Od kilku miesięcy Domek pod Orzechem
przeżywa prawdziwy nalot krewnych i znajomych królika. Noclegi u nas stały się bardzo popularne, lada moment trzeba je będzie rezerwować ze sporym wyprzedzeniem (dopóki nie skończymy remontu) . Przez moment
wydawało się, że w ten piękny słoneczny weekend będziemy musieli domek
nadmuchać, by wszyscy się zmieścili. Koniec końców w czwartek
przyjechała kuzynka, a dzień później brat. Weekend był zatem nieco przedłużony,
a ja miałam spore problemy z określeniem dnia tygodnia.
Wcześniejszy początek weekendu
Czwartek był dla nas świętem literatury, bo Nobel dla Olgi Tokarczuk wszystkich nas niezwykle ucieszył.
W piątek nie planowaliśmy żadnych
wędrówek po Górach Izerskich, gdyż załatwialiśmy pewną ważną dla nas sprawę, o
której w następnym poście, za to kuzynka poszła na spacer i
wróciła z koszem grzybów. Dopiero, gdy słońce schyliło się ku
zachodowi, wybraliśmy się na Kufel podziwiać ostatnie barwne smugi na
niebie. Widocznośc byla rewelacyjna, a chmury podświetlone promieniami zachodzącego słońca tworzyły wielowarstwowe widowisko.
Pomysł na sobotę w Sudetach
Aktywnie spędziliśmy za to sobotę.
Rankiem odwiedziliśmy mirskie targowisko i... dzielnie nic nie
kupiliśmy oprócz warzyw, co w naszym wykonaniu jest prawdziwym heroizmem, bo niejedną filiżankę i paterę trzymałyśmy w rękach. Brat spędził przedpołudnie jako kibic
zawodów samochodowych w Olszyna Motopark (po to przyjechał) . Po obiedzie zaproponowałam
wspólny wypad do Pałacu w Łomnicy.
O tym, że imprezy plenerowe organizowane
wokół Pałacu w Łomnicy są zawsze świetnie przygotowane i
przyciągają rzesze miłośników swojskich produktów i świetnej
zabawy, wiedziałam wcześniej,dzięki fotoreportażom Aleksandry z
bloga Fotografia moja pasja. W połowie padziernika w Łomnicy odbywają się
Pałacowe Dożynki oraz Octoberfest. Jako, że jesteśmy miłośnikami
piw kraftowych, taka formuła imprezy bardzo nam odpowiadała. No i
mieliśmy kierowcę w osobie kuzynki, która jako jedyna nie pije
piwa.
Octoberfest i dożynki w Pałacu w Łomnicy
Gdy dotarliśmy na miejsce zobaczyłam,
jak bratu zalśniły oczy. Znaleźliśmy miejsce w stodole, gdzie
ustawione były stoiska browarów z różnych regionów Polski i
mogliśmy zacząć degustację. Wśród smakowanych przez nas napojów
najciekawszym, choć mało piwnym okazało się piwo dyniowe z
browaru Koreb z łasku. Słodkie, korzenne było najbardziej
wyrazistym płynem, który tego dnia piliśmy. W przerwach pomiędzy
kolejnymi degustacjami obejrzałam, co przygotowali lokalni wystawcy
po drugiej stronie ulicy. Miody sery, słodycze, wędliny, rękodzieło
królowało na niezliczonych stoiskach. Nas ujęły przede wszystkim
drewniane dekoracje do ogrodu, przy czym kolejny raz okazało się,
ze z bratem mamy podobny gust. W ramach zakupów brat kupił wałek
do wykrawania kocich ciastek, a ja nie mogłam oprzeć się tureckim
słodyczom.
Wspólna pasja zbliża
Nie stoiska okazały się jednak w tym
dniu najważniejsze, a towarzystwo. Ławę dzieliliśmy z niezwykle
sympatyczną rodziną. A bratanie było tym intensywniejsze, im
więcej degustowaliśmy piw. Pod koniec łączyła nas już nie tylko
miłość do piw rzemieślniczych, ale niezliczona ilość
podobieństw i zbiegów okoliczności, jak np. daty urodzin, hobby,
czy poglądy. Imprezę zakończyliśmy zostawieniem namiarów.
Niedziela zaczęła się leniwie. Kawa,
podziwianie słonecznego poranka, rodzinne rozmowy, potem rodzinka się rozjechała.
Ślubny odpoczywał, a mnie poniosło w las. Byle iść, byle przed
siebie... Niestety, grzyby zmuszały do ciągłego schylania i nie
wiadomo kiedy miałam pełny kosz, z którym koniecznie należało
wrócić do domu.
To był bardzo udany weekend.
Ooo, jak to piwo łączy ludzi :D
OdpowiedzUsuń🍻
OdpowiedzUsuńAniu, polecisz pałac w Łomnicy do odwiedzenia tak prosto z marszu, czy raczej ciekawiej jest tu w trakcie tych różnych eventów?
OdpowiedzUsuńTo zależy, ile masz czasu. Zdecydowanie ciekawiej jest w trakcie imprez, bo w innym czasie to po prostu zabytkowy hotel z restauracją i pięknym parkiem.
UsuńMiód na serce takie odwiedziny, choć czasami męczące:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZgadza się!
UsuńBardzo intensywny weekend. Cieszę się, że mogłam swoim wpisem zainspirować do wypadu na kiermasz. W tym roku jeszcze kilka będzie, najbliższy w listopadzie. Zawsze są okazje, do takich festynów. A ruch w Domku pod orzechem - fajna sprawa. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńOlu, na pewno będę tam zaglądać!
UsuńŚwietnie spędzony czas, tak jak właśnie lubię!! Miejsce fantastyczne
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę.
UsuńCudowne chwile... może trochę zamieszane, może nieprzewidziane ale... czyż nie w tym właśnie tkwi prawdziwy sens? Oby takich więcej:D
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Myślę, że czeka mnie jeszcze sporo odobnych spotkań.
UsuńOby jak najwięcej takich weekendów! :) I u nas zapowiada się podobny <3 Nie mogę się już doczekać :)
OdpowiedzUsuńNo ba! Z drugiej strony, czasem potrzeba też odrobinę oddechu.
UsuńSkoro były degustacje piw to zapraszam w ostatni weekend listopada na Lubelskie Targi Piw Rzemieślniczych ;)
OdpowiedzUsuńTrochę nam nie po drodze, ale będę czekać na Twoją relację!
UsuńAni jednej kupionej filiżanki? Faktycznie, to przejaw heroizmu :-)
OdpowiedzUsuńTeraz tyle piw się waży w małych browarach, że wybór oszałamia. W ostatnich dniach przekonałem się o tym po raz kolejny.
Anno, a nie marzy Ci się cichy i spokojny weekend tylko we dwoje?
Wiesz, Krzysiu, niektóre są całkiem ciche ;)
UsuńTym bardziej doceniane, że tylko niektóre.
UsuńNie wiem, jak to się stało, że napisałem ż, a nie rz. Po prostu ślepota.
Hahah, myślałeś i wadze a nie o warce 😂
UsuńDmuchaj ten domek, zaraz wpadnę bo wesoło macie :D Niezwykle atrakcyjny weekend, sama skosztowałabym tego piwa dyniowego :) Nobel dla pani Olgi też sprawił mi dużo radości :) Zasłużyła na niego :)
OdpowiedzUsuńPóki co, w ten weekend mam wolny pokój. Zapraszam :)
Usuń