wtorek, 11 lutego 2025

Zimowe wejście na Kamienicę w Górach Izerskich

 


Zima bez wędrówki na Kamienicę jest nieważna. Trochę trwało nim nadszedł ten dzień,  gdy mogłam ruszyć przed siebie. 


Początek wędrówki nie należał do przyjemnych,  bo na Blizborze trwa kolejna wycinka i musiałam nieco zboczyć z utartej ścieżki,  by ominąć harwestera i pilarzy. 

Na Modrzewiowej spotkałam jeszcze sąsiada,  który jest drwalem. Potem się uspokoiło. 


Z wszystkich dróg prowadzących na Kamienicę,  najbardziej lubię tę przez Tytoniową Ścieżkę. Teraz,  gdy trochę przymroziło,  Tytoniową idzie się przyjemnie i bez obaw, że wpadnie się w bagno, nie widać też koszmarnego bazatlowego żwiru,  jakim wysypano część mojego ukochanego duktu. 

Od kilku lat wędrowanie tą ścieżką ma dodatkową atrakcję: tropi się wilka. Nie inaczej było i tym razem. Ślady, może nie najświeższe,  ale jednak były. 

Były też ślady samochodowych opon i polowania. 

Gdy dotarłam do Czterech Dróg poczułam głód i lekkie zmęczenie,  postanowiłam jednak, że przerwę zrobię dopiero na ulubionym szczycie. 


Kamienica pokazała swoje piękne,  zimowe oblicze. Szkoda tylko, że widoczność była dziś kiepska. 


Na jednym ze swoich ulubionych kamieni urządziłam sobie piknik. Zjadłam. Napiłam się kawy,  posiedziałam,  odpoczęłam. 

Wracałam najprostszą z możliwych dróg: przecinką w dół i w dół... tak długo aż trafiłam na drogę do Przecznicy. 


Szłam nią do dawnego duktu w kierunku Radoszkowa. Uwielbiam iść wśród ruin dawnego przysiółka. Za każdym razem myślę o ludziach,  którzy tu kiedyś żyli. A potem musieli opuścić znane sobie góry,  wieś i udać się na tułaczkę,  bo gdzieś na górze tak zdecydowali politycy. 

Smutne... 

Ilekroć wędruję po zapomnianych ścieżkach,  mam takie niewesołe refleksje. 

Mimo tych wszystkich myśli,  to był dobry czas i dobre zmęczenie. 

1 komentarz:

  1. Taki piknik w pięknych okolicznościach przyrody to sama przyjemność.

    OdpowiedzUsuń