Na spotkanie z rodziną Gui szykowałam
się od dawna. I gdy wreszcie wszystko zostało ustalone niewiele
brakowało, a nie zobaczyłabym się z bliskimi, bo pewnie jeden
dzień zwłoki i nie wyjechałabym, tylko wiedziona rozsądkiem
została w Domku pod Orzechem. Z drugiej strony, nie zobaczyłabym
życia w mieście z groźbą epidemii. Zapraszam na opowieść o
wizycie we Wrocławiu i przygodach transportowych.
Kierunek Wrocław!
Zgodnie z założeniem w środę
wstałam wcześniej i po oporządzeniu kur i kóz pojechaliśmy do
Mirska, skąd odjeżdża autobus do Wrocławia. Ku naszemu
zaskoczeniu bus podjechał przed czasem. Był praktycznie pełen, z
trudem znalazłam miejsce. Nie zdążyliśmy wyjechać z miasta, gdy
przekonałam się, że jadę z kierowcą rajdowym. Mój plecak
zapakowany wiejskimi wiktuałami (spakowałam, jak przystało na babę ze wsi, mleko, ser, jaja i pół kury) przeleciał kilka metrów po
podłodze, a ja mogłam tylko mieć nadzieję, że słoik z mlekiem
jest jeszcze cały. Na szczęście w Lwówku zrobiło się luźniej,
więc przesiadłam się, mocniej złapałam plecak, zapięłam pasy i
jakoś dojechałam do Wrocławia, czytając powieść "Miłość, muzyka i góry". Wcale nie zdziwiło mnie, że
zdążyłam na miejski autobus, który zazwyczaj mi uciekał.
W domu Gui czekała już na mnie z
kawą. Mała M. początkowo podchodziła nieufnie, ale gdy okazało
się, że Babcia chętnie się bawi i czyta książeczki, oswoiła
się.
Wycieczka po Wrocławiu rowerem miejskim
Pogoda dopisywała, więc nie zamierzałyśmy siedzieć w domu.
Gui zaplanowała wycieczkę rowerową nad Odrę. Ona jechała swoim
rowerem z zamocowaną do niego przyczepką z Małą M. a ja dostałam
rower miejski. Stacje roweru miejskiego we Wrocławiu rozmieszczone
są na tyle gęsto, że korzystanie z tej formy transportu jest
naprawdę wygodne. Faktem jest, że nie wszystkie rowery są sprawne,
o czym przekonałam się mniej więcej w połowie drogi, gdy
zatrzymałyśmy się na deser i oddałam rower, a następnym
przejechałam tylko kilkaset metrów do kolejnej stacji roweru
miejskiego, bo działała tylko jedna przerzutka, a hamulce były
tylko umowne. Zazwyczaj jednak rowerem miejskim można poruszać się
wygodnie, a sieć ścieżek rowerowych sprawia, że mając potrzebę
przemieszczania się po mieście, warto rozważyć ten rodzaj
transportu, zwłaszcza teraz, gdy jazda tramwajem czy autobusem nie
zawsze jest bezpieczna.
Ilekroć jestem w stolicy województwa
zachwyca mnie sieć dróg rowerowych. Przejechałyśmy ok. 30 km po
mieście cały czas znajdując się na DDR. Śródmiejską obwodnicą
Wrocławia dojechałyśmy do Odry, potem bulwarami dotarłyśmy do
Mostu Warszawskiego.
W Parku St. Tołpy zrobiłyśmy krótką
przerwę, bo Mała M. koniecznie chciała popatrzeć na psy biegające
po placu psich zabaw. Na kawę i ciastko Gui wybrała Petits FoursCafe, twierdząc, że tam są najlepsze ciasta. Nie pomyliła się!
Tak pysznej bezy chyba jeszcze nigdy nie jadłam! Naładowane energią
mogłyśmy kontynuować wycieczkę. Rower miejski odstawiłam na
stacji w pobliżu domu Gui. I choć wydawało się sielankowo, to w
mieście zauważyłyśmy karetkę na sygnale z ekipą w
kombinezonach, a w czasie zakupów zderzyłyśmy się z brutalną
prawdą o pustych półkach.
