Paweł Kopijer ma umiejętność tworzenia świata pełnego niuansów, skomplikowanego, kipiącego magią i polityką na wielu płaszczyznach i planach rzeczywistości.
Grafika z fb autora |
Wszystko to, wraz z mnogością zasiedlających jego świat ras i grup powoduje, że każdorazowa lektura wymaga niemałego skupienia - przynajmniej do momentu, gdy zapadki w głowie wskoczą na odpowiednie miejsce i pozwolą odblokować strumień wiedzy o fantastycznym świecie autora, który pamięć zdążyła już zarchiwizować. Pomocna może okazać się też ponowna lektura wcześniejszych książek - a w przypadku "Gwardii Słonecznej" - tak naprawdę całej Trylogii Mitrys - "Gwardia..." stanowi bowiem pierwszy tom nowej trylogii, której akcja rozgrywa się w kilkanaście lat po finałowych scenach z pierwszej serii.
Uważny czytelnik dosyć szybko wyłapie pewne niuanse świadczące o niezwykłym pochodzeniu głównego bohatera tej powieści - Deina. A gdy na scenę wkroczy Leśniad - doskonale znany z Trylogii Mitrys - kolejne elementy układanki trafią na miejsce. Ale nie jest to opowieść o znanych już czytelnikowi bohaterach - otrzymujemy bowiem cały szereg postaci nowych, dotąd nieznanych, których los jednak w różny sposób splatał się ze ścieżkami postaci z pierwszej serii powieściowej Pawła Kopijera.
Początkowo lektura "Gwardii Słonecznej" nastręczała mi pewnych trudności! Napisana ciekawie przenosiła na powrót do znanego świata, ale jednocześnie - jest to świat autorski, na wielu płaszczyznach różniący się od innych fantastycznych światów, nierzadko jednak do nich nawiązujący. Niemniej - leniwe udanie się za tymi nawiązaniami potrafi sprowadzić na manowce! I tak było w moim przypadku! Między lekturą ostatniego tomu Trylogii Mitrys, a czytaniem "Gwardii..." minęło sporo czasu i parę pozycji z gatunku fantasy.
Mam przeczucie, że rozpoczęcie przygody z twórczością Pawła Kopijera od "Gwardii Słonecznej" mogłoby się nie udać. Jest to jedna z tych pozycji, do zrozumienia których niezbędny jest - w moim odczuciu - szeroki kontekst z poprzednich powieści. I mimo że główni bohaterowie są zupełnie inni, inne są ich przygody, to świat - mimo zmian - pozostaje ten sam - rządzą nim te same prawa, zaludniają go te same rasy. I o ile powieści z "Trylogii Mitrys" zdają się przedstawiać go przypadkowemu wędrowcy, tak Trylogia Deina, której pierwszym tomem jest właśnie "Gwardia...", wydaje się mówić: "witaj stary przyjacielu, rozgość się w znanych kątach - trochę przemeblowałem, ale to drobiazgi - i pokój, i meble - te same". Niewiele jest tu wyjaśnień dotyczących samego świata, niewiele szerzej omówionych kontekstów.
Nie jest to coś, co wartościowałabym jako wadę czy zaletę. Z jednej bowiem strony - istotnie, takie podejście do materii świata przedstawionego może stanowić utrudnienie dla nowego czytelnika. Z drugiej - czytelnik sięgający po tę pozycję po zapoznaniu się wcześniej z Trylogią Mitrys dostaje konkret - akcję, intrygi, nowe przygody i bohaterów bez konieczności czytania na nowo kto jest kim i co zrobił kilkanaście/kilkadziesiąt lat wcześniej.
"Gwardia Słonecznej" otwierająca Trylogię Deina jest ciekawa, acz - bardziej zaintrygował mnie pierwszy tom poprzedniej serii. Niemniej - chętnie będę śledziła losy Deina, którego przeszłość i przyszłość zdają się skrywać liczne sekrety.
Zdecydowanie warto znać poprzednie powieści.
OdpowiedzUsuń