wtorek, 18 marca 2025

Marcowa zima w górach


Wydawać by się mogło, że tak dużo mówi się o bezpieczeństwie w górach, że ludzie zmądrzeją. 

Nic z tych rzeczy. Znów ktoś szedł po południu na Ścieżkę w adidasach i kurteczce.  I nie zdążył przez zmierzchem wrócić do cywilizacji. 

Bezpieczeństwo przede wszystkim 


My już dawno podjęliśmy decyzję,  że zimą snujemy się tylko po okolicy,  Karkonosze zostawiając sobie na wiosnę i jesień. 

A i planując snucie po Górach Izerskich wybieram trasy krótsze i takie, że łatwo jest zawrócić. Mam też odpowiedni strój,  kijki trekingowe i oczywiście termos z kawą. 


Izerskie wędrowanie 



Tym razem plan zakładał: TAM czyli gdzie oczy poniosą. Pomyślałam, że to ostatni moment na wędrowanie po błotnistych zazwyczaj ścieżkach. Wybrałam dukt na Dwie Bramki i dalej za paśnikiem w prawo.

Droga ta zazwyczaj jest całkowicie niedostępna ze względu na błoto i chaszcze. Teraz błoto zamarzło,  a chaszcze zasypał śnieg. Szło się świetnie,  choć czasem musiałam skakać przez kolejne strugi i przeskakiwać koleiny.  Potem dukt schodzi w dół,  a ja postanowiłam iść prosto.

 Iść to duże słowo. Przedzierałam się przez młodnik,  pokonywałam dziury i wykroty. Wreszcie dotarłam do szutrowej ścieżki ku Mrożynce. Dokładnie w miejscu, gdzie kiedyś stała "chatka czarownicy " Lubiłam ten stary myśliwski domek z pękami suszonych pokrzyw zwisających z belek.  

Nie szłam jednak nad Mrożynkę ( choć później kilka razy skakałam przez jej wąskie dopływy) 
Skręciłam w drogę do Stuletniej Wody,  ale... zamiast iść ku Wolframowemu Źródłu,  poszłam przecinką w górę. I tak szłam,  szłam aż znalazłam się wśród brzóz na szczytowym płaskowyżu. Gdzie ja jestem? 

No jak to gdzie? U stóp Kamienicy! 
Wyszłam z dziczy na Czterech Drogach. 
Tu usiadłam na belkach,  napiłam się kawy. 


Tytoniowa Ścieżka 

Powrót do domu prowadził Tytoniową Ścieżką,  bo to najkrótsza z tras. 
Śniegu było tu jeszcze sporo, a na śniegu ślady. Mnóstwo śladów! Wszystkie należały do wilczej rodziny. 

Zwierzęta nie tylko biegły ścieżką,  one bawiły się,  tarzały,  zaczepiały. Patrząc po śladach i znając zachowanie swojego psa,  mogłam wyobrazić sobie, co robiły wilki. 

W miejscu wycinki spojrzałam jeszcze na Pogórze Izerskie,  a widoczność była niesamowita!  Przez chwilę żałowałam, że nie weszłam na Kamienicę,  by podziwiać widoki. 
Nie było jej jednak w planie i do domu wróciłabym zbyt późno i zbyt zmęczona. 
Rozsądek w górach to jednak podstawa. 


Wędrowałam prawie 5 godzin,  zrobiłam kilkanaście kilometrów w trudnym terenie. 
Było pięknie! 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz