Czerwiec zaskoczył upałami. Zamiast długich eskapad po górach ograniczyłam się do wędrówek nad potok i gdy w końcu zdecydowałam się wybrać na rowerową wycieczkę, szybko ją nad potokiem skończyłam. Ale po kolei...
Kolarstwo ziołowe, czyli gdzie kwitną chabry?
Lato wybuchło z taką ekspresją, że trudno się pozbierać w upale. Długo zbierałam się, by pojechać na pola nazbierać chabrowych płatków. Wizja skwaru na odkrytych przestrzeniach po prostu mnie paraliżowała. W końcu się jednak przemogłam, wyjęłam Zieleninkę i zaopatrzona w duża ilość wody zjechałam z naszej agroturystyki w Górach Izerskich w doliny.
Zaplanowałam dojechać do Mlądza, gdzie w ubiegłym roku odkryłam pobocze polnej drogi pełne bławatków oraz zagubioną różę pomarszczoną (jedyną w okolicy). Drogę pokonałam szybko, bo prowadziła ciągle w dól i pęd powietrza pozwalał zapomnieć o upale. Potem jednak było już tylko gorzej. Zebrałam płatki róży, a potem rzuciłam rowerem na skraju drogi i w pełnym słońcu zabrałam się za mozolne zrywanie drobnych płatków bławatka. Dobrze, że kwiatów było dużo, więc stosunkowo szybko uporałam się ze zbiorem. Teraz pozostało mi tylko zaplanować resztę wycieczki. Wiedziałam, że ma być woda.
Nad szumiącym potokiem
Jeszcze w domu zastanawiałam się, czy nie pojechać do Nowego Mesta nad jezioro, ale im było goręcej, tym pomysł wydawał mi się głupszy... Potem widziała się chlapiąca pod Leśnym wodospadem na Kwisie... ale znów widziałam bijący żarem asfalt i wzmożony ruch samochodów spowodowany objazdem do Szklarskiej Poręby... I tak... pozostała mi szemrząca sobie Mrożynka, zwłaszcza, że cały czas jechałam wzdłuż jej brzegów...
Pojechałam więc do Przecznicy, a wizja chłodu dodawała mi sił. Wkulałam się na Dwa Mosty, spojrzałam w dól ku rzeczce.... Poszukałam miejsca zacisznego, ukrytego w półcieniu, z wygodnym miejscem do kąpieli. Trochę to trwało, ale gdy już znalazłam swoją mikropolankę, wiedziałam, ze spędzę tu kilka cudownych godzin.
Wykąpałam się, położyłam na kocu. Przysnęłam zmęczona upałem. Potem zjadłam ciastka, napiłam się wody. I choć bardzo mi się nie chciało, ruszyłam do domu. Wybrałam trasę najkrótszą, przez stary Radoszków i choć chwilami droga była pozarastana i trudno było się rowerem przedrzeć przez chaszcze, jakoś dałam radę tylko raz zsiadając i prowadząc rower.
Ach w te u palne czerwcowe dni chłodna woda w izerskich potokach jest dla mnie zbawieniem.
Zajrzyj też do innych postów o izerskich potokach: Izerskie strugi
Sama bym do takiego potoku w te upały weszła, ale jak na złość brak jakiegokolwiek w pobliżu :D
OdpowiedzUsuńPotok to prawdziwe zbawienie w ten upał.
UsuńTaka woda przy obecnych upałach to niemal wybawienie.
OdpowiedzUsuńMasz rację.
UsuńTak, woda w górskim potoku sprawia ulgę w te upalne dni. Chociaż i w nich coraz mniej wody. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo prawda, suszę widać gołym okiem.
UsuńAch, czytając Twój post zrobiło mi się chłodniej, bo u nas upał też nieziemski. Kocham jazdę na rowerze, piękne masz tereny do jazdy :-)
OdpowiedzUsuńKontakt z wodą w upalne dni jest nieoceniony.
OdpowiedzUsuńTo prawda.
UsuńPożytecznie i przyjemnie. A z bławatków herbatka?
OdpowiedzUsuńTak, herbatka. W tym roku bez kwiaronety. Bo choć smak ma obłędny, to na 2l napoju potrzeba przynajmniej 250 ml płatków.
UsuńA co to kwiaroneta, Aniu?
OdpowiedzUsuńKwiatoneta to lekko alkoholizowana lemoniada na płatkach kwiatów.
UsuńW ten upał niestety unikam jazdy na rowerze. Tobie udało się znaleźć cudowne widoki.
OdpowiedzUsuńJa też staram się miej wtedy jeździć po otwartym terenie, dlatego zdecydowałam się spędzić większość dnia w cieniu lasu.
UsuńNa moim osiedlu jest bardzo fajny zacieniony park z huśtawkami. Przyznam szczerze, że nawet przy upałach, jak tak dłużej się posiedzi... trzeba coś ubrać na plecki, bo chłodzi. ;>
OdpowiedzUsuńPrzy 35 stopniach w cieniu nawet park nie daje rady. Musi być woda.
UsuńNo tak, musiałaś się wytaplać, bo by nie było 🤣
OdpowiedzUsuńWycieczka byłaby nieważna 😂
UsuńLubię upały, słońce. Ochłodę można znaleźć zawsze. Najlepsza jest naturalna , jak Twoja, na łonie przyrody.
OdpowiedzUsuń