środa, 2 października 2019

Jesienna lektura- "Tętniące serce" Selmy Lagerlöf


Literatura skandynawska ma w sobie urok, któremu nie potrafię się oprzeć i nieważne, czy w rękach trzymam lekką prozę kobiecą, mitologię nordycką czy klasykę, zawsze pozostaję pod jej urokiem. Sięgając po skandynawskie klimaty, mogę być pewna, że będzie to niezapomniana lektura. Gdy zobaczyłam wznowienie powieści Selmy Lagerlöf „Tętniące serce”, przygotowałam się na literacką ucztę.

Powieść rozpoczyna się sceną narodzin dziecka Jana Andersona ze Skrołyki. Na świat przychodzi dziewczynka, która od pierwszych chwil kradnie serce ojca. Jan uważa, że dopiero wówczas, gdy trzymał w rękach zawiniątko z noworodkiem, jego serce zaczęło prawdziwie kochać. Nadał jej więc niezwykłe imię na cześć słońca: Klara Fina Gulleborga.
Od narodzin dziewczynki życie Jana zaczyna obracać się wokół jej potrzeb. Mężczyzna nie tylko spędza z nią każdą wolną chwilę, ale wierzy, że dziecko odmieniło jego życie. W kolejnych rozdziałach poznajemy najważniejsze chwile z życia niewielkiej rodziny: chrzest, szczepienie, wizytę w kościele i u krewnych, pierwsze lekcje w szkole. I choć rodzina jest niezwykle uboga, to mieszkańcy wsi szanują Jana za troskę i opiekę, jaką otacza swoje dziecko.
Niestety, szczęście rodzinne nie może trwać w nieskończoność i gdy po śmierci starego właściciela majątku, władza przechodzi na zięcia, kończy się radość w domu Jana. Lars Gunnarson okazuje się człowiekiem chciwym i bezdusznym. Żąda od ubogiej rodziny spłaty długu, jaki według niego ciąży na wieśniakach, którzy nie potrafią udowodnić, że niewielką działkę i stare belki na dom otrzymali od poprzedniego właściciela w prezencie.
Wyjście z beznadziejnej zdawałoby się sytuacji znajduje Klara, która jest już prawie dorosłą kobietą. Postanawia wyjechać do pracy do Sztokholmu i zarobić pieniądze na dom. Jej wyjazd wywraca życie Jana do góry nogami. Ojciec nie potrafi poradzić sobie z przedłużającą się nieobecnością córki. Nie daje wiary nielicznym plotkom na jej temat i zamiast zmierzyć się z przykrą rzeczywistością, tworzy wyidealizowany obraz Klary. Zaczyna wierzyć we własne fantazje, tracąc kontakt z rzeczywistością, jednocześnie stając się jasnowidzem.
Oprócz losów Jana i jego rodziny poznajemy trudne realia życia w norweskiej wiosce. Rzeczywistość miesza się z sennymi wizjami, majakami i czasem trudno jednoznacznie stwierdzić, gdzie kończy się realizm, a zaczyna fantastyka.
Powieść napisana jest przepięknym językiem i choć zda się, że snuje się powoli, to trudno się od niej oderwać, zadając sobie pytania: czy tęsknota ojca kiedyś się skończy? Czy kochając tak bardzo będzie potrafił zmierzyć się z rzeczywistością odbiegająca znacznie od majaków?
Do tego dochodzi świetne tłumaczenie Franciszka Mirandoli, którego wrażliwość językowa wywarła zapewne piętno na polskim przekładzie powieści.
Sięgając po „Tętniące serce” wiedziałam, czego mogę się spodziewać, gdyż nie jest to moje pierwsze spotkanie z prozą Selmy Lagerlöf (recenzja "Gosta Berling") jednak i tak byłam zaskoczona genialną treścią i emocjami, które ta książka wywołuje u czytelnika. Zakończenie wycisnęło mi z oczu łzy.
Recenzja powstała we współpracy z DużeKa







24 komentarze:

  1. Literatura skandynawska jest specyficzna. Nie do konca odnajduje sie w jej mrocznej atmosferze. Chyba, że jest to obyczajówka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pięknie nazwał ojciec swoją córeczkę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak! A opis całego procesu szukania imienia jest zachwycający!

      Usuń
  3. Po taką książkę z zainteresowaniem sięgnę, przekonuje mnie jej klimat, życiowa perspektywa. Tytuł dopisuję do listy czytelniczej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że Ci się spodoba, choć zazwyczaj czytujesz kryminały.

      Usuń
    2. Jednak skandynawskie klimaty mają moc przyciągania, chętnie czasem się w nich zanurzam, bo potrafią głęboko wniknąć w duszę i to za sprawą wydawałoby się opisów zwykłej codzienności.

      Usuń
  4. Literatura skandynawska należy do moich ulubionych - a Selmę kocham za jej "Cudowną podróż", najpiękniejszą książkę mojego dzieciństwa :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To ona ją napisała? Ja uwielbiałam ekranizację!

      Usuń
    2. O tak! "Cudowną podróż" też lubię. Ciekawa jestem, które tłumaczenie znasz.

      Usuń
  5. To rzeczywiście byłaby lekka jesienna lektura przy tym co akurat czytam (o karach dzieci w średniowieczu!).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, zdecydowanie inne podejście do tematu dziecka :)

      Usuń
  6. Bardzo mnie zaciekawiła opisem fabuły, sięgne po tą książkę przy najbliższych zakupach :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Relacje ojciec - córka nie zawsze są łatwe i w tej książce także będzie to widoczne...

    OdpowiedzUsuń
  8. Książka do przeczytania, bo to proza norweska,
    a warto od czasu do czasu coś z tego tematu przeczytać :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację! Po prozę skandynawską należy od czasu do czasu sięgnąć :)

      Usuń
  9. Pogratulować dobrego tekstu recenzji i dobrej lektury. Zaciekawiłaś mnie tą książką, Anno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Krzysiu, myślę że spodobałby Ci się zarówno klimat jak i język tekstu.

      Usuń
  10. Bardzo lubię skandynawską literaturę. Poczynając od Ibsena i Strindberga kończąc na Margit Sandemo :)Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Lubię skandynawskie klimaty, kryminały również:-)

    OdpowiedzUsuń