Listopadowa aura sprawiła nam niesamowita niespodziankę. Chyba nikt, kto zaplanował weekend w górach, nie spodziewał się, że zamiast grubych swetrów i rękawic będzie potrzebował stroju do plażowania. Pogoda na wycieczkę w góry wprost wymarzona!
Weekendowe plany wycieczkowe
W tygodniu kręciliśmy się w obejściu, porządkując ogród, grabiąc liście i przygotowując drewno na zimę. Nie zabrakło też czasu na sąsiedzką herbatkę i spacerek, ale czułam jak mnie nosi, jak marzy mi się wyjście wyżej, by poczuć góry i przyjemne zmęczenie. Założyłam, że to niedzielę poświecę na niespieszne szwendanie, ale nie miałam sprecyzowanych planów i wtedy...
...w piątkowy wieczór na Instagramie dostałam wiadomość z zapytaniem o niedługą, bo czterogodzinną izerską trasę „w moich klimatach”. Od razu podałam kilka propozycji, a potem całkiem spontanicznie zaproponowałam wspólne wędrowanie i tak w sobotę wyruszyłam na szlak z sympatycznym małżeństwem.
Pomysł na wycieczkę po Grzbiecie Kamienickim
Dankę, autorkę bloga JaWagabunda znałam tylko wirtualnie, obserwując jej profil na Instagramie. Teraz miałam możliwość spędzić z nią kilka godzin i pokazać Góry Izerskie takimi, jak ja je lubię. Z tego też powodu zaproponowałam albo Kamienicę albo Sępią Górę. Ze względu na zwyczajowe głębokie błoto na Tytoniowej Ścieżce zrezygnowałam z wycieczki na najwyższy szczyt Grzbietu Kamienickiego ( co się odwlecze to nie uciecze, będzie pretekst, by spotkać się ponownie) i ruszyliśmy w kierunku Sępiej Góry.
Okolice Sępiej Góry
Przed jedenastą ruszyliśmy sprzed Domku pod Orzechem i podeszliśmy pod Leśny Kurort. Tu moi goście pierwszy raz wyrazili zachwyt, patrząc na niesamowitą panoramę Pogórza Izerskiego (jeszcze nie wiedzieli, że w zanadrzu mam kilka takich miejsc) Zamiast zwyczajowo iść asfaltem, a potem żwirową drogą do górnego asfaltu, skierowaliśmy się do lasu, gdzie postanowiłam pokazać Dance i jej mężowi Tłoczynę i wyjaśnić, czemu dzień wcześniej nie udało im się z Jelenich Skał dotrzeć bezpośrednio do Źródła św. Wolfganga. Potem leśną ścieżyną podążyliśmy w stronę głównej drogi, ale tak, by zobaczyć pozostałości po jednej z wielu gierczyńskich sztolni. Motyw dawnego górnictwa rud cyny i kobaltu towarzyszył nam na zmianę z wojenną historią Gierczyna i okolic. Po dotarciu na górny asfalt ruszyliśmy w kierunku Pięciu Dróg i dalej niebieskim szlakiem ku Sępiej Górze. Tu też spotkaliśmy pierwszych turystów. Na skraju sosnowej szkółki leśnej zeszliśmy jednak na chwilę ze szlaku, by z wiatrołomu na Wysokiej podziwiać panoramę Gierczyna.
To jedno z tych miejsc, które ukryte przed ludźmi powala swoim urokiem. Patrzyłam na moich współtowarzyszy i cieszyłam się, widząc ich nieukrywany zachwyt nad urodą miejsca. Wróciliśmy na szlak akurat w momencie, gdy pojawiły się na nim moje koleżanki ze swoimi psiakami. Zamieniliśmy kilka słów i obie grupy poszły w swoją stronę.
