Czasem z rozrzewnieniem przypominam sobie czasy, gdy pakowaliśmy się na rowery i rodzinnie jechaliśmy na wycieczkę. Moje maluchy dzielnie pokonywały kilometry, a wieczorem wszyscy byliśmy totalnie umęczeni. Teraz wspólne kręcenie zdarza nam się o wiele rzadziej, więc każdą okazję chce się wykorzystać.
Pomysł na rowerową wycieczkę
Długi weekend czerwcowy spędza u mnie między innymi Chuda i to z nią chciałam spędzić jak najwięcej czasu. Doskonale jednak wiem, ze na wspólnej wycieczce rowerowej obie byśmy się umęczyły, gdyż różni nas technika jazdy, tempo i priorytety. Wymyśliłyśmy więc, że każda pojedzie na swoją wycieczkę, ale spotkamy się na Płokowym Mostku i wspólnie spędzimy kobiecy czas. A potem wrócimy każda swoim tempem do domu. To był strzał w dziesiątkę, gdyż, gdy ja zdążyłam zrobić podjazd na Pięć Dróg i zjazd nad Płokę, Chuda miała już za sobą 2/3 treningu.
Nad piękną i dziką Płoką
Odkąd ostatnio sprawdziłam bieg Płoki, stała się ona mi znacznie bliższa i to nad nią, a nie nad Mrożynką chcę spędzać jak najwięcej czasu. Stąd tez pomysł, by upalne piątkowe południe spędzić nad tym izerskim potokiem.
Wśród wielu ustronnych i urokliwych miejsc wybrałyśmy to, do którego w miarę łatwo dotrzeć z rowerami. Zdjęłyśmy ubrania i ochłodziłyśmy się w strumieniu. A potem opalałyśmy się, śmiały, rozmawiały. To był niesamowicie intymny kobiecy czas, taki jaki zdarzyć się może tylko między ludźmi, którzy bezgranicznie sobie udają i są sobie tak bliscy, jak tylko można.
Wypiłyśmy kawę, przegryzły co nieco i choć bardzo nam się nie chciało, należało zbierać się do domu. Targając rowery po wertepach dotarłyśmy do asfaltowej drogi ze Świeradowa nad Płokowy Mostek.
Krajobraz po zrywce
Tu rozstałyśmy się, gdyż Chuda znacznie mocniej niż ja robi podjazdy. No i ona przyjechała trenować, a nie podziwiać widoki. Ja podjeżdżałam znacznie wolniej, zwłaszcza, że ze smutkiem spoglądałam na efekty działań ciężkiego sprzętu do zrywki , tego który obserwowałam kilka dni wcześniej.
Poręba w środku lasu robiła naprawdę smutne wrażenie. Rozjechane cieki wodne, pogniecione zioła, rozorana gleba to przykry widok i niestety bardzo częsty ostatnio. W takim niewiesołym nastroju dojechałam na Pięć Dróg , a potem już miałam jazdę bez trzymanki, czyli zjazd prosto do Domku pod Orzechem. Okazało się, że... Chuda dopiero co przyjechała, bo znając doskonale swoje ścieżki zjeżdżam bardziej brawurowo od mojej córki.
Popołudniu zrobiłyśmy sobie jeszcze kilka klimatycznych zdjęć, a wieczór spędziliśmy towarzysko przy ognisku.
czyli jednym słowem idealny dzień ;-) kolejny w tym raju na ziemi ;-)
OdpowiedzUsuńTak, idealny i jak w raju.
UsuńWszystkie zdjęcia przemawiają, ale to ostanie jest wprost piękne. :)
OdpowiedzUsuńMy też jesteśmy nim zachwycone.
UsuńNie ma jak wycieczka rowerowa w piękne, pełne zieleni miejsce.
OdpowiedzUsuńMasz rację.
Usuńsuper taki wspólny czas pełen intymności i bliskości, a już w ogóle w takich pieknych okolicznościach przyrody <3
OdpowiedzUsuńKorzystamy z tego, co mamy.
UsuńŚwietny pomysł na wspólną wyprawę, z uwzględnieniem czasu razem i chwil dla siebie wśród pięknej przyrody
OdpowiedzUsuńStaramy się być elastyczne i dostosowywać się do swoich potrzeb.
UsuńMarzą mi się takie rowerowe wycieczki, ale jednak jeszcze musimy poczekać aż nam dzieci podrosną.
OdpowiedzUsuńMy rowerami jeździmy od zawsze. Ja nawet w ciąży rowerem pomykałam.
UsuńŚwietna sprawa, też bym z chęcią pojechał w góry lub nad rzekę lub w las ale ciężko z Małą 2 latką na takie długie wypady :)
OdpowiedzUsuńTo kwestia organizacji. Z moją dwuletnią wnuczką jeździmy na całodzienne wycieczki z przyczepką rowerową.
UsuńPiękne miejsce na wycieczkę rowerową ale nie tylko.
OdpowiedzUsuńO tak!
UsuńOstatnie zdjęcie faktycznie jest bardzo klimatyczne, ale też, jeśli mam być szczery, czuje się emanację ciepłego erotyzmu.
OdpowiedzUsuńObecnie poręby wyglądają jak po jakimś potwornym kataklizmie. Istny armagedon. Szał totalnego zniszczenia.
Dobrze wyczułeś intencję zdjęcia. Było robione w ramach instagramowego wyzwania #sensualnasobota.
UsuńSuper spędzony czas. Mnie w tym roku długie weekendy się nie udały. Majówkę rozłożyła pierwsza dawka szczepionki, a czerwcówkę... tak tak, druga dawka 🤣 Co do prac leśnych to przerażony jestem tym co widzę w lasach. Gdzie się nie wybiorę to wycinka. Tną na potęgę. Dramat.
OdpowiedzUsuńMnie przeraża, że tnie się wszędzie, nawet tam, gdzie jak na ironię stoją tablice ostoja zwierząt. Jak mają się te zwierzęta w spokoju rozmnażać, jeśli niszczy się im dom?
UsuńNiestety, dopuściliśmy do władzy kretynów opacznie rozumiejących słowa "czyńcie sobie ziemię poddaną" (lub jakoś tak) 😥
UsuńNiestety, masz rację.
Usuń