piątek, 15 listopada 2019

Warsztaty ceramiczne w Starej Kuźni

Pierwszy atak zimy
Późną jesienią kończą się prace w ogrodzie, zwierzęta też wymagają mniej starania, nadchodzi zatem na wsi czas na rozwijanie zainteresowań. Bo przecież to nie jest tak, że zamieszkałam na wsi i osiadłam na laurach. No może początkowo cieszyło mnie, że niczego nie muszę się już uczyć (oprócz dojenia kóz), ale przecież stagnacja jest tak naprawdę cofaniem się w rozwoju.

W Starej Kuźni
Na pomysł z gliną wpadłam już dawno, bo z wszystkich dziedzin plastyki rzeźba zawsze szła mi najgorzej. A szansa na zmianę podejścia do rzeźby pojawiła się, gdy wraz z sąsiadami wybrałam się na wycieczkę w ramach imprezy Magiczne Izery. Zawitaliśmy wówczas do Starej Kuźni w Przecznicy, czyli do sąsiadów zza góry. Miejsce spodobało mi się i postanowiłam skorzystać z oferty.
Prace Agnieszki

Spacer po górach i jego konsekwencje

Tydzień temu, będąc na spacerze z Jasiem, zajrzałam do Przecznicy i umówiłam się na najbliższy termin warsztatów kreatywnych. Wypadały w środę o 9.00. Dla mnie to trochę kłopotliwa godzina, bo trzeba wcześniej zwierzaki nakarmić. O siódmej kury przywitały mnie zdziwionym ku ku ku???
Kozy wyglądały na równie zaskoczone, bo słońce jeszcze nie wyszło zza góry. Na dodatek tej środy spadł pierwszy w sezonie śnieg.
Zimowa aura sprawiła, że zamiast ruszać sprzed domu subaru albo jechać rowerem (jak miałam w planie) zdecydowałam się przejść te kilka kilometrów pieszo przez łąki, zakładając, że będzie... szybciej i bezpieczniej.
Do Starej Kuźni dotarłam prawie punktualnie, bo po drodze musiałam przecież podziwiać widoki i trochę się zamyśliłam nad ludzkim życiem i upływem czasu (moja malutka siostrzyczka miała w tym dniu 45 urodziny ;) )
Agnieszka w akcji

W Starej Kuźni

W warsztatach nazwanych "kobiecymi spotkaniami przy glinie" uczestniczyło kilka kobiet z różnych miejsc. Część stałych bywalczyń szkliwiła już swoje gliniane dzieła, natomiast  nowicjuszki takie jak ja dopiero zaczynały paćkać się w glinie. Początkowo nie miałam pomysłu, c o ja w ogóle mam zrobić, w końcu stwierdziłam, ze jako zapalona kolekcjonerka filiżanek muszę sobie zrobić filiżankę ze spodkiem. Przyznaję, że trochę trwało, nim wielka gruda gliny zamieniła się w mniej więcej naczynie do podawania napoju. Potem zrobiłam sobie jeszcze dwa małe domki. Wszystko odstawiłam do suszenia. A za tydzień znów pójdę przez góry, by szkliwić, lepić i się rozwijać.
Jak widzicie życie na wsi naprawdę potrafi być ciekawe, zwłaszcza gdy ma się w okolicy twórczych i kreatywnych sąsiadów.

Ciekawe miejsce na wypoczynek w Górach Izerskich

Stara Kuźnia stoi na terenie Agroturystyki Izerski Potok i jest jej integralną częścią. W ramach oferty weekendowej można zaplanować sobie kilka dni warsztatów (oferta zajęć kreatywnych jest naprawdę bogata) i wycieczek po Górach Izerskich z noclegiem nad Przecznickim Potokiem. Po sąsiedzku jest stadnina koni, nieco wyżej szlak na Jelenie Skały i do Rozdroża Izerskiego.
Od czegoś trzeba zacząć.


Zapewne ciekawi jesteście moich "arcydzieł"? Pokażę Wam na razie tylko talerzyk. Resztą będę się chwalić, gdy je już skończę ;) Ciekawe, czy z mojej filiżanki będę się mogła napić ulubionej świeżo palonej kawy
MK Cafe - świeżo wypalana kawa w najlepszej cenie! Sprawdź!




















