Piękna wrześniowa pogoda sprawia, że ciągnie mnie w trasę. Codziennie myślę, jak zaplanować dzień, by choć kilka godzin spędzić na rowerze. Tym razem wybrałam się w poszukiwaniu skał na zboczach mojej ukochanej Kamienicy. Wycieczka o tyle ambitna, że oprócz znaczka na mapie i kilku artykułów w Internecie, niewiele o nich wiadomo. Kiedyś pewnie tam byłam, bo nazwę kojarzę z dzieciństwa, gdy wędrowałam po Górach Izerskich z tatą. Ale to było dawno. Jeszcze przed katastrofą ekologiczną.
Rysianki, mały znaczek na mapie
Rysianki to zgodnie z mapą grupa skalna na zachodnim stoku Kamienicy. Gdzieś pomiędzy niebieskim szlakiem a asfaltem poniżej szczytu. Opis trasy można znaleźć na blogu Dzikie Sudety, jednak od tego czasu kilkakrotnie zmienił się przebieg szlaków w okolicach Kamienicy, więc można się jedynie domyślać, jak szedł autor artykułu.
Rozważałam różne warianty trasy, dokładnie studiując mapę oraz google maps. Nie miałam jednak pewności, czy moje założenia są słuszne. Wymyśliłam, że do niebieskiego szlaku dojadę rowerem, żeby nie tracić czasu na piesze dojście, a potem się zobaczy, która ścieżka będzie lepsza. No i wsiadłam na rower.
Poszukiwanie Rysianek na zboczach Kamienicy
Zgodnie z moim założeniem pojechałam najpierw na Pięć Dróg, potem niebieskim szlakiem przez Płokowy Mostek w kierunku Rozdroża Izerskiego. Jadąc szlakiem, cały wypatrywałam dobrze odcinającej się ścieżki w górę, bo tak wyglądała ona na mapie. Wreszcie przy słupku oznaczonym nr 177 stwierdziłam, że to będzie ta ścieżka. Zsiadłam z roweru i zaczęłam go pchać pod górkę. (założyłam, jak się potem okazało błędnie, że uda mi się przejść z rowerem całą ścieżkę i wyjść na asfalcie poniżej Kamienicy. O ja naiwna!) Jakiś kilometr wyżej na mojej trasie pojawiło się gołoborze i bloki skalne uniemożliwiające dalsze wciąganie roweru.
Zostawiłam go więc na starym poniemieckim dukcie i ruszyłam dalej pod górę. Pokonałam piarżysko i idąc dalej ścieżką dotarłam do asfaltu. Jednego byłam więc pewna: wybrałam dobrą ścieżkę. Niestety nigdzie nie dojrzałam skał! Przekonałam się też, że gdybym chciała ruszyć od asfaltu w dół (bo taką wersję też zakładałam), to nie wypatrzyłabym ścieżki. Teraz już wiem, że trzeba zejść z asfaltu naprzeciw słupka o nr 156/162. Bogatsza o tę wiedzę ruszyłam z powrotem cały czas wypatrując skał. Natrafiłam na poniemiecki dukt idący powyżej gołoborza i przeszłam nim kilkadziesiąt metrów, licząc, ze może ta ścieżka prowadzi do skał (założyłam, że dawni gospodarze poprowadzili szlak do samej atrakcji. Niestety nagle usłyszałam wzburzony ryk, usłyszałam rumor, a do moich nozdrzy wdarł się intensywny samczy, zwierzęcy zapach. Nie ryzykowałam spotkania z jeleniem buchającym hormonami i zawróciłam.
W końcu pomyślałam, że może owo piarżysko to są Rysianki, ale nie zgadzało się to ze zdjęciami ze wspomnianego wyżej bloga. Postanowiłam jednak odpocząć, bo targanie roweru pod górkę i wędrówka po skałach trochę mnie zmęczyła. Wypiłam kawę, zjadłam swoje batoniki i trochę zawiedziona ruszyłam niemieckim duktem poniżej gołoborza.
Odkrycie na szlaku
Ścieżka zarośnięta była jagodziskami, ale dobrze widoczna. Przypominała mi podobną, wijacą się poniżej Jelenich Skał. Jakież było moje zdumienie, gdy kilkaset metrów dalej trafiłam na ogromne bloki skalne, rozrzucone na sporym obszarze! Czasu miałam już niewiele, ale i tak porzuciłam rower i zaczęłam się wspinać. Tym razem chyba trafiłam na Rysianki! Nie jest to skała podobna do Skałęk Zakochanych, czy Białego Kamienia. To raczej ogromne zwalisko głazów podobne do tego poniżej Jelenich Skał. Bloki Skalne są sporych rozmiarów i układają się w niesamowite kształty. Aby je dobrze obejrzeć, potrzeba kilku godzin, których ja nie miałam. Zatem na pewno tu wrócę.
Widoki z góry zapierają dech w piersiach!
Którędy na Rysianki?
