Powieść „Agafe” jest debiutem literackim Aleksandry Jurszy. To powieść fantasy adresowana do, wspominanej już wczesnej, grupy odbiorców Young Adult. Biorąc pod uwagę ostatnie zdanie, można odnieść wrażenie, że książka powinna okazać się tym, co tygryski lubią najbardziej, jak jednak było w rzeczywistości?
Po lekturze uczucia mam...mieszane. Wizualnie książka wygląda naprawdę dobrze – okładka przyciąga wzrok i wygląda naprawdę „rasowo” - dokładnie tak, jak powinna wyglądać okładka niezłego fantasy pod którego pierzynką ukryta będzie jakaś baśń i historia o miłości i przyjaźni. I tak jest w istocie, tylko że...książkę czyta się jak szkic, projekt powieści.
Sam pomysł fabularny wydaje się naprawdę ciekawy, niestety został sprowadzony do hasłowo sygnalizowanych wydarzeń, zupełnie pozbawiony warstwy opisowej, która oddziaływałaby na wyobraźnię. To, co się wydarza nie wzbudza emocji, jest skrótowe i suche. Zdarzają się również momenty mocno absurdalne – gdy język bez większego powodu zostaje aż do przesady zwulgaryzowany lub bohaterowie zaczynają się wypowiadać jakby grali w wyjątkowo słabej teen dramie. To wszystko sprawia, że wartko idąca lektura nie niesie za sobą przyjemności właściwej tej formie rozrywki. A powinna, bo fabuła mogłaby się obronić, gdyby tylko ubrać ją starannie w słowa.
Chciałabym napisać, że czytelnik poznaje główną bohaterkę, Agafe, ale nie mogę – właściwie żadnej z postaci nie poznajemy tak naprawdę – sprowadzone są one do zestawu kilku eksploatowanych cech i emocji, niestety – pozbawione głębi. Brakuje tu opisów przeżyć wewnętrznych czy motywacji, które pozwoliłyby zrozumieć, czasem absurdalne, poczynania zastępów demonów, ludzi czy smoków.
Uwikłani zostajemy w dziwną sytuację opartą o miłość, przyjaźń, przywiązanie i pragnienie posiadania. I naprawdę – coś mogłoby z tego być, gdyby pomysł dopracować, ubrać ten szkic w słowa i obrazy. Agafe trafia z naszego, Nudnego Świata, do Kramu – świata, gdzie istotna jest magia, a na niebie poza ptakami można dostrzec smoki. Zostaje tam rzucona przez demona, mającego wobec niej pewne plany i rozdziela ją w ten sposób z ukochanym, który jak się okazuje – wcale nie jest zwykłym człowiekiem. Wkrótce do Kramu trafi też najbliższa przyjaciółka Agafe, a sprawy zaczną przybierać nieoczekiwany obrót.
Trudno jednoznacznie stwierdzić, czy jest do dla Aleksandry debiut udany. W kategorii spełnienia marzenia – z pewnością – wydała książkę, jest pod tym względem lepsza ode mnie, bo ja swojej jeszcze nawet nie napisałam, ba! Nie wiem, czy zaczęłam ją już pisać. W kategorii oceny stworzonego dział – no, niekoniecznie. Mam wrażenie, że tej historii należy się konkretne dopracowanie, bo szkoda byłoby zaprzepaścić całkiem dobry pomysł fabularny – bo ten, jak wiadomo, jest najważniejszy. Co więcej – ten pomysł spokojnie wystarczyłby na całą serię powieści – gdyby tylko odpowiednio opowiedzieć o dziejących się w powieści wydarzeniach. I nie ukrywam – cieszyłabym się widząc za kilka lat w największych sieciach księgarskich na regale z fantastyką polską kilka tomów Aleksandry Jurszy opowiadających losy Agafe. I tego autorce życzę.
Dziękuję Autorce za możliwość przeczytania powieści oraz materiały graficzne.
Nie jest to mój ulubiony gatunek i raczej rzadko sięgam po tego typu książki. Okładka rzeczywiście piękna, natomiast dzięki Twojej opinii, (przynajmniej na razie), zwrócę uwagę na inne książki. Tę sobie daruję.
OdpowiedzUsuńA ja jestem właśnie w trakcie czytania;)
OdpowiedzUsuńI jak wrażenia?
UsuńJa nie czytuję fantastyki,wolę bardziej realistyczne historie - a po Twojej recenzji tym bardziej po nią nie sięgnę.
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam Fantasy, to gatunek, po który sięgam najczęściej, ale czasem i tu zdarzają się literackie niepowodzenia
UsuńFantasy bez oddziaływania na wyobraźnię, to zdecydowanie nie dla mnie, muszę czuć impulsy tworzenia obrazów towarzyszących fabule. :)
OdpowiedzUsuńDokładnie tak - lubię, gdy nowy świat jest jednak nieco lepiej zarysowany :)
Usuńokładka ksiażki jest śliczna, naprawdę przyciąga wzrok:) Jednak gatunek nie koniecznie jest w moim guście.
OdpowiedzUsuńSzkoda trochę tego potencjału, bo dopracowanie szczegółów na pewno byłoby z korzyścią dla książki.
OdpowiedzUsuńOj tak, szczególnie, że sam pomysł wydał mi się całkiem ciekawy :)
UsuńSzkoda, że debiut okazał się średni. Może kolejne książki będą lepsze.
OdpowiedzUsuńTego właśnie Autorce życzę :)
UsuńJa także, najgorzej jest zacząć, a później wiadomo co doskonalić.
UsuńDlatego właśnie z ogromną rezerwą podchodzę do debiutów z gatunku fantasy. Właściwie to staram się nie czytać takich książek, bo to często strata czasu. Miejmy nadzieję, że Aleksandra nie podda się tak łatwo i następna książka będzie o wiele lepsza :)
OdpowiedzUsuńZnam też całkiem niezłe debiuty, ale, niestety, nie tym razem...
Usuńoh nie! znam takie książki, najgorzej jest, ze nie spełniają swoich zamysłów i możliwości
OdpowiedzUsuńDokładnie, łapiesz coś w swoje ręce, czytasz i widzisz, że to mogłoby być właśnie TO. Ale nie jest. :(
Usuń