Koronawirus z miejskiej i wiejskiej perspektywy
Popołudnie spędziliśmy na zabawach z
Małą M. a wieczór na pasjonującej rozmowie o pracy zdalnej, systemie edukacji i życiu w Polsce.
W czwartek pozostało mi zjeść
śniadanie i ruszyć z powrotem do Domku pod Orzechem, gdzie czekały
stęsknione kozy. Wcześniej jednak spędziłam ponad pół godziny w
pustej galerii handlowej, gdzie jedynymi klientami byli pasażerowie
czekający na swój autobus. Przyznam, że z perspektywy naszej górki, gdzie wiadomości docierają okrojone i nikt nie roznosi plotek, emidemia wydaje się mniej groźna. Będąc zaledwie dobę we Wrocławiu, obserwując ludzi i ich zachowanie zaczęłam rozumieć, skąd biorą się te zachowania graniczące z paniką. My, jeśli czegoś nie mamy, to się obywamy bez, szukając w zapasach zamienników lub korzystając z darów natury. W mieście ludzie uzależnieni są od wielu rzeczy, poczawszy od prądu, przez transport i przede wszystkim pracy dającej dochody.
A jeśli Wam się wydaje, że tym razem
bez przygód przejechałam trasę do Mirska, to jesteście w błędzie.
Najpierw kierowca pojechał inną trasą niż zwykle, prowadząc
autobus po wąskich i krętych drogach Pogórza Kaczawskiego, a w
Lwówku musieliśmy się przesiąść do busa, który, choć niby
pachnący nowością, kilka razy zatrzymywał się, bo mu silnik
gasł.
No i przyznam szczerze, że z ulgą
znalazłam się na mojej górce.
Teraz mogę spokojnie oddawać się
kwarantannie. Ludzi u nas i tak nie ma, a na zakupy nie muszę jechać
jeszcze przez kilka tygodni: sprawdziłam: mąkę, drożdże i olej
mam, a pokrzywy i inne zielsko właśnie wychodzą, więc będzie z
czego gotować.
Książek mam cały spory stosik, śnieg stopniał, więc w ogrodzie można pracować. Zresztą, mnie się tam nigdy nie nudzi i pomysłów na spędzanie czasu w okolicy domu zawsze mam pełno (czasem Ślubny traci cierpliwość dla moich innowacji i rewelacyjnych konceptów)
Wam drodzy czytelnicy życzę, abyście zachowali zimną krew, pogodę ducha i nie poddali się panice.
Ech jak ja ci zazdroszczę, też chcę na wieś...
OdpowiedzUsuńSpokój i przyroda, ale nie każdy tak lubi, a ja właśnie lubię
i tego mi brakuje w mieście...
Ja już nie zamieniłabym mojej wsi na nic innego.
UsuńA szczególnie teraz to jak skarb złoty :-)
UsuńPod względem kwarantanny to wioski są naprawdę w dechę - wiem, bo sama mieszkam :D
OdpowiedzUsuńNo ba! Zdecydowanie!
UsuńU nas spokój i cisza na razie 😁 tylko to nas uratuje
OdpowiedzUsuńO tak! Spokój przede wszystkim.
UsuńSpokój jest najważniejszy w obecnej sytuacji.
UsuńWłaśnie: masz mąkę, olej i drożdże, witaminy rosną za domem, kózki coś dadzą, więc głód nie grozi. To różnica między tradycyjną wsią, a dużym miastem, szczególnie widoczna teraz.
OdpowiedzUsuńAniu, przyznam, że po parodniowym oglądaniu telewizorni w domu, trochę się obawiam najbliższych miesięcy, a obawiałbym się więcej, gdybym słuchał wiadomości. Widać wyraźnie, że dla dziennikarza zła wiadomość, jest dobrą wiadomością.
U mnie są już zmiany, na przykład firma wstrzymała wyjazd karuzel na czas nieokreślony.
Tak, najlepsze życzenia teraz, to zachowanie zdrowia i spokoju.
Sytuacja wygląda nieciekawie. Teraz to bardzo docenia swoją wieś.
