Mgła nie odpuszczała. Kolejny dzień nasza chatka tonęła w chmurach, a co jakiś czas padał deszcz. Rozważałyśmy różne warianty wycieczki z wózkiem, należało tak ją zaplanować, by w każdej chwili można było wycieczkę z dzieckiem skrócić, a jednocześnie zobaczyć jak najwięcej, co we mgle bywa problematyczne. W końcu zdecydowałyśmy się na Velky Stolpich i jego kaskady. Zapraszam na mglistą wycieczkę.
Okolice Hejnic w naszych wspomnieniach
Wybór doliny Sztolpicha nie był przypadkowy. Pamiętałam zjawiskowy wodospad i rzekę z naszej wycieczki sprzed... 20 lat. To wówczas zabrałam moją radosną gromadkę na wycieczkę do Hejnic. Celem nie była jednak ta niewielka miejscowość z ciekawą bazyliką, ale górujący nad nią szczyt z krzyżem na wierzchołku. Orzesznik, bo o nim mowa jest niesamowicie malowniczą górą, którą moje dzieci zdobyły, będąc kilkulatkami. To była jedna z tych wycieczek, które często wspominam, gdyż zejście z Orzesznika do doliny Stolpicha z małymi dziećmi było karkołomne. Pamiętam, że gdy wreszcie stanęliśmy na szerokim dukcie, nogi mi się trzęsły. Dzieci były jednak zachwycone. Sam wodospad też zrobił na nas ogromne wrażenie, koniecznie chciałam jeszcze wrócić nad rzekę, ale musiałam poczekać całe 20 lat.
Dolina Wielkiego Sztolpicha idealna na wycieczkę z dziećmi
Czarny Sztolpich, zwany Wielkim ma długość zaledwie kilku kilometrów i jest dopływem Smedy. Płynie głęboką, stromą doliną, tworząc malownicze kaskady i wodospady. Wzdłuż strumienia biegnie wygodna szeroka szutrowa droga, którą można pokonać, pchając wózek z maluchem.
My swoją wycieczkę rozpoczęłyśmy w Hejnicach. Wjeżdżając do miasteczka, widziałyśmy wieże kościoła, jednak góry całkiem zasnute były mgłą, do tego zaczęło siąpić. Samochód został na parkingu przy bazylice, stąd zielonym szlakiem prowadzącym drogą do Ferdinandov ruszyłyśmy pod górę. Jeśli nie chce się iść przez wioskę, można samochód zostawić na niewielkim parkingu na końcu wsi i dopiero stamtąd szutrową drogą iść nad Stolpich.
Wygodny acz niesamowicie stromy dukt pnie się cudownym bukowym lasem, który we mgle zamienia się w scenerię rodem z filmu grozy. Gui była zachwycona, gdyż o takim mglistym spacerze marzyła. Nie przeszkadzało jej nawet strome podejście, zwłaszcza, że to ja pchałam wózek z wnuczką. Mała M. sporą część trasy przeszła na własnych nogach, ciesząc się bukowymi liśćmi, strumieniem i obecnością bliskich osób.
Po ostatnich ulewach wody rzeczki były wezbrane, dzięki czemu mogłyśmy podziwiać potęgę żywiołu. Główną atrakcją szlaku jest oczywiście strumień, trakt ma jednak długą i ciekawą historię, którą poznajemy dzięki tablicom informacyjnym umieszczonym w najciekawszych punktach, m.in. przy starej sztolni, czy tablicy upamiętniającej cesarzową Elżbietę , słynną Sisi. To przy tej tablicy wiszącej na sporej skale ustawiono zadaszenie z ławami.
Dalsza wędrówka z wózkiem jest niemożliwa, gdyż szlak przestaje być szutrowym duktem, a staje się kamienistą ścieżką. Nie mogłyśmy więc podejść do głównego wodospadu. Mimo kiepskiej pogody i jesiennej pory spotkałyśmy w tym miejscu kilkoro turystów, którzy podobnie jak my postanowili posilić się przed dalszą podróżą. Czesi zachwyceni byli Małą M. która uśmiechała się do wszystkich. Po krótkim odpoczynku ruszyłyśmy w drogę powrotną. I choć były to zaledwie trzy kilometry, to przez dwa następne dni odczuwałyśmy skutki stromego zejścia z wózkiem.
Buty turystyczne z Decathlonu
W tym momencie konieczna jest mała dygresja. Gdy odbierałam Gui z dworca w Jeleniej Górze, wyjechałam wcześniej, by w przymierzyć buty turystyczne w Decathlonie , bo o ile inne rzeczy da się kupić w Internecie, o tyle buty muszę mierzyć. Wcześniej przejrzałam ofertę sklepu i wiedziałam, czego się spodziewać. Na miejscu okazało się jednak, że na moją małą, ale szeroką stopę pasują tylko jedne, te najdroższe. Do tego okazało się, że idealnie pasują na mnie buty w rozmiarze 37, gdy na co dzień noszę rozmiar 35. I choć moje konto bankowe odczuło ten zakup, to mnie serce przestało boleć, gdy schodząc doliną Stolpicha nie odczuwałam bólu palców u stóp. Buty nie obtarły mnie i nie uciskały, co rzadko zdarza się przy nowym obuwiu. Są też bardzo lekkie i ciepłe. Mam nadzieję, że będą mi służyły przynajmniej tak długo jak poprzednie.
Powrót do Hejnic
W czasie zejścia dużo rozmawiałyśmy, w sumie co cały czas gadałyśmy, ciesząc się ze swojej obecności. Tym razem planowałyśmy już następne wycieczki: do Izerki oraz śladem zapór na izerskich rzekach w Czechach. Obiecałyśmy też sobie powrót nad Stolpich przy letniej ciepłej pogodzie i gdy rozmawiałyśmy o pluskaniu się w jego wodach usłyszałyśmy radosne okrzyki. Okazało się, że miejsce, które wydawało nam się idealnym do kąpieli faktycznie takim jest i właśnie kąpią się nim izerskie morsy.
