sobota, 14 grudnia 2019

Moje ceramiczne skarby z warsztatów w Starej Kuźni


Ceramiczne cuda widoczne przed Starą Kuźnią w Przecznicy przyciągały moją uwagę od dawna, ale nigdy nie przypuszczałam, że już po pierwszym spotkaniu z właścicielką tego magicznie izerskiego miejsca po prostu przepadnę i z zaskakującą dla mnie regularnością zacznę uczestniczyć w warsztatach ceramicznych. Przyznam jednak, że to nie tylko fakt tworzenia glinianego rękodzieła przyciąga mnie do Przecznicy, ale także, a może przede wszystkim atmosfera, jaka towarzyszy naszym kobiecym spotkaniom.

Bo też naszą grupę tworzą typowo izerskie, cudowne kobiety, o których opowiem przy innej okazji. Dziś chciałabym Wam pokazać efekty mojej miesięcznej pracy. Dla fanów filmów nakręciłam krótką relację z momentu wyciągania gotowych prac z pieca.



Stara Kuźnia i jej właścicielka

Gospodynią niezwykle kolorowej Starej Kuźni jest Agnieszka, pozytywnie zakręcona kobieta, która wraz z rodziną przeniosła się w Góry Izerskie z Łodzi i tu u podnóża Dłużca buduje swoje miejsce na Ziemi. Wrosła już w Izerię, udziela się społecznie, a w poniemieckiej kuźni stworzyła pracownię plastyczną, gdzie oprócz ceramiki powstają mydełka, pomadki, przedmioty zdobione metodą decoupage oraz czapki. Przy czym, co ciekawe, czapki tworzy przede wszystkim córka Agnieszki. 
Świetnym pomysłem Agnieszki jest połączenie wypoczynku w prowadzonej przez nią agroturystyce "Izerski Potok" z warsztatami hand made w Starej Kuźni.







Etapy pracy nad ceramiką

W tworzeniu ceramiki najbardziej fascynujące jest to, że do końca nie wiadomo, co wyjdzie, a gotowe dzieło można obejrzeć dopiero po kilkunastu dniach. I tak na pierwszych zajęciach można wylepić wymyślone przez siebie przedmioty. U mnie były to filiżanka oraz małe domki i kotki. Prace powinny wysychać powoli, by nie popękały. Potem wypala się je w specjalnym piecu w temperaturze ponad 1000 stopni przez osiem godzin. Po wypaleniu i wychłodzeniu glinianych figurek można je pomalować specjalnymi farbami i to było dla mnie największe zaskoczenie. Farby kupuje się w stanie sypkim i rozpuszcza w wodzie. Drugim zaskoczeniem jest fakt, że kolory, którymi pokrywa się glinę wcale nie odpowiada temu, co zobaczymy jako efekt końcowy. To sprawia, że gotowy przedmiot po wypaleniu szkliwa zawsze pozostaje tajemnicą, zwłaszcza, że niewiadomą pozostają też reakcje między różnymi farbami. Drugie wypalanie jest krótsze, ale także trzeba piec rozgrzać do ponad tysiąca stopni.

Moje ceramiczne skarby

Jak pamiętacie z poprzedniego wpisu postawiłam na filiżankę oraz domki i kotki. Trochę trwało, nim mogłam wreszcie zobaczyć wszystkie zrobione na pierwszych zajęciach prace wyjęte z pieca. Długo miałam tylko filiżankę, a moja ciekawość rosła tak bardzo, że na otwieranie pieca umówiłam się w czwartkowy poranek. Do Przecznicy biegłam jak na skrzydłach, zwłaszcza, że jak to u nas, mocno wiało. Z pieca wyjęłyśmy sporo różnych przedmiotów hand made, a ja przekonałam się, jak ważne jest odpowiednie dozowanie farby. Jeśli szkliwa jest za mało, kolor wychodzi blady, ale jeśli jest go za dużo, potrafi spłynąć, zalewając podłoże i przywierając do niego. Z moich dziełek gotowe była pierwsza partia domków i kotki. Jestem z nich bardzo zadowolona, gdyż mam ceramiczne drobiazgi, które dołożę do prezentów dla bliskich i sąsiadów. Część domków będzie elementami dekoracyjnymi w pokojach dla gości i łazience.
Przyzancie, że takie własnoręcznie przygotowane podarki są świetnym sposobem na obdarowywanie innych.


