Prognozy na wielkanocny weekend nie były obiecujące, więc nie planowałam wielkich wędrówek. Gdy jednak przy wielkanocnym śniadaniu słońce zaglądało nam do żuru i jajek w kminku postanowiłam iść w łąki.
Iść, gdzie oczy poniosą
Nie miałam planu. Ostatnio naciągnęłam jakieś ścięgno biegnąc po pastwisku za kozą, nie należało się więc przemęczać. Pomyślałam, że pójdę łąkami, a gdy poczuję, ze czas wracać, po prostu zawrócę. Spakowałam termos i trochę świątecznych słodkości, zabrałam kije trekkingowe, przypięłam psu smycz i poszłam. Skierowałam się na wschód ku Tłoczynie. Trzymałam się granicy lasu, ale tak, by jak najwięcej czasu spędzać na słońcu, a jednocześnie omijać ludzkie ścieżki. Ominęłam Przecznicę, słysząc jedynie poszczekiwania wiejskich psów i odległe dziecięce śmiechy. Potem przywołał mnie las. Zagłębiłam się weń i odkryłam urokliwy wodospad na jednym z dopływów Przecznickiego Potoku.
Przysiadłam na brzegu zachwycona urodą rozbryzgującej się na kamieniach wody. W lesie panował jednak chłód, więc ruszyłam dalej, a że mam nieodpartą potrzebę wchodzenia, zupełnie przypadkiem znalazłam się na drodze ku Ciemnemu Wądołowi.
Mrożynka wzywa
Pojawienie się ubitego traktu przyjęłam jako znak, że wzywają mnie ożywcze wody Mrożynki. Nie zamierzałam schodzić do Dwóch Mostków, tylko przysiąść na moim ulubionym zarośniętym i zapomnianym poniemieckim kamiennym moście na zakręcie. Jednak nim do niego dotarłam, czułam, że coś jest nie tak! Droga rozorana ciężkim sprzętem, stogi drewna na poboczach drogi nie zwiastowały niczego dobrego! Patrzyłam przed siebie i nie wierzyłam oczom. Moje ustronne miejsce nie istniało! Zakręt, na który co roku zbieram poziomki i jagody zamienił się w plac manewrowy!
Mosteczek zdewastowano, a pomiędzy dwoma odnogami Mrożynki przejechał harwester, niszcząc wszystko na swojej drodze. Stałam skamieniała niczym żona Lota.
W końcu jednak z krwawiącym sercem zaczęłam schodzić w dolinę. Znalazłam się nad głównym nurtem Mrożynki i tu osłonięta od drogi młodymi świerkami postanowiłam odpocząć przed powrotem. Usiadłam w słonecznej plamie. Woda przyjemnie szemrała i zapraszała do kąpieli. Nie pozostałam głucha na to zaproszenie. Zdjęłam ubrania i zanurzyłam się w lodowatej wodzie. Tego mi trzeba było! Potem, schnąc w słońcu, napiłam się gorącej herbaty i zjadłam drożdżową babeczkę. Nim ruszyłam w drogę powrotną pospacerowałam jeszcze po miękkich mchach.
Na powrót wybrałam najkrótszą i najwygodniejszą trasę, odczuwałam już bowiem ból nóg. Szłam więc traktem w stronę Przecznicy, potem skręciłam w zarośniętą drogę powyżej wsi, dalej przez ruiny starego Radoszkowa. Na chwilę zatrzymałam się przy niszczejącej chałupie.
Do Domku pod Orzechem wróciłam na popołudniową kawę.
Piękny to był czas, choć widok niszczonego lasu rozrywał mi serce.
Nie dziwię Ci się, wszak ten region to jakby Twój dom w całości. A tu takie zniszczenia... ech. W każdym razie, zazdraszczam tych spacerów!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie znad filiżanki kawy :)
Masz rację, tu każde drzewo jest mi bliskie, więc boli mnie utrata każdego.
UsuńNiestety, każda strata natury boli.
UsuńWszystko wokół się zmienia... W moim lesie też zmieniają się krajobrazy. Dziś , gdy byliśmy na rowerach musieliśmy uważać, by nie zaplątać się w ciągnącą się, rozłożoną wzdłuż drogi drucianą siatkę, którą ktoś ściągnął, by posadzić nową szkółkę drzew. Co za pomysł ?!
OdpowiedzUsuńPodziwiam Cię za odwagę samotnego wędrowania i kąpieli w lodowatej wodzie ! Choć ja też lubię samotne wypady w bezdroża. Pozdrawiam ciepło :))))
Walająca się wszędzie siatka leśna to koszmar! Podejrzewam, że nie jedno zwierzę złapało się w takie sidła. U nas rdziewiejące zwóje leżą gdzie popadnie!
UsuńWciąż zadaję sobie pytanie - czy każda zmiana (każdy postęp) musi nieść za sobą zniszczenia natury? Po nas choćby potop. ja też szukam swoich ulubionych miejsc, nie znajduję ich, bo już często nie ma tego co zostawiłam. Wiosennie pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńA ja ciagle mam nadzieję, że jako gatunek ludzie w końcu się otrzasną.
UsuńSzkoda że natura jest niszczona.
OdpowiedzUsuńWiosenny spacer jest super.
Tak, wielka szkoda.
UsuńPrzywołałaś miłe obrazy (nieco) znanych okolic. Kiedyś szukałem przejścia powyżej Przecznicy w stronę Stożka, ale nie znalazłem i szedłem zakolami omijając zarośla.
OdpowiedzUsuńWycinkami lasów i ja coraz bardziej się przejmuję.
Tak, tam trzeba dobrze znać sekretne ścieżyny, by nie kluczyć.
UsuńNo tak, podczas wyrębów lasu ten duży sprzęt nieźle niszczy runo leśne. Ja miałam fajną miejscówkę z brusznicą, ale po Zarembie już tego miejsca nie ma. Za to znalazłam inne w zeszłym roku. Więc oby i Tobie udało się znaleźć nowe fajne miejsce z poziomkami.
OdpowiedzUsuńNa szczęście mam kilka poziomkowych polanek, tu jednak dochodził urok miejsca.
UsuńMy też wyspacerowaliśmy się w czasie świąt. Byliśmy w pięknym miejscu. Pogoda nie była najgorsza.
OdpowiedzUsuńTakich spacerów zazdroszczę, aczkolwiek niezmiernie to przykre, że natura jest tak niszczona ...
OdpowiedzUsuńPrzepiękne krajobrazy ♥ Chciałabym mieć w pobliżu miejsca z takimi pięknymi widokami.
OdpowiedzUsuńNie tylko Tobie takie widoki ranią serce 🤬
OdpowiedzUsuń