29 komentarzy:

  1. Pani Aniu, fajnie się Panią czyta ;). Niedawno skończyłam pięćdziesiątkę.Marzę o takim miejscu.Jestem nauczycielką i pracuję w szkole.Coraz częściej bywają chwile, kiedy mam wszystkiego dość i chciałabym uciec - najchętniej w Izery, bo włóczę się po nich z mężem prawie od 30 lat. Ponoć marzenia się spełniają... Póki co, przenoszę się mentalnie w to cudowne miejsce za sprawą Pani wpisów. Pozdrawiam. Małgosia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Tak, marzenia są po to, żeby je spełniać. Pamiętam jak na mnie patrzono, gdy mówiłam, że rzucam wszystko i wyjeżdżam w Izery. Polska szkoła przestała być miejscem przyjaznym komukolwiek, więc bez żalu ją opuściłam. Wierzę, że i Pani się uda, Małgosiu. A póki co proszę się rozgościć u mnie.

      Usuń
    2. Dziękuję za zaproszenie. Na pewno skorzystamy. Może wiosną, kiedy będzie cieplej, przyjedziemy rowerkami, bo też mamy bzika na punkcie dwóch kółek i sto km nam nie straszne:) A ten zakątek Izerów jeszcze nam nieznany. Pozdrawiam serdecznie. Małgosia.

      Usuń
    3. No to koniecznie trzeba rowerami przyjechać!

      Usuń
  2. Super sprawa takie warsztaty w klimatycznym miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zdexydowanie tak, a klimat Starej Kuźni jest niesamowity!

      Usuń
  3. Od czegoś trzeba zacząć. Pełna racja. Talerzyk twórczy :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Sama bym się chętnie wybrała na takie warsztaty.

    OdpowiedzUsuń
  5. Byłam dwa razy na podobnych warsztatach (u nas są robione w Noc Szkoleń, świetna sprawa!) i strasznie cieszy i odpręża mnie lepienie w glinie. Może i talentu mi brak, ale i tak to lubię.

    OdpowiedzUsuń
  6. Też bym się wyniosła na wieś, ale bliżej wody :-) Pozazdrościć Tobie :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba nigdy nie było mnie jeszcze w tej okolicy.

    OdpowiedzUsuń
  8. Zdarzyło nam się zajechać so Przemyśla późnym sobotnim popołudniem do marketu budowlanego, bo zabrakło coś tam do remontu; przechodząc przy okazji przez rynek zauważyliśmy w niskich oknach wręcz piwnicznych światła, a tam przy stołach siedziały kobietki w różnym wieku i pracowały właśnie w glinie, jedne rylcem robiły znaki, inne malowały, może szkliwiły; odbywały się jakieś warsztaty, a pracownia ciekawa, bo i książki, antykwariat, i spotkania autorskie z pisarzami; aż pozazdrościłam:-) życzę udanych efektów na kole garncarskim, a może ważniejsze jest samo spotkanie z ludźmi; pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mario, na razie bez koła, ale chcę namówić właścicielkę, by mi i to pokazała. I masz rację, że glina to jedno, a więzi międzyludzkie to drugie.

      Usuń
  9. Prawdopodobnie powstaliśmy z gliny.
    Często się zastanawiam, dlaczego niektóre osoby są nazywane Gliniarzami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas z kolei są owady, zwane gliniarzami naściennymi:-) budują takie buły z gliny, składające się z pojedynczych cygar, potem samica składa do każdego jajo, dopełnia sparaliżowanymi jadem pająkami i wykluta larwa ma się czym żywić do czasu wylotu, jedzonko jest świeże; trochę makabrycznie to brzmi, ale przyroda bywa bezlitosna.

      Usuń
  10. Super, gdy są takie warsztaty poza projektami typu Magiczne Izery :) ile taka frajda w ogóle kosztuje? (poza kosztem pracy własnych nóg do Przecznicy :D )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że super! Tu na Pogórzu wiele agroturystyk ma w ofercie właśnie warsztaty, nic tylko korzystać! A koszt jest przystępny :)

      Usuń
  11. Nigdy nie miałam okazji uczestniczyć w takich warsztatach, to musi byc super przezycie

    OdpowiedzUsuń
  12. Miałem się pytać o koło, ale przeczytałem, że filiżankę robiłaś bez niego. To jak? Ugniatałaś jak plastelinę?
    Przypomniała mi się scena z filmu Uwierz w ducha. Domyślasz się jej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, ugniatałam jak plastelinę, a dokładnie oklejałam formę. A scenę pamiętam. Bardzo lubię ten film.

      Usuń
  13. Bardzo chciałabym uczestniczyć w takich warsztatach. Myślę, że są bardzo relaksujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niesamowicie odprężają i dają okazję do kobiecych rozmów.

      Usuń
  14. Ciekawe miejsce, fajne warsztaty. Zazdroszczę pozytywnie spokoju w Twoim życiu

    OdpowiedzUsuń