Można się spierać, czy Sylwester ma znaczenie symboliczne, czy jest tylko datą w kalendarzu i nie ma sensu przykładać do niego żadnej wagi. Od lat lubię jednak w ten ostatni dzień roku wyjść chociaż na krótki spacer. Tym razem wybrałam Wysoką.
Spacer w zimowej scenerii
Jeszcze rano nie byłam pewna, gdzie poniosą mnie nogi. Wiedziałam jedynie, że nie mam zbyt dużo czasu, bo na popołudnie zapowiedzieli się znajomi, z którymi mieliśmy spędzić noc przy ognisku. Wiedziałam jedynie, że wybiorę się w kierunku ośnieżonych szczytów, bo przed Domkiem pod Orzechem pozostało tylko trochę zmrożonego śniegu w zaspach i coraz smutniejszy Olaf.
Spakowałam termos, pyszne ciasteczka od sąsiadki i ruszyłam w górę. Przeszłam ulubionym zachodnim zboczem Blizbora i na przełaj po gołoborzu urozmaiconym kilkoma brzozami zeszłam ku jednemu z dopływów Czarnotki.
Przeskoczyłam wąską strużkę i ciemnym lasem zaczęłam podchodzić na Wysoką. W tej chwili już bowiem wiedziałam, że to tam, na moim prywatnym punkcie widokowym chcę posiedzieć w ten ostatni dzień roku (w styczniu 2020odkryłam to miejsce dla siebie) Gringo szedł obok, szczęśliwy, że może spędzić czas ze swoją pańcią. Śniegu nie jest może jakoś bardzo dużo, ale na górnym asfalcie można z powodzeniem ciągnąc sanki lub pobiegać na nartach. Zatem można powiedzieć że w Górach Izerskich leży śnieg.
My jednak nie zamierzamy przemierzać uczęszczanych dróg, więc dalej pniemy się z Gringo w górę, korzystając z jelenich ścieżek. To dzięki tym wydeptanym kopytkami i raciczkami dróżkom chodzenie nie sprawia problemu i wiadomo, na ile można się zapaść w śnieżne zaspy.
Na Wysokiej bez zmian
Po godzinnym marszu wchodzimy na nie do końca jeszcze sprzątnięty wiatrołom i nim podchodzimy na Wysoką. Widoczność jest niezła, więc trzeba tylko znaleźć wygodne i osłonięte od wiatru miejsce.
Przed nami rozpościera się widok na Gierczyn i całe Pogórze Izerskie. Piję herbatę, zajadam ciasteczka. Gringo częstuje się pyszną psią przekąską. Jest tak jak lubię. Beztrosko, cicho, pusto i pięknie. Czas płynie powoli, jednak trzeba wracać. Wybieram bardziej cywilizowaną drogę, czyli dochodzę do Pięciu Dróg niebieskim szlakiem.
Jeszcze tylko rzut oka na Tytoniowa Ścieżkę, po której ktoś przejechał na biegówkach i schodzimy najbardziej stromą z pięciu dróg. Dotychczas nie trafiliśmy na nikogo. Dopiero tu, na rzadko uczęszczanej ścieżce zauważam ze zdumieniem ludzi. Podejrzewam że ruszyli tędy zwabieni pojedynczymi śladami w śniegu . Witamy się i schodzę dalej, z Gringo na smyczy. Przed czternastą wracam do domu na obiad.
A wieczorem bawimy się przy ognisku. Szampana tradycyjnie pijemy na Kuflu, obserwując sztuczne ognie na Pogórzu Izerskim.
2020 przeszedł do historii.
Piękne zdjęcia. Chętnie bym się tam zabrała
OdpowiedzUsuńPokazuję to miejsce moim gościom, gdy proszą, by ich zabrać na wycieczkę.
UsuńJaka piękna pogoda w sylwestrowy dzień, u nas lało cały dzień, a potem sypnął śnieg; planowałam, że zapalimy pień w sposób, jaki zobaczyłam na Danielce w Ujsołach; pień wysoki na 1,5 m, przecięty na krzyż, ale na długości, wkopany w ziemię, a wiórami rozpalony od góry; świetnie pali się całą noc, deszcz nie pozwolił; ale przecież będzie jeszcze okazja:-) magiczna granica, między krainą śniegu a tą prawie wiosenną, widać to na Twoich zdjęciach; niby ten Nowy Rok nic nie zmienia w naszym życiu, a jednak wyznacza jakiś kolejny, umowny etap; pozdrawiam serdecznie.
OdpowiedzUsuńMieliśmy cudowną pogodę i udało się zrobić ognisko. Podoba mi się opisany przez Ciebie sposób na pochodnię, szkoda, że Wam się nie udało. W zimie często widać granicę między ośnieżonymi górami a bezśnieżnym Pogórzem.
UsuńBrakuje mi długich spacerów w górskiej zimowej scenerii, tak wędrować i wędrować. :)
OdpowiedzUsuńTo wędrowanie było dla mnie błogosławieństwem. Życzę Ci takiego wędrowania w tym roku.
UsuńPogodę macie wspaniałą. U nas w NIR przymroziło więc powietrze jest bardzo przyjemne, jednak poruszanie się niestety mocno ograniczone :(
OdpowiedzUsuńTak pogoda genialna, a przez to, że mieszkamy na wielkim pustkowiu nie martwimy się tak ograniczeniami.
UsuńKocham góry ale i ciepło ;) Więc jak spacery po nich to tylko altem lub ciepłą wiosną. Ale i tak zazdroszczę widoków!
OdpowiedzUsuńMoże zatem nas wiosną odwiedzisz?
UsuńPiękna pogoda u Was była, u nas w tym roku o śniegu w grudniu można było tylko pomarzyć.
OdpowiedzUsuńJako jedni z niewielu mieliśmy białe święta i Sylwestra.
UsuńPierwszy rok, kiedy nie ulepiłam bałwana, nawet malutkiego, jak mocno zmienia się klimat w centrum Polski.
OdpowiedzUsuńBardzo się zmienia!
UsuńDo dziś z ciepłym uśmiechem wysłuchuję opowieści mojej mamy, jak to zgubiła mnie z sanek podczas zimowego spaceru i jak później szukała mnie w zaspach. A kiedyś śniegu potrafiło naprawdę dużo napadać, cięzko było dostać się do szkoły, a ile możliwości zabaw na świeżym powietrzu. :)
UsuńTeż mam sporo takich zimowych wspomnień. Potrafiliśmy się godzinami bawić na śniegu i mrozie.
UsuńZazdroszczę Ci tak pięknych, górskich krajobrazów na co dzień. :)
OdpowiedzUsuńBrakuje mi włóczęgi, dlatego zazdroszczę i to bardzo.
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy też mam w zwyczaju, jeśli oczywiście pogoda pozwoli, na jakiś sylwestrowy wypadzik, czy to rowerem czy to pieszo. NA koniec roku zawsze jakieś dziwne myśli mnie nachodzą i to dobry sposób na ich przepędzenie z mózgu. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńDawno Cię i mnie nie było. Masz rację ruch na świeżym powietrzu dobrze robi na głupie myśli.
Usuńu mnie niestety spaceru nie było, ale i na śnieg czekamy z utęsknieniem, także na razie mogę tylko pozazdrościć takich relacji <3
OdpowiedzUsuńCzego, jak czego, ale śniegu to nam nie brakuje. Znowu pada.
Usuń