I znów szliśmy szlakiem, snując opowieści o górach i górskich przygodach. Na rozstaju dróg, tam gdzie łączą się szlaki, my zaczęliśmy szukać nieoznakowanej ścieżki w lewo, która zgodnie z mapą powinna nas zaprowadzić do skał czekających cierpliwie, aż je odwiedzę. Ścieżka była nad wyraz szeroka i wygodna (nawet naszym wózkiem turystycznym byśmy z Gui przejechały) i poprowadziła nas bezpośrednio do Kamienia hrabianki Zofii, zwanego czasem Sępikiem.
Ta niewielka wychodnia skalna w dawnych czasach posiadała wygodną platformę widokowa z barierkami. Teraz jest miejscem opuszczonym i rzadko odwiedzanym, co cieszy takich włóczykijów jak ja, bo można tu przyjść mając pewność, że będzie się samemu ze swoimi myślami i zachwytem. Dziś jednak dreszczyk emocji związany z poszukiwaniami i radość z odnalezienia dzieliłam z moimi towarzyszami. Po obowiązkowej sesji zdjęciowej całkowitym bezdrożem dotarliśmy na szczyt Sępiej Góry.
Tu zaplanowaliśmy przerwę na posiłek. Rozłożyliśmy się na podmurówce starej wiaty i pobiesiadowaliśmy, czekając aż zwolni się miejsce na obleganej przez turystów skale. Bo przecież wejście na szczyt Sępiej Góry bez fotki na Białym Kamieniu można uważać za nieważne ;)
Turystów było sporo, widać, wielu ludzi wpadło na pomysł, by wykorzystać ostatnie dni względnej wolności pandemicznej na wypad w góry.
Kilka fotek na skałach, rzut oka na budowaną właśnie ścieżkę w chmurach w Świeradowie Zdroju i można wracać. Jeśli jednak komuś wydawało się, że to koniec atrakcji, to był w błędzie.
Tajemnice Zamkowej Góry
Powrót zaplanowałam przez Kotlinę, co oznacza, że poztanowiłam opowiedzieć o Tajemnicach Zamkowej Góry Moi goście najpierw weszli do ukrytej wśród drzew dawnej kopalni odkrywkowej, a następnie wysłuchali smutnej historii Kesselschlossbaude i spenetrowali ruiny, denerwując się tonami wywożonych tu śmieci. Wisienką na torcie były oczywiście Skałki Zakochanych. Na koniec została jeszcze jedna atrakcja Zamkowej Góry, a mianowicie stary wiatrak, który urzekł Dankę. Dopiero po jego obejrzeniu zeszliśmy do wsi, by wdrapać się na Kufel i w zapadającym powoli zmroku spojrzeć na Pogórze Izerskie stojąc przy Centralnym Słupie Granicznym Izerbejdżanu.
PS. 1 Tak wiem. Zdjęć mało. Bardzo mało, skandalicznie wprost mało. Przepraszam. Bardziej niż fotografowaniem miejsc, które doskonale znam zajęta byłam pokazaniem moim gościom tego, co jest kwintesencją moich gór.
PS. 2 Jeśli czujecie niedosyt, to zajrzyjcie na blog Danki Ja Wagabunda, tam na pewno pojawi się relacja ze zdjęciami.
PS. 3 Podobną trasę ( w odwrotnym kierunku) prawie rok temu zrobił Krzysztof Gdula. Też znajdziecie tam sporo zdjęć.
Pięknie , drugie zdjęcie i już wiedziałam że zaprowadziłaś swoich gości na wiatrołom z widokiem. Sama często je wspominam. Zamykam oczy i już.
OdpowiedzUsuńWiesz, jak chce się widzieć Izerskie po mojemu, to muszą być miejsca spoza szlaków. Tam jest najpiękniej.
UsuńKiedyś trzaskałam mnóstwo zdjęć podczas górskich wypadów, teraz koncentruję się na przeżywaniu, a zdjęć często zapominam zrobić. ;)
OdpowiedzUsuńSwoją drogą, z wielką przyjemnością dałabym Ci się poprowadzić po miejscach, które są Ci tak bliskie, mam nadzieję, że kiedyś pojawi się ku temu okazja. :)
UsuńPrzecudne miejsca, a pogoda listopadowa dopisała jak rzadko.
