Pandemia, koronawirus, #zostańwdomu,
to pierwsze hasła, jakie rzucają się człowiekowi w zalepione ropą
oczy o 5.40, gdy po pierwszych łykach kawy stwierdza, że to dobry
czas, by zacząć dzień. Wizja świata, jaką kreują media i moi
znajomi z socialmediów sprawiła, że przez wiele dni biłam się z
myślami, czy to już jest ten moment, gdy muszę jechać na zakupy, czy dam radę jeszcze coś ugotować z maoich zdało się niezliczonych się zapasów.
W końcujednak decyzja zapadła, gdy wyjedliśmy zapomniane kawałki
czekolady z zajączkiem z zeszłego roku, zagubionej gdzieś pod
ostatnią paczką mąki babuni. Trzeba było uzupełnić braki w
czekoladzie, a przy okazji dokupić innych niezbędnych do życia
produktów, typu warzywa, bo Ślubny nie chciał już jeść trawy i
pokrzyw wykopywanych z zasp śniegowych (wszak u nas jeszcze wczoraj
leżał śnieg!).
Jak zabezpieczyć się przed koronawirusem?
Prawdę mówiąc, nie wiedziałam, czego
się spodziewać i jak przygotować. Żyję na tym moim odludziu, całkiem odcięta od miejskiej rzeczywistości. Biegam sobie po łąkach, zimę podziwiam, książkę piszę, grządki robię, ot, prowadzę spokojne życie na wsi, a tu do ludzi trzeba jechać. Założyć maskę? Umyć ręce?
Zdezynfekować zewnętrznie, wewnętrznie? Jak się ubrać i przygotować? Zabrać własne
rękawiczki gumowe? Moje dylematy pogłębiła jeszcze córka,
wrzucając mi zdjęcie uszytych własnoręcznie maseczek. Wieczorem
zrobiliśmy ze Ślubnym przegląd szafy. Maska z demobilu była na
swoim miejscu, nawet filtry działały. Niestety, rękawice od OP1
gdzieś zaginęły w akcji. Na szczęście znalazłam grube gumowe,
których używam do szorowania muszli klozetowej.
Kolejnym problemem było znalezienie
pojemnika na płyn do dezynfekcji. Znalazłam tylko butlę do
oprysków. Może trochę duża, ale na pewno uda się zdezynfekować
zarówno koszyk na zakupy, bankomat i jakieś pół miasta.
Zakupy w dobie pandemii
W sklepach poszło łatwiej. Ludzie
zachowywali się odpowiedzialnie, utrzymując odpowiednią odległość
od siebie, półki były pełne, braki tylko w drożdżach i
spirytusie oraz kaszy.
Nawet bratki kupiłam! Po dwóch godzinach wróciła obładowana siatami niczym Zadowolona i
zmęczona z ulgą wróciłam na swoją górkę. Następne zakupy po
Wielkanocy.
A co kupiłam? Zacznijmy od przynajmniej dwóch kilogramów czekolady i cukierków w czekoladzie. Dalej owoce świeże i suszone, warzywa świeże i w mrożonkach, dużo mąki, kasze, makaron, mięso, majonez, kminek, liście laurowe, chrzan, kiełbasę ogniskową, ser, kawę i przechodzący już do anegdoty papier toaletowy. No i bratki, a nawet nasionka warzyw. Resztę produktów jeszcze mam (jaja i mleko mam z własnego gospodarstwa, a sery robię).
Płyn do dezynfekcji DIY
Przed wyjazdem do miasta stwierdziłam,
że potrzebuję płynu do dezynfekcji rąk. Sprawdziłam, jak zrobić
płyn antybakteryjny i antywirusowy, bo przecież ważne są
proporcje. Wygrzebałam najpierw denaturat i to on miał być baza
mojego specyfiku. Okazało się jednak, że w domu, gdzie robi się
orzechówkę i wiśniówkę, zawsze jest trochę spirytusu i to on
został wykorzystany. Z lodówki wyjęłam sok aloesowy, wyciśnięty
z liści mojej roślinki stojącej na parapecie, a z pudła do produkcji mydełek olej z
pestek awokado oraz mandarynkowy olejek eteryczny.
