Tak naprawdę to nie planowałam wyjazdu na jarmark. Byliśmy rok temu, wiedziałam więc, jak wygląda. Nie miałam tez potrzeby kupowania czegokolwiek ( no wiadomo, zawsze można kupić filiżankę) Gdy jednak okazało się, że niedzielę mamy wolną po prostu wsiadłam w samochód i pojechałam do Jeleniej Góry.
Cuda cudeńka
Niedziela jest ostatnim dniem Jarmarku Staroci i Osobliwości w Jeleniej Górze, więc należy być na tyle wcześnie, by nie trafić na pakujących się już wystawców. Ja wpadłam wczesnym popołudniem, po obiedzie, bo na późne popołudnie zaplanowałam przecież wizytę w kinie ( o czym już czytaliście)
Byłam bez Ślubnego, więc mogłam się skupić na tym, co mnie
interesowało i robić zdjęcia filiżanek. Nie
nastawiałam się na zakupy, bo… filiżanki wolę wygrzebać na targu w Mirsku (najczęściej
w kartonach jest mydło i powidło za grosze), gdzie znajdę czasem perełkę z
niskiej cenie. Na Jarmarku kolekcjonerzy wiedzą, co mają, więc i ceny są wyższe.
Czasem jednak można to i owo upolować.
Co kupiłam na jarmarku?
To że nie miałam w planach zakupów nie oznacza, że nic nie kupiłam. O mały włos, a wyszłabym w kapeluszu, który idealnie pasował do mojego nowego płaszcza (nowego dla mnie, bo kupionego oczywiście w Mirsku na „lumpach” ) Cena mnie jednak powaliła i podziękowałam.
Wśród tysiąca srebrnych łyżeczek do cukru wybrałam tę jedna jedyną z emaliowanymi kwiatkami. W kartonach wygrzebałam ceramiczną solniczkę w kształcie kurki. Na stoisku pracowni ceramicznej ChwastArt z Kwieciszowic zaszalałam. Kupiłam druga solniczkę z malowanymi owocami dzikiej róży oraz cudnej urody kubek w wrotycze.
Na tym zakończyłam kupowanie, choć tu i ówdzie jeszcze mnie coś korciło , np. fantazyjne nakrycie głowy. Uznałam jednak, że pójdę na strych i w czeluściach wielkich worków i kartonów poszukam któregoś kapelusza.
Spacer zakończyłam kawą w ulubionej kawiarni, a potem już pojechałam do Galerii Sudeckiej na film.
Na taki targ bym się chętnie wybrała.
OdpowiedzUsuńDziwne to zdjęcie, ascetyczna publiczna łazienka z boksami jak na podziemnym parkingu uchwycona aparatem z telefonu zasłaniającym autorkę. Widać nowoczesna sztuka to nie dla mnie.
OdpowiedzUsuńChodziło o płaszcz. Tylko to jedno zdjęcie jest z moim szalonym płaszczem.
UsuńTo tak oczywiste , jak o ty napisałaś :)
UsuńJuż po pierwszych zdaniach wiedziałem, że wrócisz z filiżanką, ale… nie wiem, skąd ta wiedza :-)
OdpowiedzUsuńZdjęcie wrotyczowej filiżanki robiłaś o świcie, prawda? Nie jest brzydka, nie, malowidło jest oryginalne, ale na tym zdjęciu najładniejsze (dla mojego męskiego oka) są palce dłoni trzymającej filiżankę.
Chętnie wybrałabym się na taki targ.
OdpowiedzUsuń