krzysia stanął jednak pod wielkim znakiem zapytania, gdy wyciągając rower z auta stwierdził, że w tylnym kole nie ma powietrza. Szybka zmiana dętki i...kolejna guma! Okazało się, że gdy na treningu kilka dni wcześniej złapał gumę i wymienił dętkę, nie zauważył tkwiącego w oponie kawałka metalu. Kolejnych dętek w zapasie brak, bo Krzysztof ma wysoki stożek, potrzebuje więc bardzo długich wentyli. Dętkę udaje się w końcu załatwić od jednego z zawodników i stajemy na starcie - w grupie śmierci, w której poza nami startują m.in. zwycięzcy całej imprezy.
Chciałam stanąć w grupie, która nie odjedzie mi zaraz po starcie, ale Krzysiek się uparł i nie dopuścił mnie do słowa. Wobec tego od samego startu czekała mnie samotna jazda. Na szczęście tylko przez 10 km, kiedy to dogoniła mnie kolejna grupa, której zaczepiłam się na koło na odcinku pod wiatr - Cerkwica - Kamień. Przed Świerznem w oddali zamajaczyła znajoma sylwetka - Krzyś odpadł od grupy i czekał na jakąś kolejną. I trafił do "mojej". Tak też dojechaliśmy do Kamienie Pomorskiego, gdzie wyprzedził nas Heniu Bętlewski, Krzysiek szarpnął, chłopacy, za którymi jechałam szarpnęli, a ja, niepozbierana jeszcze po zakręcie...zostałam. I znów - do Lędzina rzeźbiłam w samotności, później pod wiatr udało mi się złapać grupę, która za Kamieniem mi odjechała... Po 124 km i 3:45 h stanęłam na mecie. Jedyna w kategorii, 4 open wśród kobiet.
Po przebraniu - grill z muzyką na żywo w wykonaniu Titty Twister - aż by się chciało poskakać pod sceną... Do tego lokalne rewalskie piwo i atmosfera dawnych maratonów zawisła nad tą imprezą.
W międzyczasie kawa, gofry, morze, ognisko...
Zdjęcia na imprezie wykonywał Paweł Szeterlak.
Fantastyczna pasja, widać, jak wiele radości sprawia. Zapał, determinacja, przezwyciężanie trudności, droga do sukcesu. :)
OdpowiedzUsuńPodziwiam. Rower jednak nigdy nie był mi bliski.
OdpowiedzUsuńPodziwiam! U mnie rower to tylko rekreacyjnie :) życzę kolejnych sukcesów i samych pozytywnych wrażeń na trasach
OdpowiedzUsuńGratulacje
OdpowiedzUsuńWow, gratulacje :) ja sobie nawet nie wyobrażam takich maratonów :)
OdpowiedzUsuńGratulacje taki maraton to jest coś, jak widać i wspaniałych ludzi można poznać, miło czas spędzić a do tego zdrowy sport i satysfakcja :D.
OdpowiedzUsuńGratuluję i podziwiam za pasję.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze, widać, że uchwyciłaś sens sportu. Rywalizacja rywalizacją, ale przede wszystkim poznaje się inne, niezłomne charaktery. Po drugie... Kochamy tamte okolice. W Dziwnówku bywamy przynajmniej raz w roku. Kto wie, być może do zobaczenia :)
OdpowiedzUsuńWooow! Super. Uwielbiam jeździć na rowerze. Podziwiam Cię za udział w zawodach. Może tez się skuszę i zacznę brać w nich udział :)
OdpowiedzUsuńTeż lubię i jeżdżę na rowerze jednak nie aż tyle. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia
OdpowiedzUsuńPodziwiam! Dużo jezdze na rowerze ale Twoja jazda to sztos!
OdpowiedzUsuńTrzymam kciuki za sukcesy. Jazda na rowerze nie jest moją mocną stroną, ale za to zaczęłam od chodzenia teraz będę biegać. POzdraiwm
OdpowiedzUsuń