Wrześniowe słońce potrafi zaskoczyć intensywnością i choć jego światło zda się jesiennie miękkie, to idealnie prowadzi wędrowca w cień lasów i ku chłodnym potokom. Nie mogłam przepuścić okazji by wykorzystać słoneczną sobotnią pogodę na wycieczkę po Kamienickim Grzbiecie. A że miałam bardzo rozbudowany plan wycieczki, zdecydowałam się na rower.
Świętojanki na zboczach Sępiej Góry
Mając w pamięci obietnicę, że pokażę Wam wszystkie grupy skalne na Kamienieckim Grzbiecie swoją wycieczkę zaczęłam od odwiedzenia skałek, znajdujących się na czarnym szlaku prowadzącym wokół Świeradowa Zdroju. NIm tam jednak dotarłam miałam niecodzienne spotkanie. Na mojej drodze stanął lis i patrzył na mnie, nie bojąc się mnie i nie uciekając. Podejrzewam, że albo był jeszcze młody i ciekawski, albo chory. Potem zjechałam ze szlaku wokól Sęiej Góry i znalazłam się na czarnym szlaku. Fragmenty tej ścieżki opisywałam już kilkakrotnie (Czarny szlak wokół Świeradowa Zdroju).
Na Świętojankach też już byłam, ale nim jeszcze wyznaczono szlak turystyczny. Skały może nie wyróżniają się rozmiarem, jednak stanowią całkiem ciekawy punkt widokowy. Rozciąga się z nich rozległa panorama Świeradowa Zdroju z Ścieżką w Chmurach w centrum widoku.
Niestety, odkąd skały znalazły się na trasie wycieczek kuracjuszy i wczasowiczów, ich wygląd uległ znacznemu pogorszeniu. W naszym kraju już tak jest, że jeśli postawi się ławkę, wiatę i wytyczy szlak, od razu pojawiają się skądś śmieci. Stojąc w tym pięknym niegdyś miejscu ze smutkiem stwierdziłam, ze… w sumie cieszę się, ze Kamienicki Grzbiet to takie trochę zapomniane izerskie dziecko, bo dzięki temu w wielu moich ukochanych miejscach jest po prostu czysto.
Z tą smutną refleksją zjechałam szlakiem w dół, prosto do wodospadu na Kwisie. Potem kilkaset metrów główną drogą w kierunku Rozdroża Izerskiego i już szybki skręt ku Leśnemu Wodospadowi.
Nad ukochaną Płoką
Jak łatwo się domyślić, nie zamierzałam zasiąść nad Kwisą. Przy sobocie zrobiło się tu całkiem tłoczno: grzybiarze, jagodziarze i zwykli turyści stanowili barwną mieszankę, której nie miałam ochoty oglądać. W swoim sekretnym miejscu zjechałam z drogi i pchając rower przez błoto dotarłam do ulubionej sadzawki na Płoce.
Tu rozłożyłam się na mchach, wykąpałam. Potem wyjęłam drugie śniadanie i termos z kawą. Cudowny czas tylko dla siebie. Ze sporym ociąganiem pakowałam się godzinę później, miałam jeszcze w planie zbieranie jagód i borówek oraz… odwiedzenie Kamienicy.
Jagody, borówki i Kamienica
Mijając kolejnych rowerzystów, przejechałam most na Płoce i podjechałam na Cztery Drogi. Tu rozłożyłam się na zbieranie borówek. Szło mi całkiem dobrze, niestety i tu nie byłam sama, bo chwilę po mnie na torfowisku pojawili się jagodziarze. Cóż… sobota, piękna pogoda…
Trzeba przyjąć do wiadomości istnienie ludzi. Nawet jeśli … idą po asfaltowej drodze w skarpetach gumofilcowe buty trzymając w rękach! Tak, tak dobrze widzicie! Ostatnim punktem mojej wycieczki byłą Kamienica. Być tak blisko i nie wejść na szczyt? Niewykonalne! Rower zostawiłam jak zwykle w krzakach w miejscu, z którego potrafię już zjechać i pieszo wspięłam się na górę. Pod szczytem spotkałam ostatniego jagodziarza.
