Długo wchodziłam w tym roku w świąteczny rytm. Nic nie chciało być takie, jak powinno, a już ginący w oczach śnieg całkiem zabijał nastój. Na szczęście przyjechała Mała M. i uratowała świąteczną magię....( choć Gui deklaruje się jako świateczny Grinch!
Mam tę moc... czyli Frozen nieśmiertelna
Mała M. ma kilka bajowych miłości: Psi Patrol i Królową Lodu. Znając jej upodobania, kupiłam puzzle z Psim Patrolem, a Królową Lodu znalazłam w postaci kreatywnego pisemka, do którego dołączona była różdżka, naklejki i pierścionki. Mała M. cieszy się z każdej drobnostki z postaciami z Frozen!
Tańce z różdżką i śpiew odchodziły od poranka, zwłaszcza, że w odmętach naszego strychu znalazłam filetową spódniczkę tutu, idealnie pasująca do tego typu zabawy. Naklejki znalazły swoje miejsce na przedmiotach codziennego użytku, a z gazetkę wycięłyśmy i wykleiłyśmy chyba całą. To było najlepiej wydane kilkanaście złotych! ( a przyznaję, że nie wszystkie czasopisma wydawnictwa Egmont trafiają w gust mój i Małej M. ) Mała M. wyjechała, a ja nadal nucę Mam tę moc na zmianę z Ulepimy dziś bałwana!
No, bałwana nie lepiłyśmy, bo śnieg stopniał, ale... nim stopniała ostatnia zaspa jeszcze wykorzystałyśmy inny z prezentów, czyli plastikowy zjazd.
Sky Walk z Małą M.
W drugi dzień świąt wybrałyśmy się do Świeradowa Zdroju, Gui chciała w końcu zobaczyć Świeradówkę. O której rozmawiałyśmy na długo przed tym jak ruszyły prace budowlane. Dla mnie był to już drugi spacer w chmurach, ale zimą i w towarzystwie córki i wnuczki było to całkiem nowe doznanie. ( moją opinię o Sky Walk znajdziecie w tym poście: Sky Walk )
Trochę się obawiałyśmy, czy Mała M. wejdzie na własnych nogach, Gui była przygotowana do noszenia jej w nosidle.
Samochód zaparkowałam na najwyższym z parkingów i leśnym duktem ruszyłyśmy w stronę wieży, zagadując Małą M. by się jej nie nudziło. Tu drzewko, tu strumyk, tam kamienie....
Gdy młoda zobaczyła przed sobą monstrualną konstrukcję wydobyła z siebie zachwycone „ łał!” i natychmiast chciała iść w górę!
Cała trasę przeszła samodzielnie! Weszła do pajęczej sieci i przeszła pajęczym tunelem. Nie bała się chodzić po szklanej szybie i bez lęku weszła na siatkę. Wszystkie atrakcje się jej podobały!
A ja? Cóż... poprzednim razem byłam zaraz po otwarciu, gdy nie było jeszcze tablic. Miałam nadzieję, ze będą to tablice edukacyjne dotyczące Gór Izerskich i zostaną rozmieszczone na różnych wysokościach . Okazało się jednak, że jedynie na samym szczycie umocowano 4 tablice informujące, co widać na horyzoncie. Moim zdaniem wciąż za mało!
Torcik bezowy na osłodę
Rodzinną tradycją stała się wizyta w Domu Zdrojowym i beza w kawiarni „Bohema” . Odwiedzam ją przy każdej sposobności! Mają niesamowicie smaczne wypieki. Tym razem tłok i szum wewnątrz był tak ogromny, że zdecydowałyśmy się usiąść w holu Domu Zdrojowego i tam delektowałyśmy się słodkościami, a Mała M. układała puzzle z Świeradówką (zdecydowanie wolę tę nazwę od angielskiej Sky Walk, zwłaszcza, że spacerów w niebo jest mnóstwo, a Świeradówka tylko jedna!)
Rodzinny czas w Domku pod Orzechem
Większość czasu spędzałyśmy jednak w domu, bo wiatr, deszcz i przeziębienie Małej M. wykluczyły inne aktywności. Na nudę nie można jednak było narzekać. Oprócz układania puzzli, śpiewania i tańczenia, wspólnie rysowaliśmy, malowaliśmy i graliśmy w gry planszowe, angażując w to wszystkich członków rodziny. To niesamowite uczucie, gdy do Chińczyka siadają trzy pokolenia! Było także pieczenie i lukrowanie ciasteczek, wspólne gotowanie, czytanie książek i oglądanie bajek.
Cudownie spędzony rodzinny czas...
Widzę że Święta mimo wszystko upłynęły Wam radośnie.
OdpowiedzUsuńTak, było radośnie.
UsuńŚwiątecznego nastroju nigdy nie oczekuję po tym co na zewnątrz. Budujemy go w domu, w nas, w radości ze wspólnego czasu.
OdpowiedzUsuńCzego babcia nie zrobi dla wnuczki! :-)
OdpowiedzUsuńŚwieradówka. Podoba mi się takie nazwanie wieży. Jest oryginalne i niebanalne, w przeciwieństwie do Sky Walk.
Krzysztof G.
Dlatego tę nazwę propaguję.
Usuń