niedziela, 23 lutego 2025

"Babel. Pocałunek śmierci." - recenzja powieści Moniki Raspen


Monika Raspen to istota, która pojawiła się w moim życiu nagle i w sposób zupełnie zaskakujący. Z dnia na dzień z anonimowej fanki na Instagramie przemieniła się w szaloną pisarkę o genialnym piórze. Zawładnęła mną, zaskarbiła sobie moją sympatię i sprawiła, że z niecierpliwością czekam na każdą jej kolejną powieść.

Bo też musicie widzieć, że Monika zadebiutowała w ubiegłym roku jako w pełni uformowana, dojrzała pisarka i zasypała czytelników praktycznie od razu trzema różnymi historiami.  Zaczęła „Czartoryską, opowieść o marzycielce”, potem była „Wnuczka Faberge”. A kilka dni temu premierę miała trzecia powieść „Babel. Pocałunek śmierci.”


I o tej powieści Wam teraz opowiem.

Monika postanowiła ożywić niezwykłą historię pierwszych polskich policjantek (właśnie w tym roku obchodzimy setną rocznicę powstania kobiecej policji). Z  niewielkiej ilości tekstów źródłowych i zdjęć stworzyła barwną i wielogłosową powieść o kobietach w początkach dwudziestolecia międzywojennego. Na kartach książki spotkamy zarówno damy jak i zwykłe mieszczki oraz kobiety z nizin społecznych. Polki, Rosjanki, Żydówki. Każda z nich ma swoje marzenia, aspiracje i rodzinne sekrety.


Powieść zauroczyła mnie ciekawą fabułą, bogactwem historycznych detali z międzywojennej Warszawy, a przede wszystkim barwnymi i wielowymiarowymi postaciami. Razem z bohaterkami przemierzałam warszawskie ulice, zarówno te jasne i szerokie z  bogatymi willami, jaki te wąskie, ciemne, pachnące stęchlizną.

W jednej chwili z tańczyło się charlestona, w drugiej leżało w kałuży krwi.

Podziwiam Monikę za łatwość tworzenia wiarygodnej fikcji literackiej, żywe dialogi i tytaniczną pracę nad rzetelnością historyczną jej powieści.

"Babel. Pocałunek śmierci" to naprawdę dobrze napisana książka i świetna lektura. 

 I na koniec ciekawostka: powieść to idealny materiał na serial i... taki właśnie powstaje! 


 

1 komentarz:

  1. Podoba mi się fragment. Chciałabym przeczytać tą książkę.

    OdpowiedzUsuń