Zima pojawiła się w tym roku, dokładnie wtedy, gdy powinna przyjść. Żadnych przymrozków we wrześniu, żadnego śniegu w październiku. Nawet listopad był ciepły i jesienny. Gdy jednak w grudniu wreszcie spadł pierwszy śnieg, to zima rozpoczęła się z prawdziwym przytupem. Na Modrzewiowej Drodze pojawił się już przetarty przez sąsiadów ślad dla biegówek, a tu i ówdzie stanęły bałwanki. Ja nie zdążyłam przypiąć nart, co nie znaczy, ze zimy nie przywitałam. Zrobiłam to jednak po swojemu. Jak?
Ach morsowanie, morsowanie
Choć wyznaję zasadę, że w naszych potokach sezon na morsowanie trwa cały rok, bo przecież woda wypływająca ze skał i płynąca lasem nie ma czasu się nagrzać i o każdej porze roku jest równie lodowata, to kąpiel, gdy wokół leży śnieg nabiera całkiem innego klimatu i ma swój niezaprzeczalny urok. Zatem, gdy spadł pierwszy tej zimy śnieg, nie mogłam sobie odmówić kąpieli. Jednak na poważnie przywitałam zimę na Blizborze, bo to na swojej ukochanej Górze wytarzałam się w śniegu.
Zimowa wycieczka na Skałki Zofii
Wejście na Blizbor było początkiem mojej wycieczki. Naładowana endorfinami po śnieżnej kąpieli, zeszłam z górki i wąską ścieżynką dotarłam na Modrzewiową Drogę. Wiedząc jednak, że przez kilka następnych miesięcy będę nieraz szusować tym duktem, opuściłam drogę wspinając się na rozdroże Pięć Dróg. Chciałam iść południowymi stokami Kamienickiego Grzbietu, bo na naszej północnej stronie o tej porze roku praktycznie nie wschodzi słońce i bardzo nam go brakuje. Idąc szlakiem grzbietowym miałam gwarancję spotkania ze słońcem.
Na rozdrożu okazało się, że niebieskim szlakiem przejechały przynajmniej dwa samochody, więc spacer tym szlakiem nie sprawiał żadnej trudności, no prawie, bo Gringo przypięty do smyczy i przywiązany do pasa biodrowego w plecaku ciągnął tak, że ledwo za nim nadążyłam, a hamowanie na śliskim śladzie opon nie wchodziło w grę. Szybciej niż zakładałam znalazłam się więc na kolejnym rozdrożu i tam, gdzie turyści zaczynają podchodzenie na Sępią Górę, ja skręciłam w nieskalaną śladami ludzkich butów drogę w stronę Skałki Zofii.
Jesienią ogromne kałuże praktycznie uniemożliwiały dojście do skałek. Teraz po nocnych mrozach kałuże pokryły się warstwą lodu. Krucha tafla była jednak zdradliwa i co chwilę słyszałam, jak trzeszczy lód pod moimi nogami.
W lesie było cudownie cicho, a słońce zgodnie z moimi przewidywaniami, oświetlało okolicę.
Skałki skąpane były w słonecznym blasku. Wyjęłam z plecaka koc, termos z herbatą i ciastka. Gringo dostał porcję psich przysmaków. Ach, jakże przyjemnie siedziało się na grani, podziwiało widoki i wystawiało twarz do słońca! Dookoła pusto, a zaledwie kilkaset metrów wyżej na Sępiej Górze zapewne było sporo ludzi., ale jak mówi moja koleżanka, niech sobie turyści chodzą na Biały Kamień, my miejscowi, mamy swoje skałki.
