To była majówka inna niż wszystkie poprzednie. Choć jeśliby się dobrze przyjrzeć, to... okaże się, że spędziłam ją tradycyjnie- z rodziną! Jeszcze kilka lat wstecz wszystkie majówki stały pod znakiem wyjazdu z Wybrzeża na Śląsk i spotkań rodzinnych. Potem bywało już różnie, bo dzieci dorosły i miały swoje życie i swoje pomysły na czas wolny. Moją majówkę tegoroczną zorganizowała poniekąd bratanica Maria, zapraszając mnie na komunię. I tak ruszyłam w rodzinne strony.
Piknik na trawniku
Uwielbiam podróżować pociągami. Czas płynie wówczas inaczej, można mu pozwolić przesypywać się niczym piasek przez palce, dryfować myślami po nieznanych morzach, podziwiać widoki za oknem. Czas w pociągu, to czas podarowany. A jeśli w podróży zrobimy dłuższą przerwę na spotkanie, to nagle zyskujemy jakby dodatkowy dzień! Tak było i tym razem. Z Gierczyna trudno gdziekolwiek wyjechać bez przesiadki we Wrocławiu, a skoro przesiadka, to i możliwość spotkania z córkami i wnuczką. Miałyśmy dla siebie trzy godziny w nie najlepszej pogodzie, to jednak wcale nie przeszkodziło nam w zrobieniu pikniku na trawniku przed Dworcem PKP we Wrocławiu! Zaanektowałyśmy w tym celu porośniętą mniszkiem góreczkę. Walizka zamieniła się najpierw stół do gry z Małą M. , a potem służyła nam jako stolik, gdy piłyśmy kawę i delektowałyśmy ciastem. W ciągu trzech godzin zdążyłyśmy porozmawiać, pobawić się z Małą M. i naładować kobiecą energią. To był świetnie wykorzystany czas.
Rodzinne spotkanie komunijne
Przyjęcie Marii ze względu na sytuację pandemiczną było skromne, przy stole usiadło tylko 12 bliskich Marysi osób. Sporo czasu poświeciłam bratanicy, rozmawiając z nią, słuchać jej marzeń i planów, stajać się powiernicą jej sekretów. Był czas na przytulanie i okazywanie uczuć. Bo to uczucia, a nie prezenty komunijne są najważniejsze. Jeśli jednak zastanawiacie się, co kupić na prezent komunijny, to ja postawiłam na książkę, ręcznie malowaną przeze mnie kartkę z życzeniami oraz niewygórowaną gotówkę w kopercie.
Rodzinne spotkania są jednak u nas także pretekstem do poważnych rozmów, w tym roku siła rzeczy tematem nr jeden był Covid 19, zwłaszcza, że moje rodzeństwo jest świeżo po chorobie, zaś kuzynka po pierwszej dawce szczepionki. Kolejny też raz drążyliśmy nasze pokręcone dzieciństwo, w strzępkach wspomnień próbując odnaleźć wspólny wątek, odpowiedzieć na zadawane wciąż od nowa pytania. Z siostrą patrzyłyśmy na naszą nie siostrę, z którą przez krótki czas dzieliśmy dom, gdy jej mama i nasz ojciec dosyć nieudolnie próbowali zszyć rodzinny patchwork. Wtedy się nie udało. Teraz potrafimy usiąść przy jednym stole i wspólnie się śmiać, choć rany zadane nam w dzieciństwie pozostawiły w każdej z nas głębokie blizny. Podejrzewam, że gdyby nie wspólny brat i właśnie takie spotkania, dużo trudniej byłoby nam się uporać z demonami.
My kobiety z rodu Bytomskich
Pochodzę z rodu silnych kobiet. Często to powtarzam. Mnie kobiety wychowały i choć często niewygodnie było mi w wytyczonych przez nie ścieżkach (zwłaszcza przez rodzinę mamy) to właśnie im zawdzięczam to, kim jestem. Teraz gdy nie żyją już starsi przedstawiciele rodu to na nasz spoczywa obowiązek pamięci o korzeniach. Nocowałam u kuzynki, teraz nestorce rodu. Siedziałyśmy nad albumami pełnymi czarno-białych zdjęć, z których patrzyły na nas młode babcie, prababki, ciotki, przez chwilę ożywały we wspomnieniach. Kuzynka dzięki temu, że mieszkała z babcią, jest skarbnicą opowieści o naszej śląskiej rodzinie. Przyglądałyśmy się pięknym młodym kobietom, śmiejącym się do obiektywu, nieświadomym, że niedługo ich beztroskie życie skończy się, wymagając opowiedzenia się po którejś stronie konfliktu. Bo przecież granica zacznie przebiegać przez środek rodziny. Wiele musiała poświęcić babcia, będąca śląską Niemką, by móc żyć ze swoim mężem Ślązakiem.
