To było jakieś sześć lat temu.
Wybierałyśmy się na maraton do Trzebnicy. Z trudem wpakowałyśmy nasze dwa
rowery i bagaże do rozklekotanego wagonu z miejscami dla rowerów z
starej TLK (Ktoś, kto umiejscowił ten przedział tak, ze najpierw
trzeba było pokonać wąskie drzwi, potem skręcić w równie wąski
korytarzyk, by wreszcie dotrzeć do przedziału, gdzie znajdowały
się haki na rowery, a w następnym pomieszczeniu, tym dla pasażerów
było okienko, by móc swoje rowery pilnować, chyba nigdy nie miał
roweru.) Wisiały tam już dwa inne jednoślady.
-O... ja znam te rowery- powiedziałam
do Gui, kiedyś stały pod Decathlonem, gdy robiłyśmy z Chudą
zakupy, o których nawet napisałyśy na blogu.
screen ze strony: https://www.haftowane.pl/ |
Wiecie dlaczego? Otóż rowery naszych
nowych znajomych (znajomość trwa do dziś!) były mocno
zindywidualizowane: jeden ozdobiony był metodą decoupage, a drugi
cały oklejony naklejkami z miejsc, które odwiedził. Nie sposób
było je omylić z jakimikolwiek innymi.
Mój rower też wyróżniał się z
tłumu naklejkami z Trzebiatowa i Mrzeżyna.
Historia ta przypomniała mi się
zupełnie przypadkowo, gdy serfując po internecie natrafiłam na
blog: https://www.haftowane.pl/ Zastanawiacie się, co wspólnego mają rowery z
robótkami ręcznymi? Już wyjaśniam. Autorka tegoż bloga zajmuje
się indywidualizowaniem odzieży i przedmiotów codziennego użytku
za pomocą naszywek. I właśnie indywidualizacja toreb podróżnych,
plecaków i odzieży przypomniała mi tamto wydarzenie.
screen ze strony: https://www.haftowane.pl/ |
Za to Gui i Chuda swoje torby ozdabiały
przypinkami i naszywkami.
A Wy lubicie takie oryginalne aplikacje
na torebkach i kurtkach? Stosujecie zapinki i naszywki? A może
zbieracie jakieś pamiątki z podróży, np. naklejki lub magnesy?
Zbieramy magnesy, są kolorowe i małe. Coś jak zbieranie kapsli z piwa zamiast puszek. Wyszywana galanteria to sporo zachodu a efekt mizerny. Wyróżnić można się na tysiąc innych sposobów ale każdy lubi co innego.
OdpowiedzUsuńPewnie, że sosobów jest mnóstwo. Uwielbiam personalizować i indywidualizować swoje przedmioty.
UsuńZ podróży przywożę sobie tylko pocztówki. Lubię też je dostawać od innych. Moja przyjaciółka jest zaś zwolenniczką magnesów :)
OdpowiedzUsuńPocztówki też były kiedyś moją pasją. Mam chyba jeszcze kartki z wszystkich schronisk, w których byłam w dzieciństwie.
UsuńMoje pamiątki z podróży to zdjęcia i to co zostaje w serduchu
OdpowiedzUsuńTo najważniejsze.
UsuńMagnesy :D Magnesy i jeszcze raz magnesy :D
OdpowiedzUsuńTo świetny sposób na pamiątki, też mam kolekcję.
UsuńJa z podróży jedynie przywożę jakoś jeden. Dwa drobiazgi.na pamiątkę
OdpowiedzUsuńZa dużo nie ma sensu, bo się robi graciarnia.
UsuńTo co przywożę z podróży to zawsze zdjęcia, ale jak się da coś regionalnego przygarnąć to chętnie.
OdpowiedzUsuńRegionalne amiatki, autentyczne, nie z Chin :) Moja koleżanka rzywozi regionalne potrawy.
UsuńTo ja od dziecka nie lubię oklejania rzeczy. Mebli, rowerów, samochodów z naklejkami itp. Widocznie nie czuję potrzeby takiej indywidualizacji rzeczy.
OdpowiedzUsuńNo tak, każdy ma inny gust.
UsuńMałe rzeczy cieszą najbardziej :)
OdpowiedzUsuńMagnesy 😁
OdpowiedzUsuńMoje dzieciaki mają naszywki :) Zamawiam najczęściej na allegro :)
OdpowiedzUsuńPocztówki były kiedyś moją pasją, naklejki również i wiele innych
OdpowiedzUsuńKiedyś zbierałam znaczki i pocztówki,
OdpowiedzUsuńale jakoś do tej pory nie było potrzeby indywidualizowania rowerów :-)
Może dlatego,że i tak się wyróżniają z tłumu rowerów :-)
Hmm, uświadomiłem sobie, że niemal nic nie przywożę z wycieczek czy wędrówek. Ale miło jest, gdy czasami szukając czegoś po szufladach, znajdzie się jakiś zapomniany drobiazg. Tak właśnie niedawno znalazłem bilet z obserwatorium w Olsztynie.
OdpowiedzUsuńU nas też najczęściej pozostają bilety :)
UsuńMagnesy lubimy, ale naszywki niespecjalnie.
OdpowiedzUsuńBardzo oryginalnie z tymi naklejkami. Czuć każdy wykrecony kilometr
OdpowiedzUsuńTeż tak uważam.
Usuń