„Sami swoi” to chyba najbardziej kultowa polska komedia. Moje pokolenie potrafi z pamięci cytować najzabawniejsze kwestie, które weszły do języka codziennego. Nic więc dziwnego, że musieliśmy zobaczyć prequel tej niesamowitej serii.
Sami swoi. Początek
Oczekiwania były wielkie, bo przecież temat nośny, obsada aktorska doskonała, czy coś mogło pójść nie tak?
Ano mogło. Bo w tym
filmie chyba wszystko poszło nie tak. Oto przenosimy się do Krużewników z
młodości Kazimierza Pawlaka i Władysława Kargula. Dwóch podrostków niechęć do
siebie wyssało z mlekiem matki, a raczej z każdym słowem ojców. Przez kolejne 2
godziny obserwujemy, jak dorastają w owej nienawiści, przeżywają porażki i
sukcesy, żenią się, rodzą im się dzieci. Zwykłe nudne życie przeplatane kilkoma
zabawnymi sytuacjami. A potem zaczyna się wojna. I tu widać, jak bardzo nie
potrafimy nabrać do niej dystansu. Poprawność polityczna przede wszystkim. I pomyśleć, że kiedyś powstała komedia o
wojnie: z „Jak rozpętałem drugą wojnę” śmiejemy się do dziś.
W „Samych swoich.
Początek” nie ma ani jednego wojennego gagu. Jest za to wywózka na wschód,
pogrom Żydów, wywóz chłopów na roboty do Niemiec. I tak po wyjściu z kina nie
potrafię powtórzyć żadnego dowcipu, żadnego powiedzonka.
Filmu nie uratowali
nawet doskonali aktorzy: Anna Dymna jako ciotka swatka, Adam Ferency grający
wuja, Zbigniew Zamachowski – Kacper Pawlak, Mirosław Baka jako teść czy Wojciech
Malajkat wcielający się w księdza.
Chyba jedynie
Zamachowskiego w roli ojca Kazimierza zapamiętam jako postać charakterystyczną.
Jeśli chodzi o młode pokolenie aktorów, to tylko Paulina Gałązka w roli Nechajki, pierwszej
miłości Kazimierza, przekonała mnie do siebie.
Nie jesteśmy krytykami kina, filmy mogą nam się podobać lub nie. Na komedii chcemy się śmiać. Tu wyszliśmy z seansu z niedosytem. Brzuchy nas ze śmiechu nie bolały, nawet Ślubny, był trochę rozczarowany. Chyba mieliśmy zbyt duże wymagania, a komedia Żmijewskiego im nie sprostała.
Samych swoich to i ja umiem cytować, a moje córki uwielbiają scenę z rozwalaniem wesela. Do kina się nie wybieram, bo właśnie boję się rozczarowania. A Jak rozpętałem to obejrzała bym sobie jeszcze raz
OdpowiedzUsuńŚlubny jest fanem Franka Dolasa. Nie przepuści żadnej powtórki.
UsuńJa właśnie jestem dość sceptycznie nastawiona do tego filmu i widzę, że moje przeczucia mogą mieć rację bytu.
OdpowiedzUsuńMają. Tylko skansen wygląda ładnie.
UsuńPodobnie jak ,,Znachor,, tak i !,Sami swoi,, nie mogą być ponownie nagrywane Te stare nagrania są nie do podrobienia
OdpowiedzUsuńTo prawda
Usuńdlaczego sądzicie ,ze to ma być komedia?
OdpowiedzUsuńTu nie ma nic do sądzenia. Tak jest napisane na plakatach i w zapowiedziach.
UsuńNie ma to jak oryginał... Zdecydowanie wolę zatrzymać w pamięci stare, klasyczne wersje, które mają dla mnie wyjątkowy urok.
OdpowiedzUsuńWiesz, tu niby scenarzysta ten sam, więc powinno zagrać. A nie zagrało.
UsuńNie lubię jak robią remake filmów które powstały lata temu. Zawsze mam wrażenie że to popsują
OdpowiedzUsuńNie wybieram się.nanten film. Już po samym zwiastunie widać że to nie to samo
OdpowiedzUsuńZapewne masz rację: to przez tak zwaną poprawność polityczną, której coraz bliżej do pełnowymiarowej cenzury rodem z PRLu.
OdpowiedzUsuńKrzysiek G.