W Hejnicach Gui postanowiła zajrzeć jeszcze do bazyliki Najświętszej Marii Panny i spojrzeć na barokowe wnętrze z zaskakującym ołtarzem (niestety zdjęcie ołtarza wyszło nieostre, więc go nie pokażę). Potem pozostało nam wsiąść do samochodu i wrócić do Domku pod Orzechem, gdzie już na nas czekano. Z powodu ograniczeń pandemicznych zrezygnowałyśmy z zakupów w Czechach. Nawet ukochanej kofoli nie kupiłam.
Ciekawe miejsce, a mała turystka jest niesamowita - brawo. Lubię takie strumienie górskie i ich szum.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Też kocham strumienie. Miałabyś fotograficzne używanie na szlaku.
UsuńJest coś nieco magicznego w obserwacji strumieni, przysłuchiwaniu się im, w końcu patrzymy na początki rzek, od których nasze życie jest później uzależnione. :)
UsuńTak. Źródliska rzek to magiczne miejsca.
UsuńMała po prostu cudna:)) Czekam na zdjęcia z Jizerki. Byłam wiosną. Kwitnące, pełne jaskry na polanie zwaliły mnie z nóg. Czegoś takiego w życiu nie widziałam. Ale pewnie jesienią też pięknie. Okolice Hejnic nie są mi znane. Trzeba się wybrać. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMałgosia
Bardzo lubię Hejnice. Można dotrzeć z nich w ciekawe miejsca. Do Izerki zawitamy, gdy wszystko trochę się uspokoi. Dla mnie ta wieś była niesamowitym odkryciem.
UsuńFajna wyprawa. I jakie hartowanie dzieci.
OdpowiedzUsuńOstatnio w WO był artykuł o Górskiej Mamie, która prowadzi świetną akcję Mamy w góry.
Mogłabym tak o sobie sprzed lat powiedzieć. Teraz jestem górską babcią 😂
UsuńJak już dotarłaś do Hejnic, to latem warto podjechać do Chaty Smedava i dalej spacerkiem lub rowerem (lub hulajnogą) można zagłębić się w Izery. A co do butów z Decathlonu: na początku października chodziłem w nowych butach z Deca po Beskidach i jestem pozytywnie zaskoczony. Było wygodnie i bezpiecznie. Andrzej
OdpowiedzUsuńAleż ja doskonale znam Smedawę, Izerkę, Izerę i kilka innyvh czeskich szczytów 😃 teraz depczemy po swoich śladach sprzed lat.
UsuńJak tam ładnie! Takie prawdziwie górskie strumienie mają swój urok, tak jak i lasy bukowe. Powinienem miejsce zapisać na swoją listę do poznania.
OdpowiedzUsuńPomyślałem, Aniu, że Mała M ma właśnie zaszczepianą miłość do górskich wędrówek.
Tak, Okolice Orzesznika są przepiękne, a buki zniewalają swoją urodą. Wierzę, że górska szczepionka się przyjmie. Wiesz, miłośnikami gór byli moi dziadkowie, więc to już wielopokoleniowa tradycja.
UsuńSisi ... wszędzie zostawiła swoje ślady:-) pamiętam swoje zaskoczenia, kiedy odnaleźliśmy je daleko na południu Rumunii, w uroczym uzdrowisku Baile Herculane; w górach zauważyłam pewną prawidłowość, potok, droga i słupy z linią elektryczną, pewnie najłatwiej tak je poprowadzić, odwiecznymi traktami; bardzo spodobała nam się czeska strona gór, zdobywaliśmy Pradeda, tupiąc w upale asfaltem, potem okazało się, że można podjechać autobusem:-) urokliwe zakątki, potoki, skały i buczyna, no i może ludzi niezbyt dużo; ładne miejsca wyszukujesz, Aniu, mnie spodobała się ze zdjęć jeszcze tzw. Czeska Szwajcaria, jednak nie dotarliśmy tam; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńCzeskie Izerskie są bajeczne. Mam nadzieję, że jeszcze nieraz tam pojedziemy. Mamy tyle planów.
UsuńBardzo przyjemna wyprawa, chciałoby się jak najwięcej takich zaliczyć, może bliżej wakacji uda się coś zorganizować. :)
OdpowiedzUsuńMnie póki co pozostanie włóczęga po okolicy, ale jest jeszcze kilka ścieżek, które chcę odwiedzić.
UsuńCudownie się wędruje i spaceruje po takiej zielonej okolicy. Cudne zdjecia.
OdpowiedzUsuńTo fakt. Byłyśmy zachwycone.
UsuńTe tablice, to nie dość, że fajnie, bo można się czegoś dowiedzieć, to jeszcze pewnie super zabawa, gdy się ich szuka :)
OdpowiedzUsuńTak tablice informacyjne bardzo się przydają. Niestety Czesi nie mają zwyczaju pisać ich w kilku językach i trzeba próbować tłumaczenia
UsuńBardzo fajnie, że nadaje się na wycieczkę z dziećmi, to znaczy, że my też dałybyśmy radę :)
OdpowiedzUsuńWy? Na pewno! I na Orzesznik byście weszły.
UsuńWidoki przepiękne, aż się serce rwie do wyjazdu. :) I to blisko, bo tylko za naszą południową granicę. ;)
OdpowiedzUsuńTak. Blisko. Ode mnie tylko 20 km. Ale teraz i tak za daleko.
Usuń