Görlitz to urokliwe miasto graniczące z polskim Zgorzelcem. Kiedyś było to jedno miasto po obu brzegach rzeki. Ustalenie powojennej granicy na Odrze i Nysie Łużyckiej sprawiło, że dwie części miasta znalazły się w dwóch różnych krajach. Po niemieckiej stronie została historyczna, zabytkowa część, przez lata niedostępna przeciętnemu Polakowi. Dziś mieszkańcy obu miast przechadzają się mostem nad Nysą, korzystają z bezpłatnej komunikacji, robią zakupy w jednym lub drugim kraju.
Muzeum Śląskie w Görlitz
Mogłoby się wydawać, że Gorlitz nie jest miejscem odpowiednim dla powstania Muzeum Śląskiego, bo w historycznej świadomości Polaków Śląsk jest polski, a po drugie Gorlitz leży w Łużycach, a nie na Śląsku. Ale z punktu widzenia historii, Gorlitz jest idealny miejscem na pokazanie historii Śląska z niemieckiej perspektywy.
Mnie to muzeum ciekawiło już od dłuższego czasu i wreszcie udało się je odwiedzić. Na wycieczkę zabrałam swoją kuzynkę, która podobnie jak ja bardzo czuje nasze śląską tożsamość. Przez prawie dwie godziny wędrowałyśmy po sporej ekspozycji przedstawiającej historię Śląska od wczesnego średniowiecza po II wojnę światową.
Podobał mi się fakt pokazania Śląska jako jednego organizmu, bez polskiego podziału na Górny i Dolny. Z ciekawością oglądałyśmy przede wszystkim szkło z hut Gór Izerskich i Karkonoszy, snycerstwo z Gliwic, fajans z Bolesławca . To, co nas jednak zaciekawiło najbardziej, to przedstawienie I wojny światowej, powstań śląskich i plebiscytu z niemieckiej perspektywy.
Jako Ślązaczki wiemy, że to, o czym piszą polskie podręczniki znacznie odbiega od prawdy, zatem to niemieckie spojrzenie naprawdę bardzo nas zainteresowało. Ciekawy artykuł o historycznej przynależności Śląska znajdziemy w Ślązagu Czyj był Śląsk?
Zgodnie z moją
wiedzą w muzeum znajduje się pejzaż z Gierczynem, niestety nie udało mi się go
odnaleźć.
Jarmark Bożonarodzeniowy w Görlitz
Po wyjściu z muzeum wpadłyśmy prosto w świąteczną atmosferę niemieckiego adwentu. Jarmarki w tym kraju mają wielowiekową tradycję i znacznie różnią się od polskich. Nie znajdziemy tu chińskiej tandety, króluje rękodzieło i stosika z jedzeniem i napojami wszelakimi. Nieodłącznym elementem jarmarku są występy zespołów szkolnych i przedszkolnych. W licznych zaułkach można spotkać szopki, sklepiki z świątecznymi ozdobami, na każdym kroku czuje się bożonarodzeniowy klimat.
My najwięcej czasu spędziłyśmy w świątecznym sklepie, gdzie na kilku piętrach podziwiałyśmy setki dziadków do orzechów, ozdób z drewna i szkła, szopek, choinek i wiatraczków.
To była niesamowita
wycieczka, którą będziemy długo wspominać.
Ależ tam było fajnie. Piękne wspomnienia.
OdpowiedzUsuńCiekawe muzeum, muszę wiosną tam wybrać się. Lubię te klimaty świąteczne z kiermaszami. Szkoda, że w mojej okolicy takie sobie bywają kiermasze, żeby nie powiedzieć mizerne są. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńNigdy nie byłam na jarmarku świątecznym. Chętnie bym się wybrała
OdpowiedzUsuńNiezwykle ciekawe miejsce :D
OdpowiedzUsuńPiękne kadry, wygląda na super wycieczkę!
OdpowiedzUsuńDzień dobry, Ślązaczko! :-)
OdpowiedzUsuńRaz jeden miałem okazję spacerować tamtymi uliczkami, ale to, co najbardziej utkwiło mi w pamięci, to swoboda, praktyczny brak granicy i – jak wspomniałaś – robienie zakupów po bardziej pasującej stronie mostu.
Zdaje się, że żona Chrobrego a matka Mieszka II była Łużyczanką. Pamiętasz?
Krzysztof G.