Jeśli chcecie podążyć moim śladem i znaleźć Rysianki w masywie Kamienicy można zrobić to dwojako:
-z niebieskiego szlaku (czyli Średniej Drogi, bo przecież nie wiadomo, kiedy znów coś w szlakach namodzą) zejść przy słupku z nr 177, iść pod górę, aż dojdzie się do starego duktu poniżej gołoborza, skręcić w lewo i nim przejść do Rysianek.
-z asfaltu poniżej Kamienicy zejść przy słupku nr 156/162. Pokonać gołoborze, by dojść do niemieckiej ścieżki, skręcić w prawo i dotrzeć do Rysianek.
Powrót do domu
Dukt wiedzie dalej i w teorii dochodzi do asfaltowej drogi na Cztery Drogi. Ale to tylko teoria. Ja władowałam się najpierw w powalone drzewa, a potem prawie utonęłam w błocie, jakie powstało po przejechaniu drogą ciężkiego sprzętu do zwózki drewna. Przyznam, że poprzednim razem taki hardcor przeżyłam pchając rower na R10 za Klukami w czasie wyprawy szlakiem latarni morskich z Gui. Podrapana, ubłocona, z mokrymi butami i rowerem upaćkanym po ośki, ucieszyłam się na widok asfaltu. Teraz pozostało już wrócić do domu tak, jak przyjechałam, czyli do Płokowego Mostku, na Pięć Dróg i w dół aż do Gierczyna.
To była fascynująca przygoda, którą na pewno powtórzę, bo muszę bliżej zapoznać się ze skałkami o mylącej nazwie Rysianki (po niemiecku były to Katzensteine czyli Kocie Skały)
Dzień dobry, mam małe uwagi. Z Chromca chodzę m. in. do źródła św. Wolfganga i dalej żółtym do Przecznicy. Rysianek nie znam, ale planuję tam dotrzeć. "Poszukiwanie Rysianek na zboczu Kamienicy" - pisze pani "przy słupku oznaczonym nr" /brak tego numeru, pow. być 177/. Dalej "trzeba zejść z asfaltu naprzeciw słupka o nr" /brak jw. i nie z asfaltu, a ze szlaku, patrz dalej/. "Którędy na Rysianki" - "z niebieskiego szlaku zejść przy słupku z nr 177" szlaku, nie asfaltu/. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńFakt, zagapiłam się z numerami słupków w pierwszej części tekstu. Co do drugiej uwagi, to drogą asfaltową poniżej Kamienicy nie biegnie szlak.
UsuńUwielbiam takie wycieczki rowerowe na każdej trasie.
OdpowiedzUsuń... wspaniała wycieczka ... ja co prawda na rowerze nie jeżdżę za dużo, ale za to górskie wyprawy kocham ...
OdpowiedzUsuńBo w górach łatwiej pobyć z sobą i własnymi myślami.
UsuńDobrze, że jednak udało Ci się dotrzeć do celu.
OdpowiedzUsuńO tak! Ale nadal nie mam pewności, czy to wszystko. Muszę tam wrócić!
UsuńTeż lubimy wracać w to samo miejsce, za każdym razem można jeszcze odkryć coś nowego.
UsuńDla mnie rower to już obowiązek. I codzienne podziwianie wschodu słońca na trasie też!
OdpowiedzUsuńO tak! Wschody słońca na trasie to piękna rzecz?
UsuńAch jak ja zazdroszczę Ci obecnie tych widoków. U mnie są równie piękne, ale n ie mam teraz czasu na wycieczki niestety :( Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńCzas... Ja nareszcie mam go mnóstwo
UsuńOjeju, ja kompletnie nie umiem korzystać z takich map :x
OdpowiedzUsuńA widoki rzeczywiście śliczne, tak samo jak natura <3
Naprawdę? Mnie korzystania z map uczył tato, a ja nauczyłam swoje dzieci.
UsuńWydaje mi się, że to przede wszystkim kwestia dobrego wytłumaczenia i wprawy.
UsuńNooo, mnie właśnie nigdy nikt nie nauczył czytania map
UsuńMiałaś świetną wyprawę! Bardzo lubię takie konkretne cele, znalezienie ukrytego miejsca poza szlakami. To ekscytujące. Gratuluję znalezienia, Aniu.
OdpowiedzUsuńA nie masz przypadkiem zdjęcia Ani pchającej rower pod górę? Byłoby na co popatrzeć… :-)
Wiesz, Krzysiu, jeszcze tego brakowało bym targała statyw i robiła zdjęcia z rowerem i sobą w błocie 😂. Pamiętaj, że podobnie jak Ty wędruję samotnie.
UsuńOj, wiem coś o obawie ze spotkanie w lesie z jeleniem w czasie rykowiska, tak miałam przed laty w naszym lesie za drogą, zwiewałam czym prędzej do domu; niby znane Ci tereny, a ciągle znajdujesz coś nowego, ciekawe historycznie, ślady po dawnych mieszkańcach, po latach jesteś odkrywcą:-) pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńZwierzęta są nieobliczalne, więc trzeba mieć się na baczności. A bycie odkrywcą w dzikich górach tp łatwe. Sama o tym wiesz. Zapomniane ślady przeszłości ma się pod nogami.