Dalej była już tylko przestrzeń i ja. Usiadłam na głazie. Idealne miejsce na obiad i … tak, tak! Na kawę. Siedziałam, patrzyłam w dal, cieszyłam się słońcem. I miałam wrażenie, że mogłabym tu zamieszkać…
No, ale w domu czekał Ślubny i kozy, i Gringo, i reszta! A w niedzielę… wróciłam na Kamienicę i znów zbierałam jagody, borówki i cieszyłam się samotnością.
Lubisz ze mną wurtualnie wędrować?
Napij się ze mną wirtualnej kawy https://buycoffee.to/rozmowkikobiece
Piękna wyprawa w słońcu ! Uwielbiam takie wycieczki. W samotności resetuje się umysł i człowiek nabiera życiodajnych sił ! Pozdrawiam serdecznie :)
OdpowiedzUsuńTak. Samotność jest boska.
UsuńLubię z Tobą wirtualnie wędrować. Niektórzy na żywo mają ciekawe pomysły ��
OdpowiedzUsuńCieszę się, że podoba Ci się forma moich relacji.
UsuńBardzo, może kiedyś na żywo uda mi się dotrzeć do opisywanych miejsc.
UsuńBardzo fajna relacja, uwielbiam zagladać na twojego bloga i wędrować z Tobą. Nie ukrywam, ze Ci zazdroszczę. Sama marzę o takich podróżach ;)
OdpowiedzUsuńDoskonale Cię rozumiem. Kocham moją wolność.
UsuńCzasami trudno pogodzić się z istnieniem ludzi. Fajnie to ujęłaś. A nasze góry ( a może bardziej Twoje, bo znasz je od dziecka) są wyjątkowe. Możesz tu zerknąć w wolnej chwili? To już prawie rok. Chyba dojrzałam do tego. nadmrozynka.blogspot.com
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. Gosia
Gosiu, chętnie zajrzę do Ciebie, ale musiałabym dostać kompletny link do bloga. A nasze góry są wyjątkowe.
UsuńDokładnie taką samą zależność między ilością śmieci a popularnością miejsca obserwuję w Górach Kaczawskich, a tego lata i na Roztoczu. Tutaj śmieci jest wyraźnie więcej niż w Sudetach. Kiedy w moich górach widzę nową ścieżkę rowerową i urządzone miejsca odpoczynku, zaraz oczyma wyobraźni widzę śmieci – i ta wizja na ogół się sprawdza.
OdpowiedzUsuńUśmiechnąłem się czytając o tej małej skałce, bo dostrzegłem podobieństwo między nami, Anno. Najbardziej cenione i najładniejsze są skały stojące na uboczu, nieznane i niepozorne. Takim skałom najłatwiej stworzyć osobistą, niemal intymną więź ze mną.
Czy też tak masz?
Trzeba przyjąć do wiadomości fakt istnienia ludzi. To prawda. Czasami miałoby się chęć dodać słowo niestety.
Masz rację, silniejsza jest więź z tym, co jest "nasze", bo przez nas odkryte.
UsuńAch człowiek moze wiele dobrego zrobić, a niestety bywa z tym różnie. Zjeść w pięknych okolicznościach przyrody to sama przyjemność.
OdpowiedzUsuńUwielbiam jeść w plenerze.
Usuńnigdy nie byłam w górach, muszę w końcu pojechać. wydają się być bardzo piękne
OdpowiedzUsuńBardzo piękne 💚
Usuń"Trzeba przyjąć do wiadomości istnienie ludzi" - czasem z tym ciężko 🙄
OdpowiedzUsuńNo, w górach ich obecność nie jest konieczna 😂
Usuń