Odmierzyłam 80 ml spirytusu i 20 ml
soku z aloesu. Wymieszałam z kilkoma kroplami olejków i przelałam
do flakoników z pompką. Na jakiś czas wystarczy, zwłaszcza, że
nie mamy zbyt wielu okazji do kontaktu z innymi ludźmi.
Miałam wam jeszcze o mydle napisać,
co to go wyprodukowałam, ale myślę, że na jeden raz śmiechu
wystarczy!
Trzymajcie się ciepło, uważajcie na
siebie, nie szarżujcie, ale i nie dajcie się zwariować.
P.S. 1. Płyn stosuje się na ręce, a nie
doustnie.
P.S. 2. Dla ukojenia skołatanych koronowirusem nerwów podsyłam Wam trochę świtu na psutkowiu.
P.S. 2. Dla ukojenia skołatanych koronowirusem nerwów podsyłam Wam trochę świtu na psutkowiu.
Filmik- miód na serce:). Na świecie koronawirus,wiadomości przytłaczają, a na wsi życie toczy się dalej.Masz,Aniu, raj na ziemi.Ja też nie narzekam, choć poligon dokucza.
OdpowiedzUsuńTak. Żyję w raju i się nim dzielę.
UsuńAleż piękna okolica <3
OdpowiedzUsuńU mnie ludzie zachowują się dość normalnie, ale na szczęście dostosowują do zaleceń. Niektórzy mają maseczki, większość nosi rękawiczki. W sklepach są dostępne, więc zakładają. Odległości też są utrzymywane.
Tak, okolica cudowna 😀 dobrze, że ludzie mają świadomość zagrożenia, ale objawy paniki się skończyły.
UsuńW takich momentach tak bardzo cenię sobie swój dom na wsi z ogrodem wokół, teraz to taka nasza rodzinna oaza, forteca. Pozdrawiam serdecznie! :)
OdpowiedzUsuńTak samo odczuwam. Jestem wdzięczna za to, co mam.
UsuńPięknie u Ciebie. Spokój i ukojenie. Choć jak wiadomo życie na wsi toczy się swoim spokojniejszym torem, ale i tam przecież pracy nie brakuje. Ja też w obecnej sytuacji chwalę sobie mieszkanie na wsi. Wprawdzie moja wieś to nie jak Twoje cudowne odludzie...sąsiad mi zerka przez płotek. :))) Ale uważać trzeba, także na to żeby nie dac sie zwariować. Nie lekceważyć ale nie popadać w paranoję. U nas obowiązkowo do sklepu w maseczkach i rękawiczkach i wpuszczają po kilka osób.
OdpowiedzUsuńZa szybko mi dodało komentarz... Cieplutko i serdecznie pozdrawiam.
UsuńNo właśnie! Nie dać soę zwariować! A życie na wsi ma mnóstwo zalet. Choć czasem bywa ciężko.
UsuńPiękna okolica. Marzy mi się takie życie z dala od zgiełku. Może kiedyś.
OdpowiedzUsuńTak, u nas jest przepięknie.
UsuńPandemia zmotywowałaś mnie do tego żeby robic bardziej przemyślane zakupy, ale strój pierwsza klasa, nowa kolekcja 😉?
OdpowiedzUsuńTo tak myślę, że projektanci powinni pomyśleć o takiej 😘 a umiejętność robienia przemyślanych zakupów bezcenna.
UsuńPierwsze dwa zdjęcia genialne! Ogólnie na wsi nie dociera tyle informacji jak w mieście, ale też będziemy tymi którzy ocaleją!
OdpowiedzUsuńBrzmi mimo wszystko złowieszczo.
UsuńKocham Cię dziołcho m.in. za poczucie humoru hahaha
OdpowiedzUsuńHahha też Cię kocham!
UsuńTeraz każdy mówi o wirusie. Sama wychodzę jak tylko muszę. Ale na wsi jest zdecydowanie bezpieczniej.