Filiżanka hand made


Ceramiczny kot





32 komentarze:

  1. Nigdy nie robiłam takich rzeczy. Super sprawa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cudowności. Efekt końcowy imponujący :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Nigdy nie miałam okazji stworzyć własnymi rękami coś z ceramiki. Fajnie Ci to wyszło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dla mnie też były to pierwsze próby. Kiedyś bardzo dawno lepiłam z moimi dziećmi, ale potem tylko suszyłam a nie wypiekałam.

      Usuń
    2. Też jestem pod urokiem tych dekoracji. Te domki są przepiękne. 😊

      Usuń
    3. Cieszę się. Mam dla nich już przeznaczenie.

      Usuń
  4. Ekstra sprawa i to po sąsiedzku! Skoro szefowa tego miejsca jest z Łodzi, to muszę tam kiedyś wpaść. Zawsze mam opory w takich sytuacjach, bo niby ci ludzie mają swoje zajęcia i biznesy, ale są na tyle ciekawi, że aż żal ich nie poznać i wejść z ulicy - tym bardziej, że wszyscy tu gramy z tych samych nut ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, Pawle, jesteśmy na tyle małym środowiskiem, że zawsze znajdą siė wspólni znajomi i tematy. A pamiętaj, że Ty jesteś "ten od plakatu Magiczne Izery" 😂😂😂

      Usuń
  5. Piękne ceramiczne dzieła !!! To musi być niezwykłe miejsce i dobrzy ludzie. Zapisuję sobie. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń
  6. Na pewno takie zajęcie rozbudza kreatywność :-)

    OdpowiedzUsuń
  7. Cudne te domki. Świetna sprawa takie warsztaty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie, że świetna! Można różne fajne rzeczy ulepić.

      Usuń
  8. ojaaaa... zupełnie inaczej wyobrażałam sobie piec do wypalania. Ceramikę lubię bardzo, moja czerwona filiżanka jest ceramiczna, mam maselniczkę i kubek z ceramiki, planuję powiększyć kolekcje:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli dowiedziałaś się czegoś nowego 😃 a na powiększenie kolekcji zapraszam do Bolesławca w czasie Dni Ceramiki. Można oszaleć !

      Usuń
    2. Czy sie dowiedziałam? No zobaczyłam ż też takie piece nowocześniejsze są. Dni Ceramiki to coś dla mnie <3

      Usuń
    3. Mnie się w Bolesławcu bardzo podoba!

      Usuń
  9. Uwielbiam rękodzieło. W wolnej chwili lepiej z masy solnej. Ceramika jest piękna, pracy z nią nigdy nie próbowałam. 😊

    OdpowiedzUsuń
  10. Filiżanka handmade wygląda ciekawie, bardzo oryginalnie.

    OdpowiedzUsuń
  11. O... mam nadzieję, że Ci się spodoba.

    OdpowiedzUsuń
  12. Wczoraj Jasiek tez przyniósł gliniane anioły, był z mamą na podobnych warsztatach:-)

    OdpowiedzUsuń
  13. Wyobrażam sobie emocje przy otwieraniu pieca. Widzę, że jest na prąd, a to znaczy, że wypalenie musi trochę kosztować. Nie pamiętam, czy pisałaś, chyba uczestnicy warsztatów robią zrzutkę? Przyglądałem się Twojej filiżance. Widzę jakąś ozdobę z boku, ale nie rozpoznaję. A ucho ma dwa rogi. Dlaczego?
    Całość wygląda ciekawie. Na pewno na całym świecie nie ma drugiej takiej filiżanki. Tak mi się pomyślało, bo dla mnie ta myśl byłaby ważna.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że robimy zrzutkę, bo przecież i materiały i wypalanie kosztują. A co detali mojej filiżanki, to z założenia to były... koty. Ten na uchu miał chlipać piankę. No ale wygląda niczym wąż i też jest zabawnie. Zwłaszcza, że nie ma takiej drugiej na świecie!

      Usuń
    2. Nie ma. Ta filiżanka jest najprawdziwiej Twoja :-)

      Usuń