Widzicie na tym zdjęciu kobietę? Ta młoda dziewczyna w męskim urzędniczym świecie, to moja babcia Gertruda |
Majówkowe zdjęcia
Niewiele mam zdjęć z majówki, kilka śląskich pejzaży łapanych z okien pociągu lub samochodu, kwiaty na tle znacznie bujniejszej niż w górach zieleni oraz kilka fotografii z najbliższymi, ale co ciekawe, na wszystkich są … kobiety. Tylko kobiety z kolejnych odgałęzień drzewa genealogicznego Gertrudy z d. Zgraj i Alfreda Bytomskiego. To właśnie te zdjęcia uświadomiły mi, że łącząca nas kobieca więź jest znacznie silniejsza niż mogłoby się wydawać.
Lubisz, jak snuje się nasza opowieść? Siadasz ze mną przy porannej kawie?
Rozgość się i czuj jak u siebie. https://buycoffee.to/rozmowkikobiece
Spodobał mi się twój post - taki spokojny, bezpretensjonalny. Silny siłą kobiet, które były, które są i które dopiero przejmą pałeczkę :) Uwielbiam tę ciągłość pokoleń, która pozwala czerpać z dawnych wzorców, może być kotwicą, a jednocześnie inspiruje do wzrostu. Jakoś tak milej się zrobiło :)
OdpowiedzUsuńMiło mi. Dla mnie ta ciągłość jest bardzo ważna, silne więzi z dziećmi, a teraz budowanie relacji z wnuczkami to moje priorytety.
Usuńcudowne! uwielbiam takie spotkania rodzinne, a i prezent od babci na komunię bardzo fajny :-)
OdpowiedzUsuńJeśli chodzi o komunię też nie jestem za dawaniem wygórowanych prezentów, bo nie o to w tym chodzi.
OdpowiedzUsuńDokładnie.
UsuńZagmatwane są dzieje Twojej rodziny, Anno. Wszak masz w sobie nie tylko śląską, ale i niemiecką krew.
OdpowiedzUsuńChyląc głowę przyznaję rację: kobiety są silne, mężczyźni silnych udają, a rzeczywiście silniejsi są jedynie przy sztandze.
W każdej śląskiej rodzinie były właśnie takie historie. To dlatego tak ważne jest mówić głośno o śląskiej historii bez przekłamań. A w mojej rodzinie naprawdę było i jest mnóstwo silnych kobiet.
UsuńMam wrażenie, że moja rodzina opiera się w głównej mierze na sile kobiet, sile przechodzącej z pokolenia na pokolenie, też staram się dokładać pod ten ogień. :)
UsuńTeż lubię pociągi. Co do pikniku to nie ważne gdzie najważniejsze jest towarzystwo:)
OdpowiedzUsuńBardzo lubię podróżować pociągiem, zwłaszcza jak towarzystwo w przedziale spokojne, chłonę wówczas krajobrazy i oddaję się pracy wyobraźni. :)
OdpowiedzUsuńŚwietne majówkowe wspomnienia. Też bardzo lubię podróżować pociągiem, chociaż z córkami to trochę krótsze przejażdżki niż kiedyś
OdpowiedzUsuńCzas spędzony z bliskimi jest nie do przecenienia, a odnośnie uroczystości nie jestem za dawaniem drogich prezentów.
OdpowiedzUsuńMajówkę bardzo lubię - obchodzę wtedy rocznicę ślubu :) Maj, tak sam w sobie, bardzo lubię :)
OdpowiedzUsuńOj tak, podróż pociągiem to coś cudownego. Uwielbiam to 🥰
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, ale i historia w nich zapisana. Cudownie się na nie patrzy.
OdpowiedzUsuńWycieczki pociągiem mają wyjątkowy klimat. Zawsze się pamięta takie wyprawy.
OdpowiedzUsuńMyślę podobnie.
Usuń