Nigdy bym się nie podejrzewała o to, że zostanę fanką kryminałów. A wszystko z powodu Ślubnego! Lubię wymieniać się z nim wrażeniami po przeczytanej lekturze i po obejrzanym filmie, a że on należy do fanów sensacji i kryminału, to i ja podczytuje jego lektury.
Hanka Lubochowska znów w akcji
Do przeczytania powieści
„Dziewczyna z Konstancina” Witolda Horwatha nie musiał mnie Ślubny namawiać. Po
fenomenalnej „Lisicy” nie mogłam się doczekać, by sięgnąć po dalsze losy
pierwszej polskiej policjantki. Recenzja powieśći "Lisica"
Hanka wreszcie spełniła
swoje marzenie i została zatrudniona w policji. Oficjalnie jest pracownikiem
cywilnym, bo póki co nie ma jeszcze kobiet policjantek, ale na komendzie
wszyscy wiedzą, że dziewczyna nie będzie protokolantką, bo jej wiedza i
doświadczenie są znacznie bogatsze niż mogłoby to wynikać z metryki. Kobieta
szybko pokazuje, że nie można jej lekceważyć, a prowadzone właśnie śledztwo nabiera
rozpędu, gdy bierze się za nie Hanka Lubochowska. Równolegle do sprawy morderstwa znanego
adwokata rozwija się wątek romansowy. Hanka lubi mężczyzn, a jej prowadzenie
się jest raczej swobodne, co wcale nie
oznacza, że łatwo ulega męskim namowom. O jej względy ubiega się cała męska
część komendy. Ona jednak wybierze tylko jednego z kolegów.
„Dziewczyna z Konstancina” recenzja
Druga część przygód
warszawskiej śledczej trzyma poziom „Lisicy” , a nawet wydaje się lepsza.
Narracja prowadzona jest tu płynnie , znamy bohaterkę i wiemy, czego można się
po niej spodziewać. Autor potrafi zbudować fabułę, która wciąga od pierwszej
strony, a czytelnik próbujący znaleźć odpowiedź na odwieczne pytanie: Kto zabił?
Gubi się w tropach i domysłach. Do samego końca trzymany jest w niepewności, a
zakończenie zaskakuje. Narracja prowadzona jest dwutorowo: zarówno na śledztwo
jak i relacje osobiste patrzymy z perspektywy Hanki Lubochowskiej i komisarza
Sarnatowicza.
Ciekwie rozwija się
także wątek przybranego brata Hanki, Tomka oraz nowej podopiecznej,
proletariackiej córki, Józi.
W prozie Horwatha fascynuje mnie nie tylko genialnie skrojona intryga, ale także barwnie opisane realia pierwszych lat Drugiej Rzeczpospolitej. Poznajemy bywalców warszawskich salonów, śmietankę towarzyską Konstancina, a także cały wachlarz łotrzyków, złodziejaszków i innych postaci z półświatka stolicy. Bohaterowie bez względu na to czy sa pierwszoplanowi, czy epizodyczni, opisywani są drobiazgowo, co nadaje im rys indywidualnych i sprawia, że stają się wielowymiarowi i wiarygodni.
Witold Horwath posługuje się barwnym, a jednocześnie pięknym językiem. Można pokusić się o stwierdzenie, że jest gentelmenem starej daty, który do zaciekawienia i rozbawienia czytelnika nie potrzebuje wulgaryzmów. Soczystość wypowiedzi uzyskuje poprzez stosowanie zabawnych metafor i porównań, często posługuje się też dwuznacznością i grą słów. Dla mnie jako polonistki z zawodu to niezwykle istotny walor prozy tego autora.
"Dziewczyna z Konstancina" oraz pozostałe ksiązki z tej serii polecają się jako prezent pod choinkę.
Najważniejsze, że zakończenie zaskakuje. To lubię w kryminałach.
OdpowiedzUsuńOj tak, inteligentnie prowadzona narracja i zaskoczenie na końcu.
Usuń