OdpowiedzUsuńWłaśnie każdy! Dlatego jeden post popełniłam i więcej na razie nie będę .
UsuńU was jest pięknie i tak spokojnie. Osobiście, pracuję z ludźmi i widzę jak każdy się nakręca. Niestety z jednej strony, trzeba być ostrożnym, ale z drugiej nie popadajmy w paranoję.
OdpowiedzUsuńTak praca w grupie sprzyja takim sytuacjom. Na wsi też jest to główny temat, gdy ktoś pojawi się w pobliżu.
UsuńOsobiście w domu mi się nie nudzi, odpoczywam i nadrabiam zaległości.
OdpowiedzUsuńI to jest dobre podejście.
UsuńJeśli napiszesz Polakowi, że ten płyn nie jest do stosowania doustnego, to on tak zrobi :D Brawo za dystans do świata i siebie - choć nie ukrywam, że ciekaw jestem min ludzi w sklepie, gdybyś tak weszła do środka :D
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że wywołałabym panikę 😂 albo wzięliby mnie za sprzątaczkę dezynfekującą powierzchnie płaskie zaczęli klaskać 😂
UsuńŻyję w mieście i staram się to robić normalnie... Ludzie, nie dajmy się zwariować, bo panika nikomu nie pomoże! :)
OdpowiedzUsuńTak też uważam.
UsuńW centrum miasta niestety nie wszyscy stosują się do zaleceń, owszem jest znaczący bezruch na ulicach, ale mnóstwo starszych osób chodzi na zakupy czy spacery.
OdpowiedzUsuńA strój trzeba przyznać, że bardzo kreatywnie wymyślony. :) Zastanawiam się, jak moda wchłonie inspiracje z pandemii, gdzieś czytałam, że modnie jest nosić maseczki w określonych fasonach, różnie sobie ludzie radzą, ale niektórzy biznes na tym robią.
UsuńTak, biznes maseczkowy 😂 mieliśmy z mężem spokojnieszy dzień bez remontu strychu, więc głupoty się nas trzymały. A od miasta staram się trzymać z daleka, chociaż tu póki co nie ma zachorowań.
UsuńMy w ścisłym centrum mieszkamy, co chwilę wozy z komunikatami przejeżdżają, kilka patroli już z okna zauważyłam, ulice puste, jakby miasto w zapomnienie szło. A do nas głupawka też zagląda, wczoraj dzień na totalnym luzie, z psikusami. :)
UsuńJakoś trzeba ten czas przetrwać i nie zwariować, a śmiech jest tu najlepszym lekarstwem.
UsuńTo zdjęcie będzie mnie bawić chyba nawet po zakończeniu pandemii.
OdpowiedzUsuńBardzo mnie to cieszy.
UsuńCudnie tam u ciebie, ten właśnie spokój, którego tu w mieście brakuje.
OdpowiedzUsuńNormalnie chyba na wieś się wyprowadzę, bo nie przepadam za miastem...
Polecam uroki wsi. To najlepsze co mogłam zrobić.
UsuńPiąta czterdzieści stanowczo nie jest dobrym czasem na rozpoczęcie dnia, nie, nie. Ósma jest akuratna i zalecana.
OdpowiedzUsuńTrzeba przyznać, że na wyjazd do sklepu przygotowałaś się solidnie :-) Zapomniałaś jednak o szerokich cholewkach gumowców. Ileż wirusów mogłoby tam się schować!
Papier zwany nie wiedzieć czemu toaletowym, jest dobrem strategicznym. Jeśli szykuje się wojna, niechby w wirusem, trzeba mieć zapas tego dobra. Nikt nie wie dlaczego, ale wszyscy wiedzą, że trzeba. I już.
Poważnie powątpiewam w skuteczność płynów odkażających niestosowanych doustnie.
Na filmie widziałem Tłoczynę?