OdpowiedzUsuńTam jeszcze nie byliśmy,ale mamy do Was stosunkowo blisko,więc chętnie się wybierzemy. Zdjęcia bardzo zachęcające :)
OdpowiedzUsuńMyślę, że kiedyś do nas zawitacie.
UsuńCiekawe plany i piękne miejsca. A pogoda widać też dopisała.Jak nie listopadowa.
OdpowiedzUsuńJak czytam wędrowanie w Twoim towarzystwie to sama radość. Nikt albo nie wielu tak dobrze zna Izery jak Ty Aniu. Nie wyobrażam sobie, że Ktoś mógłby być niezadowolony. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZnam sporo osób, które Izerskie znają lepiej. Ja włóczę się po Kamienickim Grzbiecie.
UsuńZdjęcie Panoramy Gierzyna na pierwszy rzut oka skojarzyło mi sie z wejściem na jakąś plaże, z morzem
OdpowiedzUsuńCoś w tym jest. Czasem widać tam tylko morze mgieł. Dziś tak było.
UsuńBardzo Aniu dziękuję Ci za cudowny czas i pokazanie nam widoków, które cały czas drzemią pod powiekami. Zachwyciliśmy się Twoimi terenami i na pewno wrócimy z rowerami. Twoje cudowne opowieści były "wisieńką" na torcie naszego pobyty.Cudownie, że połączył nas Istagram i że zaproponowałaś nam swoje towarzystwo. Na razie mój artykuł na www.jawagabunda.pl o naszej wędrówce dopiero tworzy się, ale napiszę, kiedy go opublikuję. Bardzo dziękujemy i do zobaczenia. pozdrawiam Cię serdecznie Dana
OdpowiedzUsuńRo była bardzo sympatyczna wycieczka 😊 Czekam na Twoją wersję wydarzeń.
UsuńPamiętam, pamiętam! Mam nadzieję, że zapamiętałem leśny dukt prowadzący do Skały Zofii, którym szliście w przeciwnym kierunku. Idąc z góry, trudno było znaleźć ścieżkę do skał, właściwie trudno nazwać to przejście ścieżką, raczej mniej zarośniętą wstążką w lesie.
OdpowiedzUsuńOstatnie zdjęcie jest świetne: wypisz wymaluj izerski włóczykij :-)
Jak czytam, przeżyłaś udane przeniesienie znajomości internetowej do realnego świata!
Internet sprawia, że poznajemy ludzi z podobną pasją, takich którzy są jakby już trochę sprawdzeni. Jeszcze mi się nie zdarzyło, bym się zawiodła. Z resztą, Ty jesteś tego najlepszym przykładem. Co do zdjęcia, a widzisz na nim moje nowe buty? Musiałam kupić coś lekkiego na wycieczki, bo moje dwudziestoletnie po prostu przestały dawać radę.
UsuńI kolejne udane wycieczki za Tobą. Wycieczki pełne pięknych widoków :) Super :)
OdpowiedzUsuńTak. Aktywny tryb życia jest tym, co lubię i cieszę się, że mieszkam w górach.
UsuńWycieczka super, same z chęcią byśmy się gdzieś wybrały, ale na razie przez pandemię odpuszczamy.
OdpowiedzUsuńTo zrozumiałe. W moim wypadku sprawa jest prosta. Wychodzę z domu i jestem na pustym szlaku.
UsuńOdwiedzę wszystkie blogi i chętnie zobaczę relacje, miło jest się wybrać z Wami na taki spacer :-)
OdpowiedzUsuńDziękuję. My bardzo lubimy ten typ wycieczek.
UsuńPiękne miejsca 😍
OdpowiedzUsuń