UsuńAle fajnie, super przygoda i wycieczka. No i na dodatek widoki super. Cieszą oko.
OdpowiedzUsuńTak, widokowo ekstra. W tamtym kierunku mamy niewiele miejsc widokowych.
UsuńOstatnio znalazłem jakiś tekst w Internecie na temat poniemieckich ścieżek wokół Kamienicy i Kowalówki, które myśliwi wykorzystywali do przemieszczania się między punktami polowań. Widać, że jeszcze są tego ślady. Na Kamienickim zwierzyny nie brakuje, nic tylko usiąść cicho i czekać na zjawiska przyrodnicze :D a Rysianki widać bodajże z żółtego szlaku z Rozdroża Izerskiego w górę
OdpowiedzUsuńMówisz o dawnym żółtym? Bo teraz to on szutrem biegnie 😂 Śladów dawnych ścieżek jest nadal sporo, a zwierzyny mnóstwo.
UsuńJesteś niesamowita z tymi swoimi przygodami podczas wędrówek. Ja czytając pogubiłam się, a co dopiero kiedy byłabym w terenie, nawet mapa mi nie pomogła hihi. Lubię jednak "wędrować" z Tobą wirtualnie.
OdpowiedzUsuńZ mapami różnie bywa. Tu w sumie byłoby ok. gdyby nie powalone drzewa 😂 no i ja lubię się tak zgubić w lesie.
UsuńJa jestem beznadziejna w odczytywaniu map. Nawet słuchając GPSa potrafiłabym się zgubić. Od tego na wycieczkach zawsze jest ojciec. Ja za to mam łatwość w zapamiętywaniu pokonywanej już trasy. Zawsze coś :)
OdpowiedzUsuńMiejsce piękne, takimi widokami i naturą można się zachwycać :)
Trasę też pamiętam 😉 a jeśli chodzi o problem z orientacją, to moja Najmłodsza też potrafi się zakręcić z GPS.
UsuńA myślałam ze jakiś Ryś tutaj będzie, ale widzę że pogodę ładną miałaś. Warto korzystać.
OdpowiedzUsuńMiłego tygodnia.
Rysie też ponoć w Górach Izerskich są, ale nikt ich nie widział 😂 Tak wrześniową pogodę wykorzystałam całkowicie.
UsuńTeraz, gdy już znasz drogę, będzie łatwiej tam wrócić... piękne widoki!
OdpowiedzUsuńpozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
I wrócę na pewno!
UsuńCiekawa trasa, pełna pięknych widoków.
OdpowiedzUsuńTakie wyprawy działają na mnie wspaniale. Dobrze, że masz piękne tereny wokół siebie.
Osobiście lubię korzystać z map i nie sprawia mi to trudności.
Pozdrawiam:-)
Irena- Hooltaye w podróży
Mieszkam w pięknym miejscu.
UsuńPiękna trasa, ja też lubię rower. Ostatnio codziennie jeżdżę ppo 15 km.
OdpowiedzUsuńWycieczki rowerowe z całą rodziną to coś wspaniałego.
OdpowiedzUsuńTak, z rodzinką też się fajnie jeździ.
Usuńusiąść z Tobą w ogrodzie i słuchać jak opowiadasz o Górach... chciałabym tak spędzić wakacje ;-)
OdpowiedzUsuńTo przyjedź. Miesc noclegowych mamy pod dostatkiem.
UsuńCzasami i Google Maps zawodzi więc warto mieć przy sobie i normalną, klasyczną mapę... Jednak jest to już coraz rzadszy widok...
OdpowiedzUsuńBez tradycyjnej mapy ani rusz!
UsuńKocham takie opisy górskich wycieczek. Ja jestem po kontuzji i muszę się wstrzymać, także takie posty pozwalają mi przetrwać :)
OdpowiedzUsuńUwielbiam górskie wycieczki, myślę że Rysianki to kolejny punk do zrealizowania na mojej mapie.
OdpowiedzUsuńRower to jest to co tygryski lubią najbardziej... choć ostatnimi czasy jakoś już nie ciągnie mnie do rowerowej partyzantki. Coraz bardziej urzeka mnie leniwe długie kręcenie po utwardzonych trasach, najlepiej gdzieś po otwartych przestrzeniach 😁. Ale nie ważne gdzie, ważne, że na rowerku. Pozdrower 😊
OdpowiedzUsuńWiesz, tęsknię do szosy, ale remont domu sprawił, że jej nie wyjęłam, za to obskakiwałam górki góralem.
UsuńTylko czekam aż skończy się ta cała pandemia i ruszam w góry. Taka przerwa to dla mnie mega katorga. Pora się oderwać od tej szarej rzeczywistości i ciągłego miejskiego hałasu.
OdpowiedzUsuńW Górach Izerskich nie czuje się pandemii. Nie warto czekać na jej koniec, tylko przyjeżdżać.
Usuń