Najpiękniejszy widok na Pogórze Izerskie
Początkowo planowałam wracać do domu Modrzewiową Drogą, jednak wizja cienia góry oraz doskonale znanego lasu sprawiła, że po zejściu jedną z wielu ścieżek z niebieskiego szlaku zamiast w prawo, skręciłam w lewo i zeszłam w kierunku ruin na Kotlinie. To nie one jednak były celem tej części wycieczki. Ja skręciłam na miedzę z widokiem na Pogórze Izerskie i Góry Kaczawskie. Ilekroć stoję na skraju tej łąki i patrzę na rozciągające się u moich stóp miescowości, czuję się niczym władczyni spoglądająca na swoje włości. Często widuję nad Pogórzem balony i wyobrażam sobie, że widok z balonu musi być jeszcze rozleglejszy, a przy tym widzi się na wszystkie strony świata, dryfuje się w powietrzu. To musi być niesamowite uczucie. Jednym z moich marzeń do realizacji w 2022 jest właśnie lot balonem nad Pogórzem Izerskich, a zrealizować mogę je bardzo prosto. Przelot balonem nad Pogórzem Izerskim znaleźc można w ofercie firmy Prezent marzeń.
Przy bezchmurnej pogodzie i lekkim mrozie widać było smog nad każdą z miejscowości Pogórza. W takie dni bardziej niż zwykle doceniam swoje odludzie. Z tą refleksją zeszłam w dolinę Czarnotki, przeszłam przez most i wspięłam się Kufel. Tu spotkałam się z sąsiadami, zamieniłam kilka słów o tym, jak dobrze nam się żyje na Fersztlu i wróciłam do domu na obiad. Przy okazji stwierdziłam, że koniecznie muszę uzupełnić swój ekwipunek zimowy.
To była przyjemna wycieczka. Zrobiłam w śnieżnej aurze 11 km.
to fakt, taka kąpiel ze śniegiem w tle ma niesamowity urok, ale mnie totalnie zniechęca i zagrzebuję się bardziej w mój kocyk ;-)
OdpowiedzUsuńJedno drugiemu nie przeszkadza 😂
UsuńBrrrr... Patrzę na Twoje morsowanie i mam gęsią skórkę. Bardzo, bardzo pozytywnie Ci zazdroszczę. Ciekawie żyjesz. No i to miejsce...:))U nas nerwowo. Obawiamy się, że w przyszłym roku potracimy etaty. Ale, jak mówią, nie ma tego złego... Oby. Pozdrawiam ciepło.
OdpowiedzUsuńZ morsowaniem to jest sprawa głowy. Wystarczy się odpowiednio nastawić. Nerwówki nie zazdroszczę. Trzymam kciuki, żeby było dobrze.
UsuńWidać , że wycieczka udana. Piękna pogoda i widoki. Oby eiecej takich wypraw.
OdpowiedzUsuńDziękuję. Takie wycieczki są u mnie rutyną.
UsuńMatko jak zazdroszczę Ci takiej wycieczki, świetny opis i fotorelacja!
OdpowiedzUsuńDzięki i dobrze Cię rozumiem.
UsuńNiesamowicie Ci zazdroszczę tego klimatu, ciszy i spokoju...
OdpowiedzUsuńDomyślam się.
UsuńNie jestem przekonana do morsowania, ale wiem, że coraz więcej osób się na nie kusi.
OdpowiedzUsuńKażdy ma swój sposób na kontakt z naturą. Ja mam taki.
UsuńPodziwiam za to morsowanie. Ja nie mam odwagi na takie kąpiele.
OdpowiedzUsuńTo tylko potrzeba zmiany myślenia i już jest super.
UsuńJedenaście kilometrów to dość spory spacerek, w takich okolicznościach przyrody to samo zdrowie i przyjemność.
OdpowiedzUsuńWiesz, tyle to często robię w ramach spaceru z moją podopieczną w wózku turystycznym.
UsuńUwielbiam te kąpiele!
OdpowiedzUsuńChyba wiem, z jakiego rozdroża skręciłaś ku Skałom Zofii. Rośnie tam grupa świerków, kiedyś pod nimi znalazłem dużego prawdziwka.
OdpowiedzUsuńKiedy zobaczyłem zdjęcie z Tobą w wodzie wśród śniegu, założyłem bluzę. Poczułem się bezpieczniej.
Haha! Dziś też się kąpałam 💙
UsuńJuż morsujesz, tak? Aha, czyli nadeszła zima. To ja idę pod kocyk 😂
OdpowiedzUsuńTak wiem 😂 do zobaczenia wiosną?
UsuńTak, wiosenka to jest to co tygryski lubią najbardziej 🤗
Usuń