niedziela, 1 marca 2020

Niedzielne wędrowanie po lesie


Dzień obudził się zupełnie odmienny od poprzednich. Wiatr wreszcie ucichł, a zza chmur wyglądało słońce. Wstałam, nakarmiłam zwierzęta i wyprowadziłam kozy. Po dwóch dniach nudzenia się w koziarni wreszcie mogły pohasać po pastwisku. Wypiłam kawę, zjadłam śniadanie. Ot zwykły wiejski poranek w Domku pod Orzechem. A potem założyłam buty z czerwonymi sznurówkami i poszłam w las...












Nad Przecznickim Potokiem

Łąkami przeszłam na wschodnie zbocza Blizbora. Przeszłam między domami sąsiadów, spojrzałam w dolinę. Z tej perspektywy widać, że toczy się na naszym pustkowiu jakieś życie. Widać te kilka domów, z smużką dymu wydobywającą się z kominów. Przekroczyłam czarną nitkę zniszczonego asfaltu (w tym roku mają go trochę połatać) i wąskim pasem lasu przeszłam na łąki na zboczach Stożka. Nie miałam planu na wędrówkę. Ot, iść donikąd. Zeszłam jedną z wielu ledwo widocznych ścieżek w dolinę Przecznickiego Potoku.
Trwają roztopy, więc woda szemrze w nim i bulgocze. Las pachnie butwiejącymi liśćmi i topniejącym śniegiem. To taka niesamowita mieszanka zapachów,które bywają tylko na granicy zimy i wiosny. Brzegiem strumienia poszłam w górę, śledząc ślady saren i jeleni. Wreszcie udało mi się dostrzec jedną sarnę, która spłoszona naszymi krokami umknęła w gęstwinę drzew. Pokręciłam się po rozlewiskach, by wyjść w końcu na drogę na górny asfalt. Nie skierowałam się jednak na nią, tylko weszłam w dukt idący do Górnego Gierczyna i w dolinę Czarnotki. Droga rozjeżdżona była ciężkim sprzętem.
Biedronka siedmiokropka
Na szczęście tylko do pewnego momentu. Potem szłam już duktem nieużywanym na tyle dawno, że zdążyły na nim porosnąc niewielkie drzewka i... widłami, których zarodniki pewnie dotarły tu z Górnego asfaltu (bo tam od zawsze rosła ta roślina) na kołach traktora. Nie tylko widłaki poczuły wiosnę. Na liśćiu naprastnicy przysiadła biedronka siedmiokropka, a moje ulubione chrobotki koralkowe zaczęły owocnikować na czerwono.










W królestwie czarownicy

chrobotek koralkowy
Już idąc w górę potoku pomyślałam, że odwiedzę miejsce, gdzie umiejscowiłam domek czarownicy z mojej powieści. Chciałam przypomnieć sobie to ustronie, by dopisać kilka słów do opisu. Kilka dni temu dostałam obszerną i bardzo rzetelną recenzję mojej pracy przygotowaną przez najwierniejszą przyjaciółkę. Wiem, co powinnam jeszcze dopracować i z tą myślą łaziłam po wertepach. Śledziłam niewidoczne ślady bytności mojej bohaterki, wytyczałam ścieżkę do jednej i drugiej wsi. Wyobrażałam sobie, jak idzie po skałach podtrzymując ręką kraj sukni.
Wreszcie znalazłam się u stóp Blizbora od południa. To najbardziej niezwykłe miejsca na tej górze. Bardzo strome, usłane głazami zbocze niczym nie przypomina dobrotliwego wujaszka, jaki zdaje się być moja góra, gdy patrzy się na nią z góry, siedząc okrakiem na Wysokiej albo przyglądając się jej z perspektywy łąki powyżej Domku pod Orzechem.
Brzozy
Od południa Blizbor jest wymagającym przeciwnikiem. Stopy trzeba stawiając ostrożnie, by nie pośliznąć się na kamieniach lub nie wpaść w rozpadlinę. Z drugiej strony to tu są najbardziej malownicze pejzaże. Rzadki las białych brzóz, które uparcie czepiają się skąpej ziemi między głazami. Wreszcie pokonałam stromiznę i stanęłam na swoim ulubionym wierzchołku góry. Usiadłam na kamieniach. Wyjęłam termos. To była moja herbatka z Górą.









Psikusy Blizbora

Wiatrołomy
A potem zdarzyło mi się to, co czasem przytrafia się na Blizborze. Czyli idąc doskonale znana ścieżynką znalazłam się zupełnie w innym miejscu niż powinnam. Schodząc po zachodnim zboczu powinnam trafić na stary niemiecki dukt i nim wyjść z lasu. Zawsze tak robię. Ale... tym razem nie ścieżki nie było! Jakimś dziwnym trafem tak pokręciłam się po lesie, że ku swojemu zaskoczeniu wyszłam poniżej na żerowisko dzików i jeleni. Tam, gdzie ostatnio wycinano część starego lasu. Dziś ta nieprzemyślana wycinka mści się kolejnymi wiatrołomami. Na strzyżowaniu ścieżek przytuliłam się do rozłożystego buka. Największego w tej okolicy. Jego pień jest już tak gruby, że nie potrafię go objąć. Przytknęłam policzek do szarej kory. Była chropowata, ale przyjemna w dotyku i ciepła.  Czułam energię drzewa. Według dendroterapii buk poprawia humor i łagodzi napięcia i wzmacnia chęć do życia. Cudowna terapia gdy czeka się na wiosnę! 
Wreszcie wyszłam na łąki. Spojrzałam na wieś w dolinie i wróciłam do domu, by przygotować obiad.
Pierwszy marcowy spacer miałam za sobą.
A, gdy slońce zaszło za Sępią Górę, na Pogórzu pojawiła się tęcza.  Zaczynała się gdzieś wśród łanów lawendy izerskiej w Mlądzu, a kończyła w nieskończonościach błękitu. Niesamowite zjawisko!
Tęcza nad Pogórzem



40 komentarzy:

  1. Tak, to był udany dzień.Pogoda wiosenna zachęciła do niedzielnej przejażdżki rowerowej - od ujścia Kwisy do Kliczkowa. Pani Aniu,a co z ptakami w Izerach? Słychać już skowronki nad łąką? Pozdrawiam.
    Małgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O... też mi rower świtał, ale trzeba się śniegiem nacieszyć, póki jeszcze jest! Tak słychać skowronki i widać wzmożoną aktywność szpaków. Nawet sikory są głośniejsze!

      Usuń
  2. U nas śniegu nie było w ogóle. Przyjeżdżaliśmy do Świeradowa i wychodziliśmy w góry, aby nie zapomnieć, jak wygląda zima.

    OdpowiedzUsuń
  3. A jeśli już o rower zahaczyłam, to polecam trasę wzdłuż granicy po niemieckiej stronie: Odra -Nysa.Od Novego Mesta nad Nysą po Świnoujście.Ponad 400 km autostrady rowerowej.Przepiękna, bezpieczna, wygodna i dobrze oznakowana.
    Małgosia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiem, kiedyś planowałam ją zrobić w odwrotnym kierunku, ale w końcu pojechałam polską stroną z Trzebiatowa w góry. Zajęło mi to dobę i było fantastyczną przygodą.

      Usuń
    2. Ooo... to niezła z Pani zawodniczka. Ja spacerowo, stówki dziennie nie przekraczam.A pod górkę pcham:))

      Usuń
  4. Piękne zdjęcia. Aż chce się wyjść na spacer. U mnie pogoda się popsuła, ale już z niecierpliwością czekam na taką piękną, prawdziwą wiosnę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Fajny sposób na spędzenie niedzieli :) Sama chętnie bym połaziła po lesie :)

    OdpowiedzUsuń
  6. My też tak często jak to możliwe staramy się wyruszać na spacer do pobliskiego lasu.

    OdpowiedzUsuń
  7. Piękne okolice, dawno nie byłam an spacerze,
    my ciągle na rowerach :-)

    OdpowiedzUsuń
  8. U mnie śniegu już od tak dawna nie było :/

    OdpowiedzUsuń
  9. Miałam dziś zwiększyć limit kroków do pokonania, udać się na wędrówkę po lesie, ale deszcz jak na razie zniechęca do dalszych spacerów.

    OdpowiedzUsuń
  10. zakochałam się w tym potoku, jak tak dalej pójdzie to się wproszę na taki spacer ;-)

    OdpowiedzUsuń
  11. Piękna wędrówka sie Tobie udała. Mnie deszcz wygonił z lasu.

    OdpowiedzUsuń
  12. Odwiedziłaś miejsce przeznaczone na dom dla czarownicy z powieści. Aniu, jakże ja Cię rozumiem! W końcu nie bez powodu tyle razy byłem na Lastku i w okolicy:-)
    Więc moja metoda dotykania drzew ma swoją nazwę dendroterapii?? Czyli nie ja pierwszy ją wynalazłem?
    Twoje wycieczki bez celu, Twoje szwendanie się po okolicy, przypomina moje, z tą tylko różnicą, że kiedy już przyjadę w góry, chcę wykorzystać cały dzień. Jednak czasami miewam wrażenie nadmiaru wrażeń; lepsze byłyby krótsze łazęgi, takie, jak Twoje.
    Chciałbym wierzyć w to, że wspomniałaś o kolorze sznurówek nie bez powodu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest jakaś magia w takim łażeniu śladem swoich imaginacji. Dobrze rozumujesz z sznurówkami.

      Usuń
    2. Dziękuję, Anno.
      Dokładnie tak: jest magia. Czarowne chwile. Pytam, ponieważ ta kwestia żywo mnie interesuje, także z przyczyn osobistych. Może będę mógł o tym porozmawiać z Tobą na żywo.

      Usuń
  13. Bardzo fajnie móc mieszkać w takiej okolicy.

    OdpowiedzUsuń
  14. Tego śniegu Ci zazdroszczę. Pięknie tam, u Ciebie. Nie wiedziałam, że pracujesz nad powieścią. Już jestem jej ciekawa! 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze marzyłam, że napiszę książkę. Teraz mam czas, by to zrealizować.

      Usuń
  15. Jak ja z utęsknieniem czekam na mój tygodniowy wyjazd w Bieszczady, by podziwiać takie widoki i doświadczać małych przyjemności. ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Uwielbiam takie wędrówki, zawsze sprawiają mi wiele przyjemności.

    OdpowiedzUsuń
  17. Ja tak podziwiam twoje okolice, a u mnie też pięknie jest :-)

    OdpowiedzUsuń
  18. Jakie śliczne zdjęcia, aż bym się sama tak przeszła.

    OdpowiedzUsuń
  19. Zawsze zachwycam się zdjęciami - sa magiczne i doskonale uzupełniają wpisy :)

    OdpowiedzUsuń
  20. Blizbor i okoliczne góry niby blisko wiosek, a prawie co wycieczkę spotykasz tam zwierzęta :) i to za dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, tu zawsze było sporo zwierząt. Dziki przychodziły pod domostwa, a sarny pasły się pod domem. Takie widoki pamiętam z dzieciństwa.

      Usuń
  21. Jak dawno nie byłam w lesie, aż mnie naszło na wędrówkę! Na szczęście wiosna tuż tuż 😍

    OdpowiedzUsuń
  22. Zapach lasu... bezcenny 🤗

    OdpowiedzUsuń