Nareszcie pokazały się kurki. Nie jest to jeszcze wysyp, ale na obiad udało się zebrać jakieś pół litra grzybów. Wystarczająco, by stworzyć sos kurkowy do makaronu. Początkowo chciałam połączyć kurki ze szpinakiem, ale gdy weszłam do ogródka i zobaczyła urodzaj żółtlicy, zmieniłam zdanie.
Żółtlica owłosiona
Tak, wiem, cześć z moich czytelników właśnie zachodzi w głowę, czym jest owa żółtlica, owłosiona zresztą. Otóż to nic innego niż strasznie denerwujący chwast panoszący się w marchewce i fasolce. Każdy ogrodnik zna tego gagatka, ale nie każdy wie, że ten chwast uważany jest w Azji i Ameryce Południowej za smaczne warzywo i pęczki zielska można kupić na targu! Z żółtlicy ugotować można zupę lub przyrządzić ją jak szpinak, wycisnąć sok, dodać do sałatki. U mnie wystąpiła w roli zielonego barwnika do makaronu. Tym, któzy chcą się dowiedzieć więcej o tym zielu i jego właściwościach, podrzucam link do artykułu dr. Różańskiego: Żółtlica Żółtlica
Zielony makaron domowy
W pierwotnym zamyśle miało być sklepowe spaghetti, nawet trzymałam je w ręce, ale potem wymyśliłam, ze przecież w domu jest tyle jaj, że można robić makaron.
Na dwie porcje użyłam dwóch dużych jaj. Wrzuciłam je do kielicha
miksera razem z pokaźnym pęczkiem młodej żółtlicy i zmiksowałam na papkę. Lekko
osoliłam, a potem sypałam tyle mąki, aż powstało gęste makaronowe ciasto.
Rozwałkowałam je, obwicie przesypując mąką i pokroiłam na długie wstążki. W garnku
zagotowałam wodę, także lekko osoliłam, wrzuciłam makaron i ugotowałam.
Sos kurkowy
W przypadku sosu poszłam na łatwiznę. Kurki wyczyściłam, umyłam i podsmażyłam na oleju razem z jedną posiekaną drobno cebulką, pod koniec smażenia dodałam sól, pieprz, garść posiekanej pietruszki i 150 ml śmietanki. Wymieszałam.
Na tarce starłam kawałek wędzonego sera.
Zielony makaron wyłożyłam na talerze, polałam sosem i posypałam serem, udekorowałam gałązką żółtlicy.
P.S. Ślubny dostał jeszcze zrumieniony boczek, bo przecież to
ja jestem wegetarianką, nie on.
Dawno nie jadłam makaronu z kurkami. Pychota.
OdpowiedzUsuńO tak! A teraz jest na nie sezon.
UsuńNo popatrz jak to człowiek nie zna się na wielu, wielu roślinach. Ja tą roślinkę w skrzynkach na balkonie miałam to tępiłam na potęgę bo zagłuszała posiane kwiaty. A ty Aniu takie smakołyki robisz wykorzystując tą żółtlicę.. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńUwielbiam kurki. Chętnie spróbuję tego makaronu.
OdpowiedzUsuńZapowiada się pysznie. Chętnie bym sprobowa.
OdpowiedzUsuńNigdy takiego nie jadłam. Zapowiada się smaczna potrawa.
OdpowiedzUsuńFaktycznie, znam z widzenia tego gagatka, co żółtym będąc z nazwy, barwi na zielono :-)
OdpowiedzUsuńAniu, Twoje dania zawsze wyglądają bardzo smakowicie – i są smaczne!
Nigdy nie pomyślałabym, żeby użyć żółtlicy w kuchni. Bardzo ciekawy przepis.
OdpowiedzUsuńPycha. Dawno nie jadłam potraw z kurkami.
OdpowiedzUsuńPysznie się zapowiada. Nigdy nie robiłam tej potrawy.
OdpowiedzUsuńNigdy nie zbierałam kurek. Chciałabym spróbować.
OdpowiedzUsuń