UsuńOj, ja siedziałabym u Ciebie na wsi nie ruszała się teraz w miasto ;)
OdpowiedzUsuńWierzę.
UsuńDokładnie , popieram i polecam wieś.
UsuńWieś jest wspaniała na przetrwanie tego cholerstwa, w takich momentach doceniam ją stuprocentowo! Pozdrawiam cieplutko! ;)
OdpowiedzUsuńTak. Ja też teraz gratuluję sobie decyzji wyjazdu na wieś.
UsuńMy też to doceniamy 🙂
UsuńGrunt to w obecnej sytuacji zachować rozsądek i logiczne myślenie, ono pozwoli w miarę spokojnie przejść to, co się wokół nas teraz dzieje.
OdpowiedzUsuńRozsądek to podstawa!
UsuńJa już nie chcę wcale na ten temat nic słyszeć :D
OdpowiedzUsuńNie dziwię się.
UsuńAhhh miałam sie wybrać i tak jak sójka za morze wybieram sie do Wrocławia. Coś czuję że nie dotrę tam w tym roku.
OdpowiedzUsuńSpokojnie, wszystko wróci do normy!
UsuńJa już tylko czekam, niecierpliwie, aż dzieci po maturze dostaną się na studia, ukończą je, i my z mężem... w końcu będziemy mogli przeprowadzić się na wieś. :)
OdpowiedzUsuńCzyli macie taki scenariusz jak my mieliśmy 😃
UsuńPrzyznam, że nie mogę się już doczekać, uwielbiam codzienne spacery, na krótkie i długie dystanse, ale trudno mieć z nich pełną radość, kiedy jest się ograniczonym do przestrzeni parkowej.
UsuńNo tak w mieście człowiek jest bardziej zależny od czynników zewnętrznych.
OdpowiedzUsuńZdecydowanie. A teraz widać to jaskrawo.
UsuńNo widać niestety. Zwłaszcza że sytuacja nagła, niecodzienna.
UsuńNie ma to jak życie na wsi ;)
OdpowiedzUsuńLepiej siedzieć w domu i teraz zazdroszczę ludziom że wsi
OdpowiedzUsuńWieś to chyba najbardziej idealne miejsce, aby w obecnej chwili, aby przetrwać ten trudny czas
OdpowiedzUsuńChyba tak.
UsuńPetits FoursCafe też miałam okazję odwiedzić, pyszne!
OdpowiedzUsuńZgadza się! To miejsce, gdzie warto zjeść.
UsuńW obecnej sytuacji przebywanie na wsi to jest chyba najlepsze rozwiązanie.
OdpowiedzUsuńOczywiście nie panikujemy. Robimy to na co zawsze nie było czasu...
OdpowiedzUsuńPatrząc przez okno, mam wrażenie, że świat się zatrzymał. We Wrocławiu pustki i chociaż pagoda kusi to wolę siedzieć w domu. Zdrowy rozsądek to podstawa!
OdpowiedzUsuńTak, pusty Wrocław to dziwny widok.
UsuńWspomniana przez Ciebie kawiarnia serwuje naprawdę pyszne słodkości.
OdpowiedzUsuńO tak! Polecam.
UsuńWieś to najlepsze miejsce na czas kwarantanny :D Dużo zdrówka życzę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! wy-stardoll.blogspot.com
Jakbym nie musiała, to bym z domu nie wychodziła.Niestety, muszę chodzić do pracy.
OdpowiedzUsuńDobrze że odwiedziny się udały - teraz już nie byłoby to takie łatwe. My też doceniamy życie na wsi, wychodzimy na spacer na pola i zachowujemy zdrowy rozsądek
OdpowiedzUsuńMam nadzieję, że sytuacja szybko się unormuje.
UsuńNie ma nic piękniejszego niż taki własny zakątek świata :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam wiosennie....
OdpowiedzUsuńwybrałaś dobry czas na taką wycieczkę, nie ma ścisku i wszystko można na spokojnie ;-)
OdpowiedzUsuńNie żebym był uzależniony 😉 ale niech to wszystko się już skończy, bo cała ta sytuacja strasznie dołuje 😢
OdpowiedzUsuńNo fakt!
Usuń