Całe szczęście, że zmieniono czas na letni. Teraz budzę się o szóstej. O butach też myślałam, ale nie produkują tak małych OP1 . No właśnie z tym odkażaniem też myślę, że może lepiej wewnętrznie, choć na razie raczę się sokiem z brzozy. Tak na filmie widać za lasem Tłoczynę. Znowu wycięto kawałek tego lasu na siodle i widać co jest za nim.
UsuńJa i tak wstaję około czwartej, czasem wcześniej, czasem później, za to spać chodzę z kurami. ;)
UsuńWitaj w gronie skowronków!
UsuńSoku z brzozy boją się wirusy, jak słyszałem, więc pij. W zimie piłem kupny sok, był taki sobie, ale nie wiem, jak się jego smak miał do prawdziwego, świeżo nakapanego soku. Może należało go nieco wzmocnić?…
UsuńPo dwóch latach nieobecności byłem na Lubrzy w moich górach. Tam też widziałem wycinkę.
Czyli wcześniej budziłaś się o piątej?
No, popatrz! To całkiem tak, jak budziła się Jasia z książki :-)
Nie próbowałam kupnego, więc nie mam porównania. O wzmocnieniu też już myślałam 😃 Tak przed zmiană czasu budziłam się o piątej. Latem to moja normana godzina. Wiesz, Jasia ma kilka cech podobnych do moich i aż dziwne, że wymyśliłeś ją nim mnie poznałeś 😂😂😂
UsuńNa mojej wsi wszystko prawie po staremu - choć też są braki w drożdżach ;) Ale nastawiłam sobie swój własny zakwas i powinnam przeżyć ;)
OdpowiedzUsuńDrożdże kupiłam przed kryzysem i jeszcze mam, a korzystam właśnie przede wszystkim z zakwasu i innych wynalazków typu serwatka z sodą.
UsuńMy w mieście żyjemy właściwie normalnie, tak jak przedtem.
OdpowiedzUsuńObawiam się, że to niedługo się zmieni.
UsuńW mieście jest jedynie o tyle gorzej, że swoboda w przemieszczaniu została ograniczona. Mając własny kawałek podwórka da się znieść tą kwarantannę, choć powiem szczerze, w środę minie 3 tydzień jak jesteśmy w domu, bez kontaktu z ludźmi i zaczyna mi być źle...
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie się wydawało, że po przeprowadzce ludzi będzie mi brakować. Ale jednak nie. Od prawie dwóch lat żyję na odludziu i jest mi dobrze.
UsuńU mnie w mieście ludzie zachowują się dośc normalnie. Różnica taka,że w sklepach są płyny do dezynfekcji, a także ludzie zakładają rękawiczki :) Ja mieszkam w mieście, ale mam niedaleko las - wybawienie! :)
OdpowiedzUsuńPodejrzewam, że lada moment normalność zostanie jeszcze bardziej ograniczona. Dobrze, ze ludzie zrozumieli potrzebę ograniczenia kontaktów.
UsuńBardzo ładnie tam u ciebie i z pewnością w obecnej sytuacji to jest super komfort
OdpowiedzUsuńNie da się ukryć, jest pięknie.
UsuńCzy w górach cy nad morzem... zapas srajtaśmy musisz mieć 🤣 A tak poważnie to zazdroszczę Ci tego odcięcia od świata. Ja co chwila bombardowany zewsząd informacjami (mało optymistycznymi). Nie żebym już histeryzował... ale niewiele brakuje. Pozdrawiam cieplutko 😊
OdpowiedzUsuńŚlubny miał dziś leniwy dzień i zaczął słuchać wiadomości. Musiałam go potem do pionu ustawiać, bo był bloski paniki. Życie na odludziu ma mnóstwo zalet.
Usuń... wymiana? Moja Włóczykijówka to doskonały środek dezynfekujący wewnątrz. Zamienię się na rolkę papieru i ten preparat do rąk... może da się go też wypić.
OdpowiedzUsuńNo ba! Doszliśmy do momentu, gdy preferuje się transakcje bezgotówkowe, zatem dojdziemy do porozumienia!
UsuńCiekawe uwagi, ale przede wszystkim genialne zdjęcie!